Rozdział 3

9.6K 619 478
                                    

Z zapartym tchem odłożyłam telefon na biurko. Dzwoniła moja mama. Babcia nie czuje się ostatnio najlepiej, dlatego pojechali ją odwiedzić i zawieźć do szpitala na badania. Mimo, że nigdy nie widywałam jej za często jako dziecko i nie byłam z nią szczególnie zżyta, to ten telefon mocno złapał mnie za serce i pozwolił przemyśleć parę spraw. Zły stan mojej babci nie był zadziwiający. Ma już ponad osiemdziesiąt lat. 

Usłyszałam ciche pukanie w okno. Zaskoczona niespodziewaną wizytą, odwróciłam się w stronę dźwięku. Czarny Kot uśmiechnął się do mnie zza szyby. Z trudem odwzajemniłam ten gest. Wpuściłam chłopaka do środka, aby nie dać mu czekać zbyt długo. Usiadłam na łóżku. Od razu zauważył moją zatroskaną minę. 

- Coś się stało? Nie wyglądasz najlepiej. - Stwierdził, wnikliwie mi się przyglądając. 

- To nic ważnego. Nie przejmuj się. 

- Może jeśli mi powiesz, trochę ci ulży. 

Nie mogłam się z nim nie zgodzić. Znamy się bliżej dopiero od trzech dni, a rozmawia mi się z nim swobodnie i po prostu przyjemnie. Oparłam głowę na dłoni i opowiedziałam blondynowi całą historię. O tym, że dzwoniła do mnie mama, że powiedziała o złym stanie zdrowotnym babci. Takie rzeczy zawsze są przygnębiające, nieważne jak blisko jest się z daną osobą. Po prostu ciężko jest o tym słyszeć. 

Kot nie odezwał się ani słowem, aby mi nie przeszkadzać. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Szybko ją starałam, żeby chłopak nie zauważył, ale jego wzrok długo był we mnie utkwiony, dlatego nie mogłam ukryć przed nim najmniejszej rzeczy. Czarny Kot przyciągnął mnie bliżej siebie i posadził między swoimi nogami, które skrzyżowane miał po turecku. Przytulił mnie mocno, uspokajająco gładząc po plecach. Dałam się ponieść chwili. Biło od niego takie przyjemne ciepło, że nie mogłam się oprzeć i wtuliłam się w jego wysportowany tors. Miarowe bicie jego serca dodatkowo mnie uspokoiło. Blondyn delikatnie kiwał się na boku niczym kołyska, co było wręcz usypiające. 

Po chwili chłopak nieznacznie się ode mnie odsunął. Spojrzałam na jego twarz. Uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. Tym razem odwzajemniłam ten uśmiech z o wiele większym entuzjazmem. 

- Lepiej? 

- Tak. Dziękuję. - Mruknęłam cicho. 

- Wiem, co jeszcze może poprawić ci humor. 

Uniosłam pytająco brew. Kot wziął mnie na ręce. Pisnęłam. Wyskoczył na zewnątrz ze mną w ramionach i zaczął skakać po dachach. Oczywiście nie uprzedził mnie, więc nie miałam jak zabrać kurtki lub dresu. Przeżyłam ten fakt. Dostrzegłam park przed nami. To do niego niósł mnie Kot. Zeskoczył na ziemię i postawił mnie na stabilnym gruncie. O mało co nie zaczęłam go całować... gruntu rzecz jasna. 

Stanęliśmy przed budką z lodami obok fontanny. Spojrzałam na roześmianą twarz Kota. Chyba przyszedł tu bardziej dla siebie niż dla mnie, ale i tak doceniłam gest. Nakazał mi usiąść na ławce, co bez pytań zrobiłam. Zaczęłam pocierać dłonie o ramiona. Naprawdę brakowało mi kurtki, a chłopak jeszcze postanowił zabrać mnie na lody. 

Zaśmiałam się na widok zmieszanej twarzy sprzedawcy w budce. Był zaskoczony tym, że Czarny Kot spontanicznie postanowił wybrać się na lody w jego kostiumie w porze wieczornej. Jego ręce się trzęsły. Wróciłam wzrokiem do fontanny. Pamiętam jak często przychodziłam tu z przyjaciółmi z liceum. 

Chłopak postawił mi lody przed samą twarzą. Wzięłam od niego swoją porcję. Spróbowałam trochę. Mruknęłam z zadowoleniem. 

- Skąd wiedziałeś, że lubię malinowe? - Spytałam z nieukrywanym podekscytowaniem. 

Uratujesz Mnie, Czarny Kocie? - MariChat [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz