Chyba pierwszy raz widziałem, żeby moja mama jechała tak szybko. W duchu dziękowałam światu, za małą ilość samochodów po drodze, bo myślę, że w ostatnim czasie wypadków mi wystarczy.
W jej oczach widziałem wyraźne zdenerwowanie.
Nagle zakręciło mi się w głowie. W mojej głowie pojawił się obraz mojej przerażonej, zdenerwowanej matki z wyraźnymi podkrążonymi oczami, oraz siedzącego obok ojca, równie zdenerwowanego, jednak starającego się ją wesprzeć. Trzymał dłoń na jej ramieniu.
- Wszystko będzie w porządku, kochanie. Bądź optymistą... - powiedział nagle, a ja się wzdrygnąłem. Obraz przede mną, mimo, że niewyraźny, wciąż zdawał się być zbyt realistyczny.
- Jak mogę być optymistą, chwilę po tym jak otrzymałam telefon ze szpitala o coraz gorszym stanie syna?! - krzyknęła nagle. Po chwili dostrzegłem spływająca po jej policzku łzę. - Joe, tu nie da się być optymistą! - pociągnęła nosem, a mąż po chwili podał jej chusteczkę, którą kobieta po chwili wzięła. Ma chwilę zapanowała cisza, przerywana jedynie warkotem silnika. - Aaron odpisał? - zmarszczyłem brwi. Pisała do mojego brata?
- Wciąż nie. To już ponad tydzień nim mu powiedzieliśmy o stanie Matta, a on jedyne co zrobił to odpisał "Wyzdrowieje".
Poczułem łzy w oczach. A więc on naprawdę o wszystkim wiedział i mimo to, że zdawał sobie sprawę z tego, że w każdej chwili mogę umrzeć, nawet nie chciał ze mną porozmawiać. Nie zadzwonił. Nie napisał. Kiedy zacząłem być dla niego nikim?
Usłyszałem cichy śmiech tuż obok. Szybko skierowałem tam wzrok, by następnie wytrzeć łzy i wyostrzyć obraz.
On tam siedział. Miejsce obok, opierając się łokciem o zakończenie okna. Uśmiechał się.
Jednak moją uwagę bardziej przykuła inna rzecz. Czas się zatrzymał. Staliśmy w miejscu, również rodzice zastygli w bezruchu.
- Po co mi to pokazałeś? - spytałem wciąż trzęsącym się głosem.
Nagle, po moich słowach, wszystko wróciło do normy. Nikogo obok mnie nie było, a Mira spoglądała na mnie pytającym wzrokiem z siedzenia przede mną.
- Matt? - spytała, patrząc na mnie podejrzliwie. - Do kogo ty mówisz? - gdy spojrzałem jej w oczy, momentalnie jej twarz zmieniła się niczym w kalejdoskopie. Była w szoku. - Co się stało? - na te słowa przypomniało mi się, że jeszcze przed chwilą w moich oczach były łzy. Miałem nadzieję, że to również była imaginacja, ale niestety się myliłem.
- C - co? - spytałem, mając nadzieję, że dziewczyna uzna, że nie wiem o co jej chodzi. Poruszyłem delikatnie policzkiem, po czym go dotknąłem z udawanym zdziwieniem. - Łzy..? - przymrużyłem powieki, by następnie rękawem wytrzeć mokrą twarz. - Nic mi nie jest. - prychnąłem, po czym się uśmiechnąłem lekko. Dziewczyna wciąż bacznie mi się przyglądała. - No co? Mówię przecież, że nic mi nie jest. - warknąłem, odwracając wzrok.
Nie chciałem by do mnie mówiła. By na mnie patrzyła. Zwracają na mnie uwagę. Nie teraz, gdy w mojej głowie wiły się sprzeczne uczucia.
To mogło mnie okłamać.
Ale po co..?
Żeby mną manipulować? Namieszać mi w głowie? Jedyne co zrobiło, to doprwadziło mnie do płaczu, niepewności. To był stan, który chciał osiągnąć. Karmił się moim strachem, moją złą energią. Zacząłem czuć coraz to większą nienawiść do brata, a jeszcze silniejszym, negatywnym uczuciem, darzyłem jego dziewczynę, która zniszczyła wszystko, co budowałem.
CZYTASZ
Pakt
Roman pour AdolescentsGdy śmiertelnie chory dziewiętnastolatek w śnie dostaje ofertę, by dalej żyć, od razu z niej korzysta, jednak, na jego nieszczęście, z przyjściem poranka, zapomina jaką cenę musi za to zapłacić.