Kamil
Weekend w Finlandii był chyba najlepszym z dotychczasowych . Prawie cały czas wolny od treningów spędzałem na rozmowach z Peterem, który w gruncie rzeczy tak naprawdę jest bardzo interesującym człowiekiem o barwnej przeszłości. Opowiadaliśmy sobie o pierwszych latach w szkole, jak to zdobywaliśmy kolejne etapy wiedzy potrzebnej nam do życia. Gadaliśmy o żartach, które wycinaliśmy razem z kumplami w podstawówce oraz o naszych pierwszych zauroczeniach. Dokładnie pilnowałem, żeby przy tym nie wyjawić przez przypadek mojej prawdziwej orientacji. Ta rozmowa jednak bardzo mi się przydała, bo dowiedziałem się,że skoczek rozwiódł się z żoną po tym jak go zdradziła, co stawiało mnie w nieco innej pozycji niż byłem wcześniej, bo przynajmniej byłem świadomy, że mam jakieś szanse na "podryw". Co do pierogów przemyconych przeze mnie nie zostało zupełnie nic. Dwa zjadł Peter po kwalifikacjach, by w sobotę, oczarowany ich smakiem pofrunąć na miejsce dziesiąte i zjeść ich aż cztery, a w niedzielę, w kwalifikacjach i konkursie wylądować w czołowej piątce, co dało mu aż pięć pierogów za jeden występ. Poskutkowało to tym, że ja nie zjadłem ani jednego, ale nie martwiłem się, bo uśmiech na ustach Peters był tego wart. Niestety niedziela szybko się skończyła, a już o drugiej piętnaście byłem z kadrą na lotnisku. Ze Słoweńcem pożegnałem się w hotelu, bo oni mieli lot dopiero koło ósmej, więc pan śpioch sobie kilka godzin pośpi. Tym razem z lotniska wróciłem razem z resztą chłopaków kadrowym busem. Ewka odebrała mnie dopiero spod Krokwi i całą drogę była dziwnie milcząca. Wtarabaniłem się do domu z walizką i postawiłem ją przy schodach po czym rzuciłem się na kanapę.
-Padam z nóg-jęknąłem naciągając poduszkę na głowę-Nie mam nawet siły położyć się spać-wysapałem, a Ewa zaśmiała się głośno
-Nie narzekaj tak. Zawsze mogłeś podzielić los Kuby i cały dzień łazić ze mną po sklepach-diabelsko zachichotała i posłała mi złowrogi uśmiech, którego obraz dotarł do mnie pomimo zakrytych oczu
-Przestań się tak uśmiechać, bo będę miał koszmary-wzdrygnąłem się
-I tak nie patrzysz-powiedziała oskarżająco
-Ale twój głos wystarczająco na mnie działa-zakryłem sobie uszy-Przez ciebie będę śnił o zażynanych pandach!-krzyknąłem z oburzeniem
-Yhy. Zbieraj zadek pando, bo potem będziesz narzekać że cie kręgosłup boli, a ja będę musiała tego słuchać-powiedziała stanowczo i trzepnęła mnie w głowę
-Już idę mamusiu-wymamrotałem i powlokłem się do łóżka
Rzuciłem się na materac w ubraniu i już odpływałem kiedy przypomniałem sobie, że obiecałem dać znać Peterowi kiedy wrócę do domu. Sięgnąłem więc po telefon i szybko wstukałem wiadomość do Słoweńca
Kamilek: Dotarłem w jednym, no może w dwóch kawałkach. Żyję i wszystko ok
Odłożyłem urządzenie na szafeczkę i układałem się do snu kiedy zupełnie niespodziewanie niezmąconą ciszę przerwała wibracja dodatkowo wzmocniona przez drewno. Przewróciłem się na drugi bok i niechętnie sięgnąłem po komórkę. Moje oczy powiększyły się do rozmiarów spodków kiedy zobaczyłem wiadomość od tego śpiocha.
Petruś: Nie ładnie tak sobie żartować. Już się bałem, że miałeś jakiś wypadek i musieli amputować ci nogi
Kamilek: Dzięki za wyjaśnienie xd
Kamilek: Dobra, padam na twarz
Kamilek: Napisz jak będziecie wylatywać
Kamilek: Dobranoc
Petruś: Okey
Petruś: Branoc
Odczytałem wiadomości i dosłownie padłem. Kilka godzin później obudziłem się zlany potem trzymając się za klatkę piersiową w miejscu gdzie powinno być serce. Zerknąłem na zegarek wskazujący dziesiątą rano i postanowiłem napić się mleka, a potem wrócić spać. W kuchni spotkałem jednak moją "żonę", co nieco wydłużyło moją przerwę od snu.
-Co tam Kamyk? Wyspałeś się już?-spytała pijąc kawę
-Wcale. Cały czas śniło mi się, że zostałem porwany rzez kosmitę, którym okazuje się być Peter, a na dodatek zamierza robić na mnie dziwne eksperymenty. To było straszne-wzdrygnąłem się
-Biedactwo z ciebie normalnie-zaśmiała się-Czyli jak rozumiem wracasz do łóżka?-spytała kiedy skierowałem się do schodów
-Yhy-potwierdziłem skinieniem głowy-Po południu mamy spotkanie z trenerem, więc muszę jakoś kontaktować
-Okey. Śpij dobrze. Ja wychodzę z Kubą. Zrobię ci coś na obiad. Będzie w lodówce
-Dzięki, jesteś najlepsza. Powodzenia a randce-rzuciłem i po chwili znowu spałem
________________________
CZYTASZ
Ach Te Zakłady Z Laniskiem~Proch
FanfictionNiby poważe, a jednak może przynieść wiele dobrego, czyli co jeśli spóźnimy się na samolot. Zdecydowanie zbyt długie na one-shota i zbyt krótkie na porządnego fanfika, ale wystarczająco długo czekało na publikację. *napisane 2017*