ROZDZIAŁ 7

280 28 1
                                    

" Mmmmmm nie ma to jak nasze brudne deszczowe angielskie powietrze, tak tęskniłem za domem że teraz nie wyjdę z niego przez tydzień! Już trzeci dzień siedzę więc jestem na półmetku ;-) " Przeczytałam z usmiechem wiadomość od Niall'a do którego zbliżyłam się przez ostatni czas bardziej niż do własnej matki która swoją drogą pojawiła się w drzwiach kilka dni temu z zasinioną twarzą.

Tłumaczyła się wypadkiem samochodowym ale ja przecież dobrze wiedziałam że to jej nowy facet traktował ją jak przedmiot ale ona była na tyle głupia żeby kłamać mi i przed samą sobą. Byłam tak bardzo zażenowana jej zachowaniem że jej siniaki przestały mnie już ruszać, jedyne co mnie w nich irytowało to to że przez nie moja matka przesiadywała całe dnie w domu. Zmusilo mnie to poszukiwań własnego mieszkania, dzięki pracy w Bandit i sporych napiwkach jakie tam dostawalam obliczyłam że stać mnie na wynajem małego max 40sto metrowego mieszkanka w okolicy. Spędzałam więc całe dnie poza domem unikając towarzystwa rozgadanej matki, ostatnie czego chciało mi się słuchać to było jej pouczanie mnie jak powinnam wyglądać, jak nie powinnam wyglądać, jak muszę się zachowywać i jak nieodpowiedzialne jest palenie papierosów. Czy ona nie była świadoma że jest ostatnią osobą która ma prawo robić mi takie kazania? Zdecydowanie wolałam kiedy nie wtrącała swojego nosa w moje życie.

Dzisiaj tak jak każdego dnia po pracy wpadłam do domu i bez słowa zaczęłam wspinać się po schodach kiedy zaskoczył mnie głos matki.

- Elizabeth? Możesz przyjść na momencik do jadalni? - Zawołała swoim zwykłym sztywnym głosem. Chcąc mieć to jak najszybciej za sobą zostawiłam torbę w połowie schodów i wróciłam się na dół starając ukryć mine męczennika którą przybierałam za każdym razem kiedy stawałam z tą kobietą twarzą w twarz.

- Tak? - Powiedziałam na wydechu opierając się o framugę drzwi. Moja mama jak zwykle idealnie ubrana i pomalowana siedziała przed talerzem z chińszyzną zamówioną z butiku za rogiem, był to kolejny dowód jak świetną matką była. Czarne włosy ułożone w duże fale opadały na jej policzki pomagając makijażowi zakryć fioletowo-zielone znaki które mimo upływu czasu bledły wolniej niż obie byśmy sobie tego życzyły. Zanim zaszczyciła mnie swoim lodowym spojrzeniem skrzyżowała ręcę na stole i kilkakrotnie zastukała idealnymi paznokciami w dębowy blat.

- Był tu dzisiaj jakiś chłopak. Pytał o ciebie. - Rzuciła mi pytające spojrzenie ale ja nie bardzo wiedziałam jak mam jej to wytłumaczyć. Chyba to wyczuła po dodała: - Wysoki przystojny brunet, z taką burzą loków na głowie.

Zaschło mi w ustach.

- Przedstawił się? - Zapytałam starając zachować naturalną barwę głosu.

- Wydaje mi się że Harry. Tak, napewno Harry. Znasz go?

Znam go? Może i znałam ale później wyjechał na ponad miesiąc i przez ten czas nawet nie próbował skontaktować się ze mną zapewne zajęty swoją dziewczyną. Jak miał czelność pojawiam się w moich drzwiach po tych wszystkich artykułach i zdjęciach które krążyły wokół jego związku? Był na tyle głupi że nie pomyślał że zdaża mi się korzystać z internetu?

- Znasz czy nie. bo jeżeli nie będę musiała powaznie porozmawiać z właścicielem na temat zmiany portiera skoro wpuszcza tu byle kogo. - Ponagliła mnie oburzona matka.

- Mhm, kojarzę go. Odprowadzał mnie kiedyś do domu. A teraz wybacz ale się spieszę. - Powiedziałam i żwawym krokiem wyszłam z pokoju zanim zdążyła walnać mi monolog o sprowadzaniu obcych facetów do jej domu. Jakby w ogóle w nim przebywała. Pogrążona w myślach wzięłam szybki prysznic i wciągnęłam na siebie czarne leginsy i starą koszulkę Bon Jovi którą kiedyś dostałam od taty, spięłam mokre włosy klamrą i zarzuciłam worek na ramie zanim niepostrzeżenie wypadłam  z domu. Spieszyłam się na umówioną rozmowę o mieszkanie, niedaleko King's Cross w małej ale zadbanej kamienicy. Kiedy odpaliłam auto w głośnikach rozbrzmiało The Cure które jakoś umiliło mi te cholerne londyńskie korki, mimo że komunikacją miejską transport był niemalże dwukrotnie krótszy ja nie potrafiłam odejść się bez mojego pachnącego tytoniem i wiśniami volvo.

Godzine później w szerokim uśmiechem na twarzy podpisywałam umowę o wynajem co oznaczało swój pierwszy własny kąt i początek prawdziwie dorosłego życia. Poszczęściło mi się bo odrazu dostałam klucze pod warunkiem że sama posprzątam po poprzednich gospodarzach którzy tylko zapomnieli odkurzyć tych cholernych dywanów które były jedynym minusem tego mieszkania. Kuchnia była połączona z salonem, wszystko było w czerwonej cegle z wyjątkiem jednej brązowej ściany na której wisiał wielki obraz kupiony na bazarze, Szafki były szare, sprzęty kuchenne czarne a mały pokoik który już jutro miał się stać moją sypialnią zawierał duże wysłużone łóżko które zaskrzypiało pod moim ciężarem. 

- Cześć Lizzy - Powitał mnie głos Oliver'a w słuchawce. Usmiechnęłam się od ucha do ucha, rzadko kiedy ze sobą rozmawialiśmy i zaczynałam za nim poważnie tęsknić. W końcu był moim przyjacielem  odkąd tylko sięgam pamięcią, mimo że byliśmy przyzwyczajeni do odległości pomiędzy nami to ostatnimi czasy znosiłam to jakoś gorzej, może dlatego że mieliśmy dla siebie coraz mniej czasu? 

- Nie zgadniesz co! - Krzyknęłam podekscytowana. nie czekając na jego odpowiedz dodałam:  - Mam swoje mieszkanie! Właśnie dostałam klucze i leże na moim nowym łóżku w swojej własnej sypialni. 

- Nie pierdol! Chcę je zobaczyć, może wpadne w jakiś weekend?

- Hola hola - Zaśmiałam się melodyjnie - Daj mi je najpierw urządzić! Jest tu kilka mebli, musze kupić pościel, sztućce i inne pierdoły o których nigdy wcześniej nie myślałam. Dobra Malfoy kończę bo muszę jeszcze zadzwonić do Niall'a, odezwę się później ok? 

- Trzymaj się mała.

 Kiedy rozłączył się szybko wybrałam numer do Niall'a z kłtórym nie widziałam się od... Właściwie od tego dnia w którym się o ironio losu poznaliśmy. Po sześciu sygnałach już miałam się rozłączyć kiedy usłyszałam zaspany głos. 

- Halooo, kto mówi?

Roześmiałam się głośno. W ciągu ostatnich 10ciu minut śmiałam się częściej niż przez ostatni miesiąc razem wzięty.

- Czy ty znowu spałeś Niall'u Horan'ie? 

- Ohh, cześć Lizzy. Ja nie spałem tylko ucinałem sobie drzemkę, chyba mi wolno prawda? Mam urlop. 

- Oh jasne jasne, wybacz że ci przeszkadzam ale właśnie dostałam klucze do własnego mieszkania i...

- Czekaj co? - Przerwał mi Niall tym samym zaspanym głosem, 

- Tak tak, dobrze słyszałeś, Zastanawiam się czy  nie masz ochoty wybrać do ikei czy....

- Jasne że chcę! Przegadaliśmy tyle tygodni że muszę się w końcu z tobą zobaczyć. - Powiedział weselszym głosem przez co wyszczerzyłam w uśmiechu zęby do sufitu. - Nie wiem, podjadę po ciebie? Podaj adres a postaram się tam dotrzeć do godziny.

 Kiedy po obejrzeniu całego odcinka AHS usłyszałam pukanie do drzwi omal serce nie wypadło mi z piersi. W biegu zapiełam spodnie i po chwilowej szamotaninie?  z zamkami u drzwi otworzyłam je i po drugiej stronie powitał mnie uśmiechnięty blondyn z wielkim kartonem w rękach.

- Przyda ci się zastawa, czyż nie? - Zawołał radośnie, już prawie zapomniałam jak dobrze jego głos brzmi na żywo. Pośpieszyłam go z odsawieniem kartonu i rzuciłam się na jego szyję czując się jakbym witała się z wieloletnim przyjacielem. Ucieszyło mnie że nie było pomiędzy nami żadnego skrępowania, od pierwszej minuty zachowywaliśmy się jak najlepsi przyjaciele przegadując jeden drugiego. W takiej atmosferze minęła nam podróż do sklepu, omawialiśmy każdy detal mojego nowego domu, robiliśmy notatki na telefonie i w rozmowe wplataliśmy stare zabawne opowieści których każdy miał w nadmiarze. 

- Harry o ciebie pytał - Powiedział Niall po tym jak wróciłam z łazienki. Zachłysnęłam się powietrzem. 

- Kiedy?

- Oh, przez ostatni miesiąc codziennie ale chodzi mi o teraz, dzwonił przed chwilą i mówił że był u ciebie rano ale byłaś w pracy więc teraz za wszelką cene chcę się dowiedzieć gdzie.

If I Fell (PL Harry Styles FF)Where stories live. Discover now