*rankiem następnego dnia*
Siedzialam na krzesełku obok Greysona. On jeszcze nie wybudzil się po operacji. Po chwili ktoś zapukał do drzwi. Myślałam ze to mama, ale zobaczyłam Justina. Był normalnie ubrany. Nie krył sie przed ludźmi. To dziwne, nikt za nim nie krzyczał, nie biegał, nikt nie robił zdjęć.
- Hej. Co z nim? - zapytał
- Nie wiem, nie chcą mi powiedzieć. Miał w nocy operację. - Opowiedzialam przygnębiona.
- Wyglądasz na zmęczoną. Długo tu siedzisz?
-Całą noc
-To może idź już do domu. Ja zostanę.
- Nie. Poczekam aż sie wybudzi. Chce z nim pogadać.
- Okej - Justin usiadł obok mnie. Siedzieliśmy około pół godziny w milczeniu, aż w końcu usłyszelismy głos Greysona
- C..co ja tu ro...obie ? - wydukal
- Uratowałeś małą dziewczynkę. Wpadles pod samochód - Opowiedzialam usmiechając się. Greyson wyglądał marnie. Miał rozcięte czoło i był strasznie posiniaczony. Miał nogę w gipsie.
-Ajj.. - jęknął przesuwając się lekko.
-Co jest? Zawołac kogoś? - zapytałam i szturchnelam Justina żeby po kogoś poszedł.
- Nie - Greyson zacisnął mocno zęby. Wtedy wszedł lekarz. Wzięli go na badania. Zostałam sama z Justinem.
- Jak to zrobiłeś że nie ma tu żadnych paparazzi ani żadnych fanek? - zapytałam
- Są. Ale nie pozwoliłem im wejść. Powiedziałem, że jak wrócę to poświęce im chwile - odpowiedział
- Będziesz miał na to ochotę? - dziwiłam się
- Nie, ale czego się nie robi dla przyjaciół. - siedzieliśmy i rozmawialiśmy przez równą godzinę. W końcu przywieźli Greysona na wózku. Pomogli mu się położyć. Nie było to łatwe. Greyson był słaby i wszystko go bolało. Strasznie się wyginał i wydawał dziwne dźwięki. Bałam się o niego. W końcu się udało. Lekarz poprosił Justina na chwilę za drzwi. Ja siedziałam i chwyciłam Greysona za rękę. On chciał mi coś powiedzieć, ale nie zdołał wydusić z siebie dźwięku.
- Nic nie mów. Odpoczywaj - powiedziałam powstrzymując płacz. Po chwili Justin wrócił
- Co ci powiedział ?- zapytałam
- Greyson ma złamaną nogę w dwóch miejscach, dwa złamane żebra i lekki, ale bolesny uraz kręgosłupa. Nic mu nie będzie. Poleży trochę i wyzdrowieje. - powiedział Justin i uśmiechnął sie
- Jejku ! Tak się cieszę że to nic poważnego. - przytuliłam go z całej siły. Wtedy weszła mama Greysona. Justin ustąpił jej miejsca, a sam wstał. Opowiedział co się stało i co mu jest. Pani Chance się popłakała. Ja nie wytrzymałam i poszłam w jej ślady. Justin bezradnie stał. Nie wiedział co robić. Wpatrywał sie z bólem na leżącego przyjaciela. Siedzieliśmy tak bardzo długo. W końcu pani Chance powiedziała że odwiezie mnie do domu, żebym sie wyspałała i ochłonęła po tym wszystkim. Zgodziłam się. Justin został jeszcze z Greysonem.
W domu bardzo szybko zasnelam. Nie miałam siły na nic. Cieszyłam się tylko ze Greyson tak szczęśliwie wyszedł z tego wypadku.
***
Dość długo pisałam ten rozdział. Sama nie wiem co o tym myśleć. Proszę, komentujcie albo piszcie na twitterze (@luvmyreed)
W następnym rozdziale sporo o Greysonie, ale też o natrętnych paparazzi. Stanie się coś czego się chyba nikt nie spodziewa. Bądźcie cierpliwi.
Pozdrawiam x