3

92 7 0
                                    

~Mia~

Obudziłam się koło dziewiątej i rozejrzawszy się po pokoju zdałam sobie sprawę, że już nie jestem w Chicago. Jeszcze się chyba nie przyzwyczaiłam do zmiany, a dzisiaj to mój pierwszy dzień od bardzo dawna.

Wstałam z łóżka i postanowiłam zejść na dół, aby przywitać się z tatą i zjeść jakieś śniadanie. Już schodząc po schodach poczułam zapach parzonej kawy. O tak! Tego było mi trzeba! Tata siedział na krześle odwrócony tyłem do mnie i czytał gazetę, od czasu do czasu popijając kawę

- Dzień dobry! - powiedziałam, wchodząc do kuchni.

- Dzień dobry - odpowiedział radośnie odkładając gazetę - Kawy? - zapytał.

- Poproszę - wyciągnęłam z szafki kubek i podałam mu go. Wow, nawet naczynia się nie pozmieniały. Coraz bardziej zaczynało mnie to martwić, ponieważ miałam wrażenie, że mimo upływu tylu lat od rozstania z mamą nadal nie mógł się z tym pogodzić lub gdzieś w środku liczył,że ona do niego wróci. choćby za dwadzieścia lat. Tak naprawdę musiałby stać się cud, żeby mama zostawiła Richarda. To było dla mnie nie możliwe.

- A jak Ci się spało? - zapytał nalewając mi kawy.

- Dobrze. Nawet bardzo dobrze - chyba od dawna tak dobrze nie spałam - Rano byłam trochę zagubiona, ale przyzwyczaję się - odpowiedziałam i pomiędzy nas wtargnęła cisza. Każde z nas pogrążyło się we własnych myślach.

- A jak ona się ma? - zapytał niepewnie po dłuższej chwili- Jest z nim szczęśliwa? - dodał, a ja nie wiedziałam jak mu na to odpowiedzieć. Nie wiedziałam czy zaprzeczyć i sprawić, że marzenia jego bardziej będą rzeczywiste, czy powiedzieć, że jest szczęśliwa burząc jego nadzieję, ale mimo wszystko świadomość, że jej się układa uszczęśliwiła by go w jakimś stopniu. Tylko prawda jest taka, że mama będąc tak wpatrzoną w Richarda często cierpiała. Często i łatwo mu wybaczała. Pewnie widziała to, choć nigdy by się do tego nie przyznała.

- Wszystko u niej okey. - zaczęłam- myślę, że w jakimś stopniu jest z nim szczęśliwa. Ale on nigdy nie będzie dla niej najlepszym rozwiązaniem. - słuchał mojej odpowiedzi nawet na mnie nie patrząc. Przyglądnęłam mu się uważnie - miał dzisiaj na sobie zieloną przetartą koszulę i równie znoszone jeansy, więc prawdopodobnie planował za chwilę iść pracować w warsztacie. Dopiero, gdy się odwrócił i popatrzył w moją stronę, zauważyłam jak bardzo jego oczy są smutne.

- Mia...słuchaj... - zaczął- Ja...nigdy nie będę taki jak on. Nie zarabiam kroci tak jak on, z warsztatu nie dostaję tyle pieniędzy co kiedyś, ale spokojnie starcza na utrzymanie i wydatki. Wziąłem parę dodatkowych robót, więc nie powinno być źle.

- Tato, to nie ma znaczenia ile zarabiasz. Pieniądze nie mają znaczenia. - odpowiedziałam - Gdy już wszystko poukładam sobie tutaj, to mogę się gdzieś zatrudnić czy pomagać Ci w warsztacie.

- Postaram się wszystko zapewnić. Po prostu, nie jestem w stanie ci dać takich standardów jakie zapewniał Richard tobie, twojej mamie i siostrze. Jego z łatwością było stać na to by ściągnąć Twoje auto z Chicago, a mnie to by kosztowało 3-4 wypłaty - oh no tak, Richard zrobił to, ponieważ było to dla niego korzystne. Chciał abym wyjechała, bo ja w przeciwieństwie Emmy czy mojej mamy nie znosiłam go. Oboje się nie tolerowaliśmy i zawsze po części uważałam że to on sprawił że związek rodziców rozpadł się i stracił jakiekolwiek szanse na odbudowanie go. Zawsze w głębi liczyłam, że rodzice wrócą do siebie.

Richard był z początku okey. Był opiekuńczy, spędzał jak najwięcej czasu z mamą i mimo wszystko miałam wrażenie, że ją kocha. Dopiero po paru latach zmienił się, zaczął o wiele więcej zarabiać i to pieniądze stały się dla niego najważniejsze. Nie miał czasu dla mamy i każdą chwilę zaczął spędzać w pracy i na wyjazdach, a gdy był w domu traktował nas jak przedmioty. Mama oczywiście tylko go broniła, nie chciała widzieć tego co widziałam ja. Chyba po prostu bała się, że jej drugi związek to też nie wypał. W końcu ja z Richardem zaczęliśmy się kłócić. Nie mogłam znieść tego jak traktuje mamę i jak ona się zmienia w stosunku do mnie. Emma nie widziała w tym problemu, bo bogate życie i drogie prezenty rekompensowały jej wszystko i też starała się nie widzieć jaki naprawdę był Richard. Mnie też starał się tym przekonać, jednak moja mama była dla mnie ważniejsza od jakichkolwiek pieniędzy czy prezentów. Nie mogłam dłużej mieszkać z nim pod jednym dachem.

- Napewno sobie jakoś poradzimy. - uśmiechnęłam się do niego. - Jakie plany masz na dziś? zapytałam zmieniając temat. Nie chciałam, aby przejmował się tym, że może nam na coś nie starczyć. 

- Za chwilę jadę do miasta po parę części do aut i mam nadzieję, że zdążę je wymienić szybko i bez większych problemów, bo pojutrze muszę oddać auta, ale powinienem wyrobić się w czasie - wziął pusty kubek z blatu i wsadził go do zmywarki - A Ty, co planujesz? 

- Planuję się zapisać do jakiejś szkoły. Pewnie jeszcze w tym tygodniu zostanę, by ułożyć sobie tutaj resztę spraw, ale powinnam sobie jakąś znaleźć. 

- To najlepiej do Lake High. Ja... i Twoja mama ją kończyliśmy - wyciągnął kluczyki - Dobra, ja się zbieram. Postaram się jak najszybciej wrócić. Gdybyś wychodziła to klucze od domu są w przedpokoju -dodał i pocałował mnie w czoło, a następnie wyszedł z domu, więc zostałam sama.

Zjadłam szybko jajecznicę przygotowaną wcześniej przez tatę, a potem znalazłam numer do szkoły i zadzwoniłam. Przynajmniej mam już coś z głowy. Udało mi się zapisać, jeszcze tylko gdy do niej pójdę będę musiała uzupełnić niektóre dane, a tata coś popodpisywać. 

W zasadzie jeszcze tylko jutro, piątek i weekend, a potem do szkoły. Napewno pierwsze dni będą trochę stresujące, bo będę nowa i nie będę znała ludzi. Chociaż, w zasadzie mogą być tam ludzie, z którymi chodziłam do szkoły przed wyjazdem. Kurczę, mogłam się zapytać Luka lub Riley, gdzie chodzą do szkoły. 

Nie mówiłam im, że przyjeżdżam i zostanę przynajmniej na ten rok, więc to dla nich niespodzianka będzie. Mimo tego, że wyjechałam do Chicago, nie straciliśmy kontaktu. Okey, może na początku było ciężko, bo portale społecznościowe jeszcze nie były tak spopularyzowane i nie dało się tak łatwo utrzymać kontaktu jak teraz, ale to nam i tak nie przeszkodziło.  W sumie codziennie nie pisaliśmy, gdy byłam w Chicago, bo każdy z nas miał swoje życie i nie zawsze miał czas. Oboje przed przeprowadzką byli mi bardzo bliscy i zawsze się mocno trzymaliśmy po prostu. Aż z tego całego zamieszania nie zdążyłam im jeszcze nic napisać,  ani zadzwonić, ale w najbliższym czasie to zrobię. Muszę taty się zapytać co u nich słychać, jak wróci. 

Tymczasem, poszłam do salonu i zaczęłam powoli tam ogarniać, poodkurzałam i pościerałam kurze. Muszę tatę jakoś odciążyć. Gdy już tam posprzątałam, wróciłam do kuchni i zaczęłam szukać jakiegoś jedzenia w lodówce. Praktycznie była pusta. Jedynie pare rzeczy było dobrych, a reszta nie nadawała się do jedzenia. Chyba będę musiała się wybrać na jakieś zakupy, bo to co jest w lodówce nie starczy na długo i chyba nic specjalnego się z tego nie zrobi. I mówię to ja, która nie umiem nic, a nic gotować, jak już to potrafię piec, choć też czasem i z tym mam problemy. Poczekam jak tata wróci to może coś zamówimy, bo tak będzie najszybciej i nie chce, żebyśmy się potruli moim gotowaniem.

-----

3 rodział ! :) pewnie jeszcze będę zmieniała niektóre rzeczy by ulepszyć, ale mam nadzieję że nie jest źle. Na razie akcja się powoli powoli.. rozkręca ;)


Because you are mineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz