Rozdział I

172 20 1
                                    

Rok po zakończeniu Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi

Tsunade przetarła dłonią zmęczone oczy zamykając je, choć na chwilę. Litery na dokumencie leżącym przed nią zlewały się w zlepek nieczytelnych, bezwartościowych informacji. A papierzysk do przejrzenia i podpisania czekała na nią jeszcze cała sterta.

Była dyrektorem szpitala w Konoha, wiedziała, że to przykra część obowiązków jakie niosło ze sobą jej nowe stanowisko. Czasami aż za bardzo przypominało jej godziny spędzone za biurkiem w gabinecie Hokage. Tutaj nie musiała jednak podejmować decyzji, które zaważą na całej przyszłości Wioski. Nie dźwigała na swoich barakach tej okropnej odpowiedzialności. Tyle razy zastanawiała się w przeszłości, czy popełniła błąd. Czy wybrała właściwie, a może to co nakazywał jej rozsądek było zapadnią do utraty wszystkiego na czym jej zależało?

— Tsunade! — Shizune jak burza wpadła do gabinetu przerywając jej ponure myśli, nie siląc się by wcześniej zapukać.

Blondynce wystarczyło jedno spojrzenie żeby wiedzieć, iż coś się stało. Maska spokoju jaką przybrała po wojnie jej asystentka gdzieś zniknęła. Widziała wyraźnie emocje rysujące się na twarzy młodej kobiety, mimo iż starała się nad nimi zapanować, z tego co widziała była Hokage, bez powodzenia.

— O co chodzi? — zapytała wstając zza biurka.

— Shinobi znaleźli ciało... — Zaczęła wyraźnie zdenerwowana.

— Sakura nie może się tym zająć? — Przerwała jej Tsunade nico rozzłoszczona uderzając dłońmi o blat mebla.

Sądziła, że niepokoją ją z jakiegoś poważnego powodu! Jeśli znaleźli ciało Haruno mogła z całą pewnością przeprowadzić sekcję, o ile był to mieszkaniec ich wioski. Z drugiej strony, kim był zmarły, że wzbudził w Shizune aż takie emocje? Chodziło o coś jeszcze, czego nie zdarzyła jej powiedzieć?

— Ona tam jest... Roztrzęsiona. To dziecko.. Ma sharingana. — Wyjaśniła niepewnie Shizune, jakby wciąż nie chciała przyjąć tego do wiadomości.

Ślimacza Księżniczka otworzyła szerzej oczy patrząc na kobietę, jak na ducha. Sharingana?! Co u czorta? To nie był czas na durne dowcipy, ale widząc, że czarnowłosa jest jak najbardziej poważna ruszyła w stronę drzwi, rzucając przez ramię:

— Zajmij się dokumentami.

*

Pewnym krokiem weszła do prosektorium od razu czując jak otula ją zimno i specyficzny zapach śmierci. Śmierci, która tutaj była odarta ze wszystkich swych tajemnic. Kawałek po kawałku zabierali jej swą potęgę, ucząc się dlaczego przyszła i wciąż szukając sposobu znalezienia kolejnych leków, czy jutsu, które przedłużyły by ich życie choć o te kilka lat.

Czuła się tu o wiele lepiej niż na zewnątrz, gdzie lato było wyjątkowo upalne, a słońce prażyło niemiłosiernie. Przyzwyczajona do klimatyzowanych budynków zupełnie zapomniała o porach roku, dopóki nie spadał nagle śnieg, czy lato nie zaczynało się w pełni.

Nienawidziła tej pory roku. Za bardzo kojarzyła jej się z wojną, zbyt świeżą by o niej zapomnieć. Za wiele jej skutków było jeszcze widocznych. Kruchy pokój między Wioskami, był czymś co potrzebowali utrzymać. Nie mogli pozwolić żeby to nagle się rozsypało jak domek z kart, zwłaszcza, że sąsiedzi i tak patrzyli na nich wilkiem.

Stąpali po cienkim lodzie, Konoha w porównaniu z innymi straciła dużo mniej. Pojawienie się tego dziecka mogło wszystko zrujnować, o co tak zaciekle zabiegali. Miała nadzieję, że jej uczennicom po prostu się coś przywidziało.

Ulotne Szepty  || ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz