Pierwszy dzień w pracy

7K 176 6
                                    

Wstałam o 6:49 i szybko się umyłam oraz zrobiłam makijaż i pofalowałam włosy.Założyłam czarną koronkową bieliznę oraz czarną koronkową sukienkę.Zrobiłam kawę i zobaczyłam że jest 7:40.Wzięłam torebkę i taksówką dojechałam do kancelarii gdzie przy drzwiach czekał na mnie szef.
-dzien dobry szefie.
-dzień dobry,zapraszam do środka.Kancelaria była mała,jak dom rodzinny.Było tam jego biuro,a moje przed drzwiami do jego gabinetu,kuchnia i salon jest twoje biurko.Ja idę pracować.Kiedy wszedł do swojego  biura i zamknął drzwi,ja usiadłam przy swoim.Po kilku godzinach umawiania spotkań i odbierania telefonów skończyłam pracę.Spajowałam się i zapytałam do drzwi mojego szefa,usłyszałam proszę więc weszłam siedział on przy biurku.
-jest aż szesnasta i skończyłam pracę tutaj,chciałam tyljo.wiedzieć o której godzinie mam u pana być.
-pojedziemy razem,ja tylko zgarne papiery.
-jeśli to noe problem to dobrze.
-to żaden problem.Potem wyszliśmy wczesniej zamykając kancelarię i ruszyliśmy do czarnego porsche,,oczywiście jako dżentelmen otworzył mi drzwi.Wsiedliśmy i ruszyliśmy do jego domu,jechaliśmy w ciszy.Kiedy dojechalismy wysiadłam,a on otworzył drzwi.
-zapraszam.powiedział po czym zapalił światła,a ja weszłam,i znów czułam na sobie jego wzrok.
-usiądź na kanapie,chcesz czegoś się napić?powiedział wskazując na alkohol.
-nie, jestem w pracy.
-ale w moim domu,a to ja jestem twoim szefem.
-podziękuje.
-no dobrze.
-to chce pan wiedzieć jakie ma pan spotkania na jutro?
-tak,proszę mówić.
-najpierw Roberto.......,.....,..-kiedy skończyłam mowić zobaczyłam że jest już 23:00,chyba to dlugo trwało.
-to tyle, teraz muszę wracać.do domu.dowidzenia.
-o nie nie odpuszczę cie o tej porze z domu.Śpisz dziś.tutaj.
-nie.moge jest pani moim szefem.
-tak jestem twoim szefem i mówię ci.że jedziesz spać.tutaj czy ci się to podoba czy nie,o tej porze jest wiele zabójstw.
-no dobrze,tyle że nowe mam w czym spać.
-dam ci moją koszulkę,a.spać będziesz ze mną bo nie mam innych pokoi.
-wystarczy mi kanapa.
-blagam nie denerwuj mnie.
-okey.
-a teraz chodź.Poszliśmy do jego sypialni,całej w czerwieni i czerni ze złotymi dodatkami.
-masz.dał mi jego koszulkę.
-dziękuję,a gdzie jest łazienka?
-na prawo,ale ja się pójdę pierwszy umyć bo potem dopiero jest ciepła woda.
-ale...
-nie ma żadnego ale.I tak zniknął za drzwiami od łazienki,po dwudziestu minutach wyszedł,a mi odebrało oddech.Z jego włosów skapywała woda,która robiła ścieżki po jego torsie aż do bioder,ktore były przepasane ręcznikiem.Dopiero teraz zauważyłam że stoi oparty o framugę drzwi z łobuzerskim usmiechem.Bez słowa ruszyłam do łazienki.rozebrałam się i umyłam jego żelem.Wytarłam się i założyłam moją bieliznę a sukienkę złożyłam i tam zostawiłam po czym zmyłam makijaż i ubrałam jego koszulkę która była mi do połowy uda.Wyszłam z łazienki i zobaczyłam carsona,który mi się przygląda.Podeszłam niepewne na łóżku i się położyłam na boku,a do niego plecami i się przykryłam.Po chwili on też się położył.Przeszły mnie przyjemnie dreszcze kiedy poczułam jego oddech na karku.Kiedy poczułam jego rękę na mojej talii oprzytomniałam.
-dobranoc panie carson.
-dobranoc pani blake.,a potem poszłam spać.








Prawnik I AsystentkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz