Siedziałam na ławce. Widząc krople deszczu wyjątkowo zrobiło mi się smutno. Zazwyczaj kochałam na nie patrzeć, gdy spadały z nieba uderzając o ziemię, ale teraz jakby wszystko się odmieniło. Może to przez nudę panującą, przez którą wszystkie wspomnienia wracają. Mimo, że są one szczęśliwe, to jednak zadają delikatny ból, który z każdą chwilą staje się większy.
Próbując odgonić od siebie to wszystko jak zwykle przymknęłam powieki i chwyciłam się za czoło. Niestety poskutkowało to tym, że moje oczy uroniły kilka łez. Po prostu czułam, że dłużej już tak nie wytrzymam. Za długo kłębiłam to w sobie. Tyle razy słyszałam o tym, że nie należy kumulować negatywnych emocji, bo po ich nagromadzeniu człowiek jest w stanie wyrzucić je wszystkie naraz, co może mieć zły skutek.
Usłyszałam zbliżające się w moją stronę kroki. Nie patrząc kto to, szybko otarłam łzy, w końcu nie mogłam wyjść na jakąś beksę. Zrobiłam jeszcze dwa głębokie wdechy na uspokojenie i starałam się udawać, że wszystko jest w porządku.
Moja towarzyszka bądź towarzysz usiadł tuż obok mnie. Przyznam się, że nie cieszył mnie ten fakt. Wolałam teraz mieć więcej przestrzeni wokół siebie, ale nic na to nie poradzę, przystanek to w końcu miejsce publiczne i nikogo nie mam prawa stąd wypędzać. Jedyne co mogłam zrobić w tej chwili to zachować opanowanie i spokojnie poczekać na przyjazd autobusu. Swoją drogą to mam nadzieję, że nie będzie żadnej niespodziewanej kontroli biletów i uda mi się jakoś dojechać do domu.
Z rozmyślania wyrwało mnie coś niepokojącego. Poczułam czyjąś dłoń gładzącą wierzch mojej skóry od nadgarstka aż do końcówek palców. Normalnie bym ją zabrała, ale ten dotyk był taki znajomy. Miałam pewne podejrzenia, kto to może być, ale przecież to niemożliwe. Jakby mnie w ogóle tu znalazł? Momentalnie spojrzałam na osobnika siedzącego obok i dostrzegłam Michaela patrzącego prosto w moje oczy. Czułam, że to nie może skończyć się dla mnie dobrze. Nagle przeniosłam wzrok na nasze dłonie i zrozumiałam, że jak tego nie powstrzymam to się zaraz rozkleję. Jak oparzona schowałam ręce do kieszeni i na ile mogłam, na tyle odsunęłam się od niego, wycierając pewnie przy okazji cały brud z ławki, ale teraz to nie miało większego znaczenia.
-Co jest? - Usłyszałam z jego ust. Przez myśl przeszło mi, aby udawać, że nie słyszałam, ale w końcu zdobyłam się na odwagę i próbowałam jakoś odpowiedzieć.
-Nic, po prostu... po prostu... źle się czuję... - Powiedziałam pierwszą myśl, która przyszła mi do głowy, aby chociaż odrobinę wyplątać się z odpowiedzi na pytanie.
-W takim razie musi ponownie cię zbadać lekarz. - Powiedział poważnie, a mnie aż zmroziło. Nie będzie mi rozkazywać przecież co mam robić, gdzie przebywać...
-Nie! - Krzyknęłam od razu, czym go najwyraźniej lekko przestraszyłam, bo się wzdrygnął. Po chwili jednak zaczął się śmiać.
-Przecież żartuję. Dobrze wiem, że nic ci nie jest. - Popatrzyłam na niego niepewnie. Czyżby on od początku wiedział, że to wszytko było udawane i zamknął mnie "za karę" w tym głupim szpitalu? - I wydaje mi się, że musimy porozmawiać.
-Myślałam, że ten tekst jest zarezerwowany dla kobiet. - Westchnęłam, po czym spojrzałam na niego. - O czym chcesz rozmawiać? Wydaje mi się, że wszystko co było do powiedzenia to już sobie wyjaśniliśmy.
-Mylisz się. Nie wszystko. - Zrobił krótką przerwę. Przybrał minę jakby się nad czymś zastanawiał. - Tak właściwie to nic sobie nie wyjaśniliśmy.
-Ty tak twierdzisz, ja myślę, że to nie ma... - Nie pozwolił mi dokończyć, bo zrobił to za mnie.
-Sensu? To chciałaś powiedzieć? Wszystko ma sens, tylko czasami nie umiemy tego dostrzec. - Te słowa utknęły mi mocno w pamięci. Coś mi się wydaje, że będą mi towarzyszyć przez długi czas jako motto życiowe. - To co, porozmawiamy w końcu jak cywilizowani ludzie?
![](https://img.wattpad.com/cover/115835766-288-k852176.jpg)
CZYTASZ
PRZYJAŹŃ? A może...coś więcej? / Michael Hayboeck
FanfictionDiana przyjeżdża na wakacje do swojego kuzyna. Poznaje tam jego najlepszego przyjaciela, z którym od razu się zaprzyjaźnia. Czy będzie z tego coś więcej?