Jako dziecko nie miałem wiele osób, które chciałyby się ze mną bawić. Byłem popychadłem.
Poniżany.
Wyśmiewany.
Czasem bity.
Prawdopodobne, że to zapoczątkowało moją fobię społeczną, strach przed poznawaniem nowych ludzi, niepewność co do relacji z innymi. Jednak mimo wszystko, zawsze była ze mną jedna osoba. Jeden chłopiec, który zawsze brał moją stronę, pomagał mi, bronił mnie. Swego czasu byliśmy bardzo blisko, mimo że był dwa lata starszy, spędzaliśmy razem praktycznie każdą wolną chwilę.
Aaron. Był moim obrońcą, najlepszym przyjacielem i starszym bratem. Nie zliczę ile razy miał przeze mnie kłopoty. Zawsze chciał mi pomóc, jednak był w swoich działaniach zbyt impulsywny. Kiedyś nawet rzucił w jednego z moich oprawców kamieniem, wybijając mu przy tym parę mleczaków.
Kiedy więc to wszystko się zepsuło? Kiedy przestał się mną interesować? Kiedy przestałem się dla niego liczyć? Kiedy zacząłem być dla niego tylko młodszym bratem..?
Długie, kręcone, rude włosy. Duże, zielone oczy. Zawsze kolorowe ubrania, najczęściej sukienki i każdego dnia, przy każdej możliwej okazji ta sama, żółta kokarda zdobiąca luźnego kucyka. Pamiętam ją bardzo dobrze. Rika. To ona mi go zabrała. To ona go zmieniła.
Wszystko było dobrze, dopóki w liceum jej nie poznał. Niedługo po tym zaczęli być razem.
- Co robisz, mały? - suchy, ochrypły, dobrze mi znany głos. Rika znów weszła do mojego pokoju bez pytania, tak samo cicho jak zawsze, a że leżałem na łóżku tyłem do wejścia, nie zdołałem jej zauważyć. Widząc jej pewne siebie spojrzenie, szybko schowałem podkładkę z rysunkiem, nad którym siedziałem chwilę z nudy.
- N - Nic... - odparłem trzęsącym się głosem. Jej aż nazbyt wyczuwalna w moim towarzystwie, mroczna aura mnie przerażała. - Czego chcesz..? - spytałem niepewnie, ściskając mocniej w dłoni podkładkę, leżącą obok mojego uda.
- Oj, no pokarz co tam masz! - schyliła się nade mną, niemal przykładając mi swój wyraźnie wyeksponowany dekolt do twarzy. Od razu skrępowany odwróciłem wzrok, a ona moje chwilowe zdezorientowanie bardzo dobrze wykorzystała. Jak zawsze. Wyrwała mi podkładkę, po czym, spojrzała na rysunek krytycznym wzrokiem. - Hah, co to jest? - prychnęła, wyraźnie rozbawiona tym, co ukazało się jej oczom.
- N - Nic... Chciałem po prostu coś narysować. Czy to źle? - spojrzałem na nią niepewnie. Ujrzałem w jej oku wyraźny blask, a następnie usłyszałem jej cichy śmiech.
- Narysować, hm? - spojrzała na mnie jakby słowa, które mówię, były najśmieszniejszą rzeczą, jaką usłyszała od bardzo dawna. - Ty TO nazywasz rysunkiem? - prychnęła, po czym zrzuciła na ziemię podkładkę, a w dłoniach trzymała dwa końce kartki. Chwilę patrzyła na mnie pustym wzrokiem, po czym z zadziornym uśmiechem podarła kartkę na moich oczach. - Lepiej rysowanie zostaw komuś, kto się do tego nadaje.
Tylko ja widziałem jaka naprawdę jest. Od początku czułem, że jest coś nie tak, jednak, gdy zauważyła, że staram się powiedzieć rodzinie, że nie jest wcale tak dobrą osobą, za jaką ją mają, zaczęła przemieniać moje życie w koszmar, nieustannie uprzykrzając mi je na wiele sposobów.
![](https://img.wattpad.com/cover/113689516-288-k373111.jpg)
CZYTASZ
Pakt
Novela JuvenilGdy śmiertelnie chory dziewiętnastolatek w śnie dostaje ofertę, by dalej żyć, od razu z niej korzysta, jednak, na jego nieszczęście, z przyjściem poranka, zapomina jaką cenę musi za to zapłacić.