Rozdział 4

9.6K 407 26
                                    

Lili:
Pozbierałam swoje rzeczy i ruszyłam obok Sebastiana w kierunku drzwi.

Chłopak obioł mnie w tali i dalej szedł jak gdyby nigdy nic. Zdziwiłam się tym gestem. Nigdy czegoś takiego nie robił.

Przepuścił mnie w drzwiach i wyszedł za mną.

-To ten nowy? - zapytał nie patrząc na mnie.

-Tak mi się wydaje, nigdy go tu nie widziałam. Gdzie czeka Sara?

-Teraz mamy chemię więc umówiliśmy się pod klasą - mruknął. - Chyba, że znowu nie idziesz na lekcję - powiedział ironicznie.

-Ej, o co ci chodzi? - zapytałam marszcząc brwi. - To nie moja wina, że zemdlałam.

-Wiem,  przepraszam - westchnął. - Po prostu martwię się o ciebie. I uważaj na niego. Jakoś mi się nie podoba.

-Dobrze, będę. Nie musisz się martwić - uśmiechnęłam się uspokajająco.

Przynajmniej taką miałam nadzieję. Też się nim martwiłam ale nie zamierzałam o tym wspominać ani Sebastianowi ani Sarze. Lucas miał coś takiego w oczach, że aż kolana mi miękły. A tego co czułam patrząc w nie pierwszy raz nie da się opisać.

I ten głos w głowie. O tym to już w ogóle nikomu nie powiem. Wezmą mnie za wariatkę. Sama miałam siebie za wariatkę.

Zresztą to mi się na pewno przesłyszało. Na pewno.

Resztę drogi nie odzywaliśmy się do siebie, każde zatopione we własnych myślach. 

Pod salą chemiczną dołączyliśmy do Sary, która od razu wzięła się za przesłuchanie.

-Co się stało? Dlaczego nie byłaś na fizyce? Wszystko w porządku?

-Sara, spokojnie. Żyję.

-Nie dość, że straciła przytomność to jeszcze znalazłem ją w bibliotece z jakimś podejrzanym typkiem.

-Sebastian! - prawie krzyknęłam.

-Lili!? Z jakimś chłopakiem!? - myślałam, że Sara dostanie zawału, taką miała przynajmniej minę.

-Po prostu zemdlałam a Lucas mi pomógł - zaczęłam się tłumaczyć. Na szczęście przerwał mi dzwonek na przerwę.

Sara spojrzała na mnie groźnie.

-Jeszcze wszystko mi opowiesz. Teraz test z chemii.

-O nie! Zapomniałam! - zaczęłam szybko szukać zeszytu żeby choć trochę powtórzyć.

~~~~~~~~

Reszta lekcji strasznie mi się dłużyła. Myślami ciągle uciekałam do Lucasa i jego cudownych oczu. I cudownego uśmiechu. I cudownego głosu. I cudownego ciała. I cudownego... I tak ciągle. Aż orientowałam się o czym myślę i starałam się przywołać do porządku. Ale myśli szybko wracały.

Za to przerwy spędziłam na uciekniu od Sary i jej pytań. Nie wiem dlaczego to robiłam. Przecież nic się takiego nie stało. Ale jednak nie miałam ochoty na jej przesłuchania.

Wyszłam że szkoły na zimy wiatr. Jeszcze rano było słonecznie. No cóż, jesień jest najbardziej nieprzewidywalną porą roku i trzeba ubierać się na cebulkę. Ja niestety śpieszylam się do szkoły i nie wzięłam bluzy. Trzęsąc się z zimną w samym cienkim sweterku ruszyłam w stronę domu.

-Lili! Lili zaczekaj! - usłyszałam wołanie za plecami. Odwróciłam się i mimo, że rozpoznalam od razu głos Sebastiana poczułam nutkę rozczarowania, że to nie Lucas.

-Odprowadzę cię - uśmiechnął się do mnie.

-Jasne - też się uśmiechnęłam. Często chodziliśmy że szkoły razem. Mieliśmy z Sebastianem w tą samą stronę.

-Zimno ci? - nie zdążyłam nawet odpowiedzieć a już jego ciepła bluza okrywała moje ramiona.

-Teraz tobie będzie zimno.

-Nie martw się, przeżyję.

-Dzięki - naprawdę byłam mu wdzięczna.

Całą drogę do domu rozmawialiśmy o koszmarnym teście z chemii. Pod moim blokiem oddałam chłopakowi bluzę i pocałowałam w policzek na pożegnanie.

Teraz marzyłam tylko o moim ciepłym łóżeczku i fajnej książce dzięki której będę mogła trochę oderwać się od świata.



Tylko moja mateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz