ROZDZIAŁ 1

2.1K 43 4
                                    


Ochroniarz uśmiechnął się do mnie, zeskanował kod z biletu i zaprosił mnie do środka. Weszłam na czerwony dywan i omal nie krzyknęłam kiedy ktoś zza moich pleców zapytał czy nie napije się szampana, oczywiście wzięłam lampke i dalej udałam się korytarzem w stronę schodów. Puls podskoczył mi o parę oczek kiedy wdrapałam się na górę trybun i ujżałam te setki, a raczej tysiące ludzi na dole i na bokach powoli zajmujących swoje miejsca czy tez pchajacych sie bliżej sceny. Arena była ogromna, nad sceną znajdował się wielki ekran a setki świateł właśnie robiły próbe migając kolorami na wszystkie strony. Nadal nie mogłam uwierzyć że tu trafiłam dzięki głupiemu konkursowi w radio.
Przepchałam się przez tłum i wdrapałam sie schodami na wyższy poziom gdzie było kompletnie pusto, przeszłam przez kolejną barierkę z ochroniarzem który poprosił mnie o pokazanie biletu, po czym wskazał mi pierwszy rząd. Podeszłam bliżej barierki i dopiero wtedy zobaczyłam niesforną brązową czupryne wystającą zza oparcia fotela co oznaczało że nie byłam pierwsza, i nie jedna jedyna.
Pomimo panującej tutaj pustki zajęłam miejsce obok właściciela tej czupryny kierując sie wytycznymi na bilecie. Odstawilam szampana na barierce, rozebrałam się z skórzanej kurtki i obdarzyłam chłopaka mało przyjaznym spojrzeniem, nie to żeby specjalnie, po prostu z przyzwyczajenia. Dopiero teraz mogłam dostrzec że jego średniej długości włosy były chyba bardziej nieposkromione niz moje czarne loki, uciekały we wszystkie kierunki zasłaniając jego oczy i wykręcały się pod naprawdę wszystkimi kątami. Przypominał.... Odruchowo uniosłam brew do góry chcąc przypomnieć sobie gdzie mogłam go poznać ale kiedy tylko nasze spojrzenia się skrzyżowały odwróciłam wzrok i pospiesznie usiadłam w miękkim fotelu.

- Chcesz piwo? - Głos sąsiada wyrwał mnie z zamyślenia. Odwróciłam się zaskoczona w jego stronę.

Był stanowczo za blisko.

Dzieliło nas nie więcej niż pół metra. Zapomniałam języka w ustach kiedy spojrzałam na jego pełne wargi na których błądził lekki uśmiech przez który w jego policzkach pojawiły się dwa urocze dołeczki. Kiedy odgarnął do tyłu swoje niesforne włosy odkrywając oczy w kolorze khaki moje serce zabiło szybciej. Nie wiem co ten chłopak właśnie zrobił ale moim ciałem zawładnął paraliż a wewnętrzne organy przewróciły mi się na lewą stronę.
- Są za darmo. - Dodał zachrypnięty a kiedy nie uzyskał odpowiedzi zmarszczył brwi, prawdopodobnie biorąc mnie za niemowę. Nie miałam pojęcia co było ze mną nie tak, nie mogłam
się ocknąć i mimo że to trwało sekundy dla mnie ciągnęło się godzinami. W końcu moja część mózgu pozbawiona jakiejkolwiek empatii czy sympatii zareagowała i skarciła mnie za głupote.
- Jasne, dzięki że pytasz. - Odparłam niezamierzonym szeptem ale to starczyło żeby mój sąsiad podniósł się z miejsca i zniknął w tyle balkonu.
Teraz mogłam pozwolić sobie na głośny wydech i rozluźnienie mięśni. Byłam tak bardzo przerażona tym co przed chwilą działo się z moim ciałem że nie byłam w stanie tego sensownie wytłumaczyć. Po prostu stało się, tylko nie do końca wiedziałam co.

- A dowodzik jest? - Dobiegł mnie głos zza pleców, moje usta wykrzywiły się w pogardliwym uśmieszku. - Uważaj bo jest lodowate. - Podał mi piwo i oparł się tyłem o barierke kładąc łokcie na poręcz, przybrał taką pozycje że grzechem byłoby nie zmierzyć go wzrokiem. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to to że był niemal identycznie ubrany jak ja. On najwidoczniej też to zauważył bo szeroko uśmiechnięty puścił do mnie perskie oczko i wymownie spojrzał na moją koszulkę. - Ładny tshirt. - Rzucił niby od niechcenia.
- Twoj też nie jest najgorszy. - Kiwnęłam głową w jego stronę wbijając rozbawione spojrzenie w bliźniaczą koszulkę ze zdjęciem z okładki Abbey Road opinającej się na jego lekko zarysowanej muskulaturze. Przyssałam się do butelki i poczułam jego wzrok na sobie, mimo wszystko nie oderwałam wzroku od punktu na suficie, nie chciałam go na tym przyłapywać choć jego wzrok wręcz palił.
- Przyszłaś tu sama? - Zapytał kiedy wkońcu odstawiłam do połowy pustą butelkę na podłodze. Dokładnie rozejrzałam się po bajecznie kolorowym suficie areny zanim zaszczyciłam go swoim spojrzeniem. Jego wzrok nadal palił, przyglądał mi się z taką ciekawością jakbym była jakimś ciekawym eksponatem w muzeum. To był chyba pierwszy człowiek na świecie który mnie speszył i wywołał delikatny rumieniec na twarzy.
- Tak się niestety złożyło że w moje ręce wpadł tylko jeden bilet. - Wzruszyłam ramionami więc nie trudno było odgadnąć że ten fakt wcale mi nie przeszkadza. - A ty co robisz tu sam? Czy może czekasz na kogoś?
- Ostatnio mało bywałem w londynie i nie bardzo się orientowałem co tu się dzieje, kupiłem bilet dwie godziny temu. - Jego niski głos wzbogacony o chrypkę wywołał u mnie gęsią skórke, wszystko w nim było takie... pociągające.
- Czyli jesteś stąd? - Zapytałam nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego.
- Od jakiegoś czasu tu mieszkam. A ty?
- Nie nazwałabym tak tego. -
Zwęził oczy i doszło do mnie że nasz kontakt wzrokowy to teraz zawody, a ja nie lubiłam przegrywać.
- A jak byś to nazwała?
- Pobytem.
- U rodziny?
- Sama nie wiem.
Zmarszczył brwi. Zapadła cisza, nie tylko między nami ale i na sali. Wyłączyli radio co zwiastunowało godzine koncertu. Światła powoli zaczęły gasnąć ale on milcząc nadal stał w tej samej pozycji co wcześniej.
- Jesteś cholernie intrygująca. - Powiedział cicho a ja poczułam jak jego chrypka brzmi w moich uszach jeszcze przez kilka sekund. Moje kąciki ust drgnęły delikatnie w góre przez co opuścił wzrok na moje wargi.
Wygrałam.
Nagle zapadł mrok i całą arenę wypełnił dźwięk pierwszy gitarowych akordów do Yesterday.

If I Fell (PL Harry Styles FF)Where stories live. Discover now