Od dwudziestu minut próbuję znaleźć sobie najwygodniejszą pozycję na resztę wieczoru, ale kiepsko mi to wychodzi, do tego Lauren nadal się nie pojawiła i mam nadzieję, że będzie miała dobre wytłumaczenie. Przecież doskonale wie, że nienawidzę kiedy ktoś się spóźnia.
Czekając już na nią tyle czasu w mojej głowie zaczyna pojawiać się coraz więcej pytań, na które mimo wszystko nie znam odpowiedzi. Nie wiem co czuje, ani co myśli a to w tej sytuacji nie jest wcale dobre.
Kiedy dostrzegam Lauren przy wejściu od razu odwracam wzrok starając się uspokoić, nie mam pojęcia dlaczego mój organizm reaguje w ten sposób i chce mnie przy niej poniżyć.
Po chwili jednak ośmielam się spojrzeć w jej stronę i muszę stwierdzić, że kobieta wygląda wyjątkowo pięknie i chyba nigdy nie widziałam kogoś kto potrafiłby odebrać mi oddech samym wyglądem, ona jest pierwsza.— Camila, dobrze Cię widzieć. — słysząc jej głos nie mogę uwierzyć, że naprawdę tutaj jest i mam ją na wyciągnięcie ręki, choć i tak nie umiem wykonać nawet jednego ruchu.
— Dziękuję, że zgodziłaś się na to spotkanie, Lauren. — wymawiając jej imię czuję dziwną ekscytację, choć przez ostatnie dni to było moje ulubione słowo, zdecydowanie.
— Nie mogłam Ci odmówić. — uśmiecha się w ten cudowny dla siebie sposób, od którego odkąd pamiętam miękną mi kolana. — Twoi rodzice się spóźnią?
— Oh, kilka minut temu napisali mi, że nie uda się im dotrzeć do nas. Tata poczuł się źle i to najprawdopodobniej jakieś zatrucie pokarmowe. — mówię wierząc w to, że kobieta uwierzy w moje marne kłamstwo.
— Dobrze, miejmy nadzieję że szybko wyzdrowieje.
— Na pewno tak będzie. — uśmiecham się słabo patrząc cały czas w jej piękne zielone oczy, których kolor stał się moim ulubionym.
— Zamówiłaś coś?
— Oh, nie. Czekałam na ciebie.
— Dobrze, tak w ogóle to przepraszam za spóźnienie. Miałam mały problem z sukienką.
— Jest przepiękna. — mówię zezując na jej dekolt. — Wyglądasz niesamowicie.
— Chciałam zrobić dobre wrażenie.
— Udało Ci się. — szepczę oblizując usta. — Chociaż jestem pewna, że bez niej wyglądasz jeszcze piękniej.
— Czy nieśmiała Camila próbuje mnie poderwać? — śmieje się, a ja niemal od razu poprawiam się w tym niewygodnym krześle.
— Może.
— Może?
— Chyba nie jestem aż tak odważna. — mamroczę pod nosem na co kobieta wybucha dość głośnym śmiechem.
— Zawsze jesteś taka urocza.
— Jasne. Wracając do naszego zamówienia to, wybrałaś coś już? Nie chcę Cię popędzać ale zaraz ta blondyna do nas przyjdzie. — mówię mając nadzieję, że zmienię temat na bardziej komfortowy. Sama nie wiem co mi odstrzeliło z wcześniejszym tekstem. Jestem idiotką!
— Wszystko tutaj jest naprawdę drogie i nie wiem czy stać mnie na choćby przystawkę, Boże.. naprawdę sok może tyle kosztować??
— Nie martw się o to, ja Cię zaprosiłam więc kolacja jest na mój koszt. Przyjechałaś samochodem?
— Tak? Nie będę pić jeśli o to Ci chodzi.
— Szkoda.
— Nie upijesz mnie Camz, nie tym razem. — śmieje się na co przewracam oczami, bo przecież wcale nie o to mi chodziło. — Wracając do cen tutaj to, może miałabyś ochotę zmienić lokal na bardziej przystępny dla mnie bądź może masz ochotę na coś innego niż siedzenie tutaj i granie idealnych ludzi z idealnym życiem i grubym portfelem?
— Mówiłam Ci już, że to na mój koszt, także zamów na co tylko masz ochotę.
— Dlaczego nie chcesz zrobić coś na spontanie? Boisz się pobrudzić? Wierz mi bądź nie, ale nie uprowadzę Cię.
— Naprawdę zabawne, Lauren.
— Dobrze, więc ja poproszę butelkę wina jakiegokolwiek i to wszystko.
— Miałaś nie pić.
— Miałam i nie będę, nikt nie mówił o tobie Camz. Weźmy to wino i jedźmy gdzieś.
— A jednak chcesz mnie uprowadzić.
— Nazywaj to jak chcesz. — wzrusza ramionami a ja nie potrafię się nie uśmiechnąć, bo spędzenie nocy w jej towarzystwie jest naprawdę kuszące.
— Zgoda. Jedźmy gdziekolwiek chcesz.
— I to mi się podoba. — nie mija nawet sekunda a kobieta znajduje się przy mnie z wyciągniętą dłonią. — Zapraszam na przejażdżkę życia ma'am. — chichoczę pod nosem złączając nasze dłonie po czym pozwalam prowadzić się tam gdzie chce zielonooka.
~~~
— No co? — pyta zmieniając czarne szpilki na tego samego koloru trampki. — Prowadziłaś kiedyś samochód w tym gównie?
— Um, nie. W ogóle nie robiłam tego bo cóż, nie zrobiłam prawka i..
— Serio? Nie spodziewałam się tego po tobie. Wydajesz się osobą dobrze zorganizowaną i..
— Może i tak jest ale wiem, że byłabym okropnym kierowcą, dlatego zdam się na innych. — uśmiecham się słabo, bo gdzieś w głowie nadal mam początek i w sumie koniec mojej przygody z samochodem.
— Na mnie na razie nikt nie narzeka, dlatego zapraszam. — posyła mi swój piękny uśmiech otwierając przede mną drzwi jej czarnego samochodu. Tak, wiem kolor zdecydowanie mówi dużo, ale nic nie poradzę na to, że nie znam się na markach i innych rzeczach związanych z motoryzacją.
— Tak właściwie to gdzie mnie zabierasz?
— Najpierw podjedziemy po najlepsze wino.
— Najlepsze? Czyli?
— Najtańsze, owocowe wino z marketu. — wystawia w moją stronę język a ja nie myślę o niczym innym jak o jej cudownych ustach, których nie dane było mi spróbować.
— Na pewno będzie przepyszne.
— Oj będzie Camz.
~*~
Zupełnie zmieniony, stary ale nowy rozdział, ciekawe jaki będzie miał wpływ na pozostałe, ale no wiecie że lubię wyzwania 😂😂A.
CZYTASZ
Randka na zlecenie | Camren PL
Fiksi PenggemarNie jestem medium, ale widzę siebie wokół ciebie. Jestem chora na ciebie, chora na ciebie. Ale ty też jesteś lekarstwem. 26.09.2017- #12 w Fanfiction 1 miejsce w #camilacabello ©amrenfanfiction