Rozdział V

4 0 0
                                    



     Droga młodego czarodzieja minęła bardzo szybko i już w zaledwie trzy tygodnie po jego wyjeździe Arl otrzymywał informacje o działaniach na froncie. Były one wielce nieprzychylne i zwiastowały ciemne dni w Królestwie.

     Z raportów zwiadowców wywnioskowano, iż do wszystkich szkarad wydobywających się ze Szklanych Gór dołączyły grupy czarnoksiężników. Drugą wiadomością była informacja, że dowodzi nimi osoba znana pod nazwą Assatur.

     Droga przez lasy, a właściwie puszcze Garlanu nie należała do najprostszych. Srebrno brody mag z ulgą przyjął odmianę terenu w postaci polany oraz rozległego nad nią błękitnego nieba. Arl rozejrzał się po strudzonych obliczach kompanów, podróżowali od trzech dni bez prawie żadnej przerwy.

     Niezbyt daleko po parę godzin drogi znajdowała się niewielka wieś, więc po krótkiej naradzie skierowali się tam aby uzupełnić siły i zapasy. Od tej chwili wyprawa mijała im przyjemnie, mimo iż była to wyprawa wojenna. Kopyta koni rytmicznie postukiwały o kocie łby a cały ekwipunek szeleścił i zderzał się ze sobą. Południowe słońce nagrzewało metal, a jego blask odbijał się niby pochodnia w jasny dzień. Dowódcy oddziałów nie oszczędzali zbytnio koni, mieli dużo luzaków. Wraz z Arlem postanowili że muszą przebyć jak najwięcej drogi w ciągu trzech tygodni. Resztę czasu przeznaczą na odpoczynek koni i ludzi.

     Mag przejeżdżając koło krzaków usłyszał szelest. Pierwszą myślą która go ogarnęła było zdziwienie. W tym lesie nie było praktycznie żadnych zwierząt po Wielkiej Wojnie Magów w 1000 roku p.n.e.

     Arl zjechał do środka kolumny. Zauważył, że inne robią tak samo. Nie dając po sobie poznać powiedział o tym Allys i innym. Z daleka wyglądali jakby ucinali sobie przyjacielską pogawędkę.

     Czarodziej wypił miksturę wyostrzającą zmysły. Teraz bardzo dokładnie słyszał i czuł, że to co jest w lesie, jest ogromne.

     Chwile później jego potwierdzenia przypuściły się.

     Na drogę wpadł rozjuszony Bies, wzbijając potężną chmurę dymu i piasku. Cała okolica nabrała zapachu siarki i słodkiego odoru gnijącego mięsa.

     Futro na karku mu się zjeżyło a mięśnie napięły. Warczał tak, że trzęsła się cała polana. Zadarł łeb do góry prezentując swe rogi podobne do korony drzew.

- Cholera, weszliśmy na jego teren ! – Krzyknął Arl – Szybko, pole siłowe !

Biesy przeważnie mają pięć metrów wzrostu.

Ten miał dwadzieścia.

Monstrum rzuciło szybko okiem na czterystu zbrojnych i grupkę magów. I rozpoczęło szarżę na magów, mających zbyt mało czasu na utworzenie pola siłowego....

Koniec Tomu I 

~~

No i to by było na tyle z tej krótkiej i mam nadzieję ciekawej i interesującej opowieści. 

Kiedyś może to dokończę...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 11, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Szczyty Gór Tom IWhere stories live. Discover now