Rozdział 13

5.9K 439 226
                                    

~Czarny Kot~

Opuszczonych magazynów w Paryżu i jego okolicach jest multum. Skąd mam niby wiedzieć, do którego powinienem się udać, aby odnaleźć Marinette? Nim przeszukam je wszystkie minie cała wieczność, wtedy może być już za późno. Boję się myśleć, o tym, co ten chory człowiek może jej zrobić. 

Postanowiłem zacząć od tych magazynów najbliżej mieszkania Marinette. Jeśli została ogłuszona lub w jakikolwiek sposób odurzona, porywacz nie mógł ryzykować tym, że się wybudzi, dlatego najpewniej nie zawlókł jej daleko. Poza tym chce, żebym ją znalazł, dlatego zapewne myślał podobnie jak ja w tej chwili. Pogrywa sobie ze mną, co denerwuje mnie jeszcze bardziej. 

~Marinette~

Siedziałam znudzona w tej samej pozycji już którąś godzinę, bo nie miałam zbyt dużego pola manewru. Straciłam rachubę czasu i sama nie wiem, czy minął już jeden dzień, a może jest dopiero wieczór, gdyż okna były pozaklejane lub zakryte pozostałościami kartonowych pudełek, a jedynym co mogło naprowadzić mnie na jakikolwiek trop, były odgłosy zza owych okien. Gdybym miała kredę, zaznaczałabym kolejno upływające minuty na ścianie jak w więzieniu. 

Blondyna nie było od dłuższego czasu, co sprawiało, że całkowicie nie miałam się czym zająć. Chłopak ciągle mnie zagadywał, zadawał pytania, na które nie miałam ochoty odpowiadać, ale również opowiadał ciekawe historie, czym zajmował mnie na parę minut. Pozostały mi jedynie karty do gry, które zdążyły mi się już znudzić, dlatego tępo wpatrywałam się w ułożony przeze mnie niestabilny domek.

- Czarnemu Kotu chyba nie śpieszno, żeby cię odebrać. - Usłyszałam spokojny głos blondyna, przez co podskoczyłam na krześle, jak poparzona. Uspokoiłam się, gdy zwróciłam na niego swój znudzony i pełen goryczy wzrok. - Zajmuje mu to znacznie więcej czasu niż założyłem. 

- Coś musiało go zatrzymać. 

- Tak, może... - Skinął głową, zdejmując rękawiczki ze swoich dłoni, aby następnie położyć je na stoliku obok mnie. - Widocznie wszystko jest w tej chwili ważniejsze od ciebie. 

- Próbujesz grać mi na emocjach? 

- Tak, może...

Prychnęłam w odpowiedzi i oparłam plecy o krzesło, w celu ukazania swojej nieprzejętej, wyluzowanej postawy, jednak w środku kłóciłam się sama ze sobą. Głowa pękała mi od myśli i najróżniejszych emocji. Byłam zła, smutna, przestraszona, pełna nadziei... po prostu zmieszana. Wiem, że o to właśnie blondynowi chodzi, ale trudno jest nie przejmować się takimi rzeczami, gdy jest się zamkniętym w nieznanym nikomu miejscu z własnymi myślami, czekając na kogokolwiek i prosząc o wybawienie. 

Chłopak przybliżył się do mnie i oparł swoją rękę na krześle tuż obok mojej szyi. Spięłam się i przełknęłam głośno ślinę. Blondyn uśmiechnął się tajemniczo, wpatrując się w moje przerażone oczy, których źrenice zmniejszyły się maksymalnie z powodu strachu. Złapał kosmyk moich ciemnych, niemalże granatowych włosów i zaczął bawić się nim, aby następnie zarzucić mi za ucho. Jego dotyk powodował u mnie nieprzyjemny dreszcz i obrzydzenie. Chciałam mu się wyrwać, jednak nie było to możliwie. Mogłam jedynie zacisnąć mocno oczy i czekać grzecznie na rozwój sytuacji. 

- Czuję, jak trzęsiesz się ze strachu, a nie o to mi chodziło. Możesz być pewna, że nic bym ci nie zrobił. - Szepnął wprost do mojego ucha. Zacisnęłam dłonie w piąstki. Z jakiegoś powodu jego słowa napawały mnie niepokojem. 

Twarz blondyna znalazła się przy mojej szyi, a jego oddech miarowo w nią dmuchał, powodując łaskotki, z których nie byłam w stanie się w tym momencie śmiać. Byłam bardziej przerażona niż kiedykolwiek. Siedziałam jak na szpilkach, czekając na najgorsze. 

W pokoju rozległ się dźwięk wybijanej szyby, który podrażnił moje bębenki, gdyż nie byłam przygotowana na taki hałas. Serce maksymalnie przyśpieszyło swoje bicie, chociaż nie wiem, czy było to możliwe. 

- Jeszcze jeden ruch, a wydrapię ci oczy, Felix! 

Nawet we śnie poznałabym ten głos. Taki zdenerwowany, klarowny i wściekły, a z jakiegoś powodu uspokoił mnie, pozwalając na rozluźnienie spiętych mięśni. 

Odetchnęłam z ulgą, gdy blondyn odsunął się ode mnie na bezpieczną odległość. Chciałam się zarazem śmiać, jak i płakać na widok wysportowanej sylwetki, którą ciasno opiewał lateksowy, czarny strój. Przyjrzałam się mu bliżej, bo nie mogłam skupić się na niczym innym. Czarny Kot był teraz dla mnie jak grom z jasnego nieba, jakby sam Bóg się do mnie uśmiechnął. Wiedziałam, że po mnie przyjdzie. Wątpiłam, ale w głębi duszy dalej byłam pewna. Zielone oczy chłopaka przybrały ciemniejszą niż zazwyczaj barwę. Patrząc w nie, widziałam jak płonęły żarliwym ogniem. Czarny Kot był tak wściekły, że trudno jest mi to opisać. 

- Dawno się nie widzieliśmy, Adrien... - Odezwał się w końcu porywacz, zakładając ręce za plecy i odwracając się całym ciałem w stronę wyczekiwanego gościa. 

- A więc jednak Adrien... - Mruknęłam sama do siebie, ale nie uszło to nikomu na uwadze. 

- Zdążyłeś ją przelecieć, a nawet nie zna twojego imienia. Przykre, że dowiedziała się dopiero ode mnie. 

 - Pierdol się. - Odburknął chłopak. 

- Nie ja tu pierdolę, Adrien. 

- Wkurwia mnie, gdy wypowiadasz moje imię! - Wrzasnął w gniewie Kot, ignorując wcześniejszą wypowiedź, jak się okazało, Felixa. 

- Adrien, Adrien, Adrien. - Przedrzeźniał go jak małe dziecko, potęgując furię blondyna. 

Bez zbędnej zwłoki Czarny Kot rzucił się na niego, przewracając go na ziemię, aby następnie zostać odepchniętym nogami. Z trudem ustał na nogach, zostawiając za sobą kurz. Przyglądałam się tej wymianie ciosów i w całym tym zawirowaniu momentami trudno było mi ich odróżnić. Miałam mętlik w głowie. Ich ruchy był identyczne, bliźniacze wręcz. Gdy jeden dostawał w oko, drugi robił dokładnie to samo. Niczym jedna dusza w dwóch ciałach. Szukałam jakiegoś sposobu, aby rozdzielić tę dwójkę nim się pozabijają, chociaż w duszy chciałam, żeby Czarny Kot poważnie poturbował swojego oponenta, aby dać mu nauczkę. 

------------------------------

Długo kazałam wam czekać na ciąg dalszy, co nie? Hehe... he... Przepraszam za to, ale miałam urwanie głowy z moim drugim hobby, które ma niemały priorytet, dlatego ograniczyłam pisanie na parę tygodni. Właściwie nie pamiętam ile, ale czuję się jak po rocznej przerwie :p Liczę na to, że mi wybaczycie i że spodobał wam się długo wyczekiwany rozdział :)))

Uratujesz Mnie, Czarny Kocie? - MariChat [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz