Ochroniarz uśmiechnął się do mnie, zeskanował kod z biletu i zaprosił mnie do środka. Weszłam na czerwony dywan i omal nie krzyknęłam kiedy ktoś zza moich pleców zapytał czy nie napije się szampana, oczywiście wzięłam lampke i dalej udałam się korytarzem w stronę schodów. Puls podskoczył mi o parę oczek kiedy wdrapałam się na górę trybun i ujżałam te setki, a raczej tysiące ludzi na dole i na bokach powoli zajmujących swoje miejsca czy tez pchajacych sie bliżej sceny. Arena była ogromna, nad sceną znajdował się wielki ekran a setki świateł właśnie robiły próbe migając kolorami na wszystkie strony. Nadal nie mogłam uwierzyć że tu trafiłam dzięki głupiemu konkursowi w radio.
Przepchałam się przez tłum i wdrapałam sie schodami na wyższy poziom gdzie było kompletnie pusto, przeszłam przez kolejną barierkę z ochroniarzem który poprosił mnie o pokazanie biletu, po czym wskazał mi pierwszy rząd. Podeszłam bliżej barierki i dopiero wtedy zobaczyłam niesforną brązową czupryne wystającą zza oparcia fotela co oznaczało że nie byłam pierwsza, i nie jedna jedyna.
Pomimo panującej tutaj pustki zajęłam miejsce obok właściciela tej czupryny kierując sie wytycznymi na bilecie. Odstawilam szampana na barierce, rozebrałam się z skórzanej kurtki i obdarzyłam chłopaka mało przyjaznym spojrzeniem, nie to żeby specjalnie, po prostu z przyzwyczajenia. Dopiero teraz mogłam dostrzec że jego średniej długości włosy były chyba bardziej nieposkromione niz moje czarne loki, uciekały we wszystkie kierunki zasłaniając jego oczy i wykręcały się pod naprawdę wszystkimi kątami. Przypominał.... Odruchowo uniosłam brew do góry chcąc przypomnieć sobie gdzie mogłam go poznać ale kiedy tylko nasze spojrzenia się skrzyżowały odwróciłam wzrok i pospiesznie usiadłam w miękkim fotelu.- Chcesz piwo? - Głos sąsiada wyrwał mnie z zamyślenia. Odwróciłam się zaskoczona w jego stronę.
Był stanowczo za blisko.
Dzieliło nas nie więcej niż pół metra. Zapomniałam języka w ustach kiedy spojrzałam na jego pełne wargi na których błądził lekki uśmiech przez który w jego policzkach pojawiły się dwa urocze dołeczki. Kiedy odgarnął do tyłu swoje niesforne włosy odkrywając oczy w kolorze khaki moje serce zabiło szybciej. Nie wiem co ten chłopak właśnie zrobił ale moim ciałem zawładnął paraliż a wewnętrzne organy przewróciły mi się na lewą stronę.
- Są za darmo. - Dodał zachrypnięty a kiedy nie uzyskał odpowiedzi zmarszczył brwi, prawdopodobnie biorąc mnie za niemowę. Nie miałam pojęcia co było ze mną nie tak, nie mogłam
się ocknąć i mimo że to trwało sekundy dla mnie ciągnęło się godzinami. W końcu moja część mózgu pozbawiona jakiejkolwiek empatii czy sympatii zareagowała i skarciła mnie za głupote.
- Jasne, dzięki że pytasz. - Odparłam niezamierzonym szeptem ale to starczyło żeby mój sąsiad podniósł się z miejsca i zniknął w tyle balkonu.
Teraz mogłam pozwolić sobie na głośny wydech i rozluźnienie mięśni. Byłam tak bardzo przerażona tym co przed chwilą działo się z moim ciałem że nie byłam w stanie tego sensownie wytłumaczyć. Po prostu stało się, tylko nie do końca wiedziałam co.- A dowodzik jest? - Dobiegł mnie głos zza pleców, moje usta wykrzywiły się w pogardliwym uśmieszku. - Uważaj bo jest lodowate. - Podał mi piwo i oparł się tyłem o barierke kładąc łokcie na poręcz, przybrał taką pozycje że grzechem byłoby nie zmierzyć go wzrokiem. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to to że był niemal identycznie ubrany jak ja. On najwidoczniej też to zauważył bo szeroko uśmiechnięty puścił do mnie perskie oczko i wymownie spojrzał na moją koszulkę. - Ładny tshirt. - Rzucił niby od niechcenia.
- Twoj też nie jest najgorszy. - Kiwnęłam głową w jego stronę wbijając rozbawione spojrzenie w bliźniaczą koszulkę ze zdjęciem z okładki Abbey Road opinającej się na jego lekko zarysowanej muskulaturze. Przyssałam się do butelki i poczułam jego wzrok na sobie, mimo wszystko nie oderwałam wzroku od punktu na suficie, nie chciałam go na tym przyłapywać choć jego wzrok wręcz palił.
- Przyszłaś tu sama? - Zapytał kiedy wkońcu odstawiłam do połowy pustą butelkę na podłodze. Dokładnie rozejrzałam się po bajecznie kolorowym suficie areny zanim zaszczyciłam go swoim spojrzeniem. Jego wzrok nadal palił, przyglądał mi się z taką ciekawością jakbym była jakimś ciekawym eksponatem w muzeum. To był chyba pierwszy człowiek na świecie który mnie speszył i wywołał delikatny rumieniec na twarzy.
- Tak się niestety złożyło że w moje ręce wpadł tylko jeden bilet. - Wzruszyłam ramionami więc nie trudno było odgadnąć że ten fakt wcale mi nie przeszkadza. - A ty co robisz tu sam? Czy może czekasz na kogoś?
- Ostatnio mało bywałem w londynie i nie bardzo się orientowałem co tu się dzieje, kupiłem bilet dwie godziny temu. - Jego niski głos wzbogacony o chrypkę wywołał u mnie gęsią skórke, wszystko w nim było takie... pociągające.
- Czyli jesteś stąd? - Zapytałam nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego.
- Od jakiegoś czasu tu mieszkam. A ty?
- Nie nazwałabym tak tego. -
Zwęził oczy i doszło do mnie że nasz kontakt wzrokowy to teraz zawody, a ja nie lubiłam przegrywać.
- A jak byś to nazwała?
- Pobytem.
- U rodziny?
- Sama nie wiem.
Zmarszczył brwi. Zapadła cisza, nie tylko między nami ale i na sali. Wyłączyli radio co zwiastunowało godzine koncertu. Światła powoli zaczęły gasnąć ale on milcząc nadal stał w tej samej pozycji co wcześniej.
- Jesteś cholernie intrygująca. - Powiedział cicho a ja poczułam jak jego chrypka brzmi w moich uszach jeszcze przez kilka sekund. Moje kąciki ust drgnęły delikatnie w góre przez co opuścił wzrok na moje wargi.
Wygrałam.
Nagle zapadł mrok i całą arenę wypełnił dźwięk pierwszy gitarowych akordów do Yesterday.
YOU ARE READING
If I Fell (PL Harry Styles FF)
FanficCzy można kogoś pokochać wbrew swojej woli? Elizabeth już dawno wyrobiła sobie opinię "bez kija nie podchodź" ale dopiero teraz pojawił się ktoś kogo to nie zraża. One Direction w trasie jest u szczytu swojej kariery jednak Harry myślami ucieka gdz...