Lucas:
-Moja!
Nie mogłem się powstrzymać. Domyślam się, że to szokujące usłyszeć czyjś głos w głowie. Ja jestem do tego przyzwyczjony. Odkąd pamiętam rozmawiałem tak z watahą mojego ojca, która teraz jest moja i z moją rodziną. Ale ona jest człowiekiem.
Złapałem ją żeby nie upadła na podłogę i wziołem na ręce. Zobaczyłem uchylone drzwi jednej z sal. Gdy otworzyłem je szerzej okazał się, że nikogo tam nie ma. Jest już po dzwonku więc wątpię żeby ktoś nam przeszkodził.
Wniosłem ją tam i położyłem na jednej z ławek.
Kurde. Dalej jest nieprzytomna ale przynajmnij oddycha.
Moja mate. Moja królewna. Moja malutka.
A nawet nie wiem jak ma na imię.
Wiedziałem, że ją tu znajdę. Szukam swojej mate już od dobrych pięciu lat. Czyli od kiedy mój ojciec zginął a ja przejąłem po nim watahe. Moja matka zastępowała im Lunę ale ostatnio stwierdziła że już koniec. Chciała przejść na emeryturę a ja rozumiałem to.
Dlatego poszedłem do czarownicy. Ten krok uważa się za ostateczność. A poza tym zabieg bardzo boli. Trzeba naciąć się srebrnym nożem i z tej rany czarownica wyczytuje gdzie jest twoja bratnia dusza. Mi wskazała tę szkołę. I miała rację. Znalazłem ją.
Jest cudowna. Te włosy! O takim odcieniu blondu że wydają się białe. I te błękitne oczy!
Nie wiem ile tak na nią patrzyłem ale w końcu zaczeła mruga powiekmi.
Budzi się!
Lili:
Gdy otworzyłam oczy okazało się, że leżę na strasznie niewygodnej ławce w klasie.
Rozglągając się dookoła zobaczyłam GO i wszystko sobie przypmniałam. Jego oczy, słowo w mojej głowie, utratę przytomności.
-Yyy...ja chyba zemdlałam - no brawo Lili, stwierdzenie roku.
-Tak - odezwał się swoim cudownym, męskim głosem. - Przyniosłem cię tu.
No widzę że on też do tych gadatliwych nie należy.
-Dzięki. Jestem Lili - usiadłam na ławce i chciałam wstać ale zakęciło mi się w głowie. Widząc to chłopak podtrzymał mnie za rękę.
-Lucas. Masz pięknę imię - uśmiechnął się do mnie.
Kiedy to zrobił myślałam, że padnę na zawał. Był po prostu piękny. Surowe rysy twarzy ujawniły dwa urocze dołeczki w policzkach a oczy nabrały blasku. Z ciemnymi włosami w nieładzie był bardzo przystojny.
Uświadomiłam sobie że stoję i gapię się na niego jak sroka w gnat.
-Dzięki - odwzajemniłam uśmiech
-Już i tak jesteśmy spźnieni na tę lekcję więc może pójdziemy do bibloteki przeczkać do następnej?
-Jasne! -
Kurczaki! Chyba nie powiedziałam tego na głos?
-Daj poniosę - chwycił ramię mojej torby.
Oddałam mu ją i uznałam że to słodkie.
Ale przecież ja nie mam czasu dla chłopców. Nie powinnam z nim iść i nie powinnam zwracać uwagi na jego urocze dołeczki i cudowny głos.
No ale przecież to tylko pół godziny w bibliotece. Co się może stać?
Z tą myślą ruszyłam za nim.
![](https://img.wattpad.com/cover/120497729-288-k478925.jpg)
CZYTASZ
Tylko moja mate
WerewolfPrzystojny i zaborczy wilkołak + zwyczajna i cicha dziewczyna = ta historia Jest to moja pierwsza opowieść więc proszę o wyrozumiałość i korygowanie wszystkich błędów jakie ktoś zauważy. (O ile ktoś to przeczyta :P )