Rozdział #2

57 8 4
                                    

- Kim jesteś!? - powtórzyłam
oschle pytanie, trochę bardziej zdenerwowana.
- Jestem Brian, mam 16 lat i, możesz w to nie uwierzyć, ale... jestem dzieckiem anioła...

Przez kilka minut milczałam nie wiedząc co powiedzieć. O co mu chodziło? Jakie dziecko anioła!? On chyba ma coś z głową... -pomyślałam.
- Dobrze się czujesz? - zapytałam w końcu.
Jasne, a co? - odpowiedział zdziwiony.
Nic. - wzruszyłam ramionami - Na pewno nie jesteś chory? - ponowiłam pytanie.
- Skąd ten pomysł??? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- No... - zaczęłam - Bo wygadujesz dziwne rzeczy.
- Czyli? - zapytał. "Cholera, mam już dosyć tej zabawy w kotka i myszkę".
- O co chodzi z tym aniołem!?? - walnęłam prosto z mostu.
- Jakim aniołem? - spytał.
- No... O co chodzi z tym że jesteś... synem... anioła?
- Nie wierzysz mi?
- Nie...
- Dlaczego?
- Bo to nienormalne! - Może jest nienormalne, ale to prawda...                                                       - Aha - odpowiedziałam oschle
- A kim są ci faceci których widziałam na korytarzu w szkole?
- To upadłe anioły, polują na nas, dzieci aniołów i zabijają aby uzyskać siłę. Jesteśmy skazani na ich ataki aż do ukończenia 17 lat.
- A co się dzieje kiedy ukończycie 17 lat? - spytałam zaciekawiona.
- Zostajemy mianowani na pomocników aniołów, pomagamy innym aniołom i archaniołom podczas ich misji itp. - Czyli za rok będziesz już strażnikiem?
- Tak... - powiedział ze smutkiem.
- Czemu jesteś smutny? Ja gdybym została pomocnikiem anioła to skakałabym z radości! - powiedziałam i zachichotałam wyobrażając to sobie. - Kiedyś się cieszyłem, ale... - nie dokończył, ponieważ w tym samym momencie ktoś zaczął walić w drzwi wejściowe. Podskoczyłam ze strachu, natychmiast podbiegłam do nich, wyjrzałam na zewnątrz przez wizjer i zobaczyłam Katy... Szybko otworzyłam drzwi, czego od razu pożałowałam ponieważ moja przyjaciółka runęła na mnie. ''Cholera'' - pomyślałam próbując
się spod niej wydostać.
- Brian, mógłbyś mi pomóc? - zawołałam do chłopaka, który nadal siedział w salonie.
- Jasne - usłyszałam w odpowiedzi i chwile później usłyszałam jego kroki zbliżające się do mnie.
- Co się... O boże... - nagle stanął jak wryty. Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale kiedy spojrzałam na Katy to zrozumiałam... Była cała we... krwi... Ona i krew to raczej... Hmm... Niecodzienny widok... Z tego co pamiętam (a w tym momencie pamiętałam naprawdę niewiele) to unikała krwi, a kiedy tylko ją widziała robiło jej się niedobrze...
- Możesz mi wreszcie z nią pomóc? - przerwałam ciszę która zapanowała po jego słowach.
- Tia, mogę, ale mi się nie chce... - powiedział z wrednym uśmieszkiem i poszedł sobie do pokoju który mu przygotowałam. - ''dupek'' - pomyślałam - ''No i co ja teraz zrobię?'' Ona jest strasznie ciężka...'' Zamknęłam oczy, wyobraziłam sobie że koło mnie pojawia się wielki niedźwiedź i bierze Katy na swój grzbiet. Otworzyłam oczy...
- Nie... To niemożliwe... - powiedziałam sama do siebie. Przede mną stał biały jak śnieg niedźwiedź z moją przyjaciółką na grzbiecie... Wyglądało dokładnie tak jak w mojej wyobraźni... Po chwili on powoli do mnie podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.
- Gdzie mam ją zanieść pani? - usłyszałam czyjś głos w mojej głowie. Popatrzyłam się zdziwiona na niedźwiedzia. ''Czy on właśnie do mnie przemówił???'' - pomyślałam.
- Tak, przemówiłem. - znów go usłyszałam.
- Ale jak to jest możliwe? - zapytałam go w myślach.
- Tak samo jak to że anioły istnieją. - odpowiedział i prychnął ze zniecierpliwieniem
- A więc? Gdzie mam ją zanieść?
- Do pokoju gościnnego. - zwierzak wywrócił oczyma
- Czyli gdzie?
- Chodź za mną, zaprowadzę cię. - powiedziałam i zaczęłam wchodzić po schodach. Gdy dotarliśmy do pokoju niedźwiedź położył Katy na łóżku a ja zaczęłam opatrywać jej rany. Podczas tej czynności cały czas rozmawiałam z ''miśkiem'' (tak go przezwałam ponieważ oprócz tego że jest niedźwiedziem, to jest niewyobrażalnie miękki a jego biała sierść lśni w ciemności). Opowiedział mi o sobie wiele rzeczy. Ma na imię Zefir, jest moim rówieśnikiem i urodził się w tym samym momencie co ja, ma 2 siostry i brata. Jest moim zwierzęcym strażnikiem i tylko ja mogę zrozumieć co mówi. Podobno od dziecka przygotowywał się w Akademii Strażników żeby objąć tę funkcję. Rozmawialiśmy do późna w nocy i zasnęliśmy dopiero nad ranem. Zefir na podłodze, a ja położyłam się tuż obok niego i oparłam na niego głowę...

Nad ranem

Obudziłam się wtulona w wielkiego, białego niedźwiedzia. W pierwszym momencie się przestraszyłam, ale po chwili wróciły do mnie wspomnienia z wczorajszego dnia i przestałam się bać. No bo w końcu, czego? Przecież ten ''straszny'' niedźwiedź jest moim strażnikiem! Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi...
- Proszę - powiedziałam. Do pokoju wszedł Brian i uśmiechnął się do mnie. Chwilę później spojrzał na Zefira, który właśnie wyciągnął na podłodze i zrobił wystraszoną minę.
- Czemu tu jest ten stwór? - zapytał i wskazał na niego.
- Nie masz się czego bać -powiedziałam i się uśmiechnęłam
- Nic ci nie zrobi.
- A skąd możesz to wiedzieć? Powiedział ci to? - powiedział z lekkim powątpiewaniem i ironią w głosie.
- A żebyś wiedział. - odpowiedziałam nieco zdenerwowana.
- Ta... Jasne... Myślisz że ci uwierzę??? - parsknął.
- Nie, ale myślę że Zefirowi uwierzysz... - powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się kpiąco.
- Zefir! Pobudka! Czas wstać! - zawołałam w myślach.
- No co... - jęknął niedźwiedź.
- Obudź się! Mam dla ciebie propozycję. - powiedziałam.
- Jaką? - zapytał.
- Zrobię ci najwspanialsze niedźwiedzie śniadanie pod słońcem.
- Oki - powiedział już totalnie rozbudzony - A co ja mam zrobić w zamian?
- Niewiele... Musisz tylko nastraszyć tego tam... - odpowiedziałam i wskazałam lekko głową w stronę Briana.
- Jasne, drobnostka.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się do niego. W tym momencie usłyszałam jakiś krzyk. Wróciłam do rzeczywistości i zauważyłam że to Brian do mnie krzyczy.
- Halo? Clara? Jesteś tam? Wszystko w porządku? - zapytał się wyraźnie wystraszony.
- Oczywiście, a coś się stało? - zapytałam z nutą obojętności i frustracji w głosie.
- Ja do ciebie coś mówi, a ty siedzisz i gapisz się w jeden punkt. - powiedział. - Po prostu się zamyśliłam... - warknęłam.
- Od kiedy jak człowiek się zamyśla to przestaje oddychać? - odpowiedział wyraźnie rozdrażniony.
- Że co!? Przecież to niemożliwe! Już bym nie żyła!!! - wykrzyknęłam zdziwiona i spojrzałam na Katy, która mruknęła coś niezrozumiałego przez sen i przewróciła się na drugi bok
- Dobra, później o tym pogadamy.
- Dlaczego?
- Serio, jeszcze nie zauważyłeś? - zapytałam i wskazałam palcem na łóżko.
- Aaa... Ok, już nic nie mówię. - powiedział - Ale i tak będziesz musiała mi to wyjaśnić... - dodał.
- Czyli co?
- No... Dlaczego przestałaś oddychać, no i co jej się stało... - wskazał skinieniem głowy na Katy.
- Nie wiem... - Myślę że... - urwałam.
- Myślisz że co?
- Nieważne, powiem ci potem. - szybko zakończyłam ten temat.
- Ale... - Żadne ale... Później się dowiesz, to już postanowione... - przerwałam mu wypowiedź.
- Ale ja chcę wiedzieć teraz... - nie odpuszczał chłopak ''Czy on da mi wreszcie spokój???'' - pomyślałam i postanowiłam że jak jeszcze raz się odezwie na ten temat to zawołam Zefira.
- Halo, Clara... Znowu się zamyśliłaś... - powiedział, a ja natychmiast przerwałam swoje rozmyślania...
- Sory, mam tak czasami - powiedziałam w końcu.
- To co, powiesz mi czy będę musiał cię do tego zmusić? - ''On mnie??? Po prostu boki zrywać''. - pomyślałam
- Nic ci nie powiem... Jeszcze nie czas na to. A teraz wyjdź z pokoju bo chcę się wreszcie trochę ogarnąć...
- Nie pójdę dopóki mi nie powiesz - ''Postawił twardo na swoim... Czas na wprowadzenie w życie plan B''. - pomyślałam.
- Zefir! Już czas! Wygoń go z tąd bo nie zamierzam więcej strzępić sobie języka. - zawołałam w myślach do mojego strażnika. W tym momencie wielki, biały niedźwiedź skoczył jak strzała w kierunku chłopaka i przygwoździł go do podłogi, stając na jego piersi...

____________________________________

Hejka!

2 rozdział i 1350 słów!
Wena w dalszym ciągu mnie nie opuszcza i czasami siedzę sobie pół dnia i wpisuję to co mi przyjdzie do głowy (jest tego sporo) *-*
Ten rozdział opublikowałam o jeden dzień wcześniej niż miałam w planach...
Jeśli zauważycie jakieś błędy w ortografii bądź składności zdania, powiadomcie mnie o tym.
Następny rozdział ukaże się w następnym tygodniu, w sobotę lub niedzielę...
Piszcie w komach pytania do mnie, z chęcią będę na nie odpowiadała...

Zwierzęcy Anioł - Tajemnica (Zawieszone (brak weny))Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz