☆jak go poznałaś 1☆

698 30 2
                                    

◇scott - dzisiejszego dnia prześladował Cię duży pech. Nie dość, że miałaś dzisiaj wiele do nadrobienia w szkole, po skończonych obowiązkach twój wujek, Deaton poprosił Cię o pomoc w jego klinice. Twój samochód, był w naprawie i nie miałaś jak się dostać na koniec miasta, więc musiałaś iść na piechotę. Niestety w połowie drogi złapała Cię wielka ulewa. Zmoczona do suchej nitki dotarłaś do kliniki swojego wuja.
- Już jestem! - krzyknęłaś, a w progu zastałaś przystojnego bruneta. Jak się domyśliłaś to pracownik twojego wujka, ale niestety nie pamiętałaś jego imienia.
- Część - odpowiedział, a na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech podobnie jak u ciebie - jestem Scott McCall.
- (t.i.) Deaton - wyciągnęłaś do niego rękę, która od razu złapał.
- Chodźmy do środka, jesteś cała przemoknięta - chłopak zarzucił Ci swoją bluzę na ramiona, a na twoich policzkach pojawiły się wielkie rumieńce. Uznałaś, że ten dzień będzie jednak należał do tych najlepszych.

◇stiles - był piękny wiosenny dzień, ale niestety musiałaś siedzieć na matematyce słuchając kolejnego nudnego wykładu. Cały czas przyłapywałaś się na tym, że Stiles się na ciebie patrzy z ławki obok. Byłaś po części szczęśliwa, bo miałaś małe zauroczenie w brunecie, ale też miałaś lekkie obawy dlatego, że nie wiedziałaś o co mu może chodzić. Twoje przemyślenia przerwała nauczycielka, która poinformowała was, że będziecie pracować w parach.
- stilinski - odezwała się pani profesor - będziesz pracować z panną Lahey - wskazała na ciebie palcem, a w twoim gardle urosła gula. Chłopak dosunął się do ciebie bliżej i obdarował Cię uśmiechem.
- część (t.i.) - powiedział do ciebie - od razu zaznaczam, że jestem słaby z matematyki - uniósł ręce w geście obronnym, na co ty lekko się zaśmiałaś.
- nie martw się razem sobie z tym poradzimy - powiedziałaś w lekkim przypływie odwagi. Stiles popatrzył się na ciebie swymi karmelowymi oczami z dziwną iskierką, a na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech. Tak jak powiedziałaś, tak zrobiliście i dostaliście najlepszą ocenę w klasie.

◇derek - razem ze swoim bratem Stilesem i Scottem musieliście znaleźć odpowiedzi na nurtujące was pytania dotyczące Stada Alf, które pojawiło się w mieście. Niestety ty podobnie jak oni nie mieliście o tym zielonego pojęcia. Podczas jednej z narad wilkołak powiedział coś o Dereku, jego nauczycielu, który znalazł znak wrogiego stada na swoim domu. Po chwili chłopcy uznali, że są zbyt zajęci, by z nim porozmawiać, więc wysłali Cię do niego. Samą.
Stałaś pod wielkimi drzwiami od jego loftu, czekając, aż ktoś Ci otworzy. Po chwili metalowe drzwi otworzyły się ze zgrzytem. Twoim oczom ukazał się mężczyzna z oszałamiającą posturą i twarzą, na której widniał kilkudniowy zarost.
- Kim ty... - chciał zapytać, ale przez fakt, że podobnie jak brat odziedziczyłaś nadpobudliwość, przerwałaś mu.
- (t.i.) Stilinski - odparłaś bez namysłu, nie mogąc oderwać od niego wzroku
- Mogłem się domyśleć - powiedział marszcząc brwi - Derek Hale.
Odpowiedziałaś mu uśmiechem, który niespodziewanie odwzajemnił i zaprosił Cię do swojego mieszkania.

◇isaac - było ciemno. Wracałaś do domu bocznymi uliczkami Beacon Hills. Zasiedziałaś się u Lydii i choć proponowała, że Cię podwiezie, ty postanowiłaś się przejść. Przechodząc między zakrętem zauważyłaś skuloną osobę siedzącą w kącie. Jej sylwetka lekko drżała, a ty będąc wilkołakiem z rodziny Hale wyczułaś bijący od niej strach. Podeszłaś lekko do nieznajomego i pochyliłaś się od niego, lekko dotykając jego ramienia. Uniósł lekko głowę i w chwili, gdy swoimi (t.k.o.) oczyma napotkałaś jego załzawione niebieskie oczy, twoje serce ścisnęło się z żalu.
- Hej - szepnęłaś - wszystko w porządku? - zapytałaś, choć w głowie skarciłaś się za tak głupie pytanie.
Nieznajomy lekko pokiwał głową przecząco i pociągnął nosem.
- Ja.. Uciekłem z domu - jego głos załamywał się, gdy to mówił - mój ojciec mnie nienawidzi.
Wplątał swoją dużą dłoń w złociste, kręcone włosy, próbując nie zapłakać.
Byłaś słaba w pocieszaniu i przyszła Ci na myśl, jeden pomysł, który szybko wykorzystałaś. Tak mocno jak mogłaś, objęłaś nieznanego szatyna, wtulając się w jego ciepłe ciało. Chłopak też objął twoją drobną osobę i schował twarz w twoich włosach.
- Isaac - wyszeptał w twoje ucho - Isaac Lahey.
- (t.i.) Hale - odpowiedziałaś, ani na chwile nie puszczając chłopaka.

◇liam - siedziałaś na trybunach podczas treningu lacrosse. Wspierałaś swoich przyjaciół, Scotta i Stilesa, którzy mieli dzisiaj podszkolić zawodników z pierwszego rocznika. Musiałaś przyznać, że niezbyt Cię interesowało obserwowanie jak tuzin chłopców biega kolejne kółko po boisku. Na szczęście obok siedziała Kira, więc zaczęłaś z nią rozmawiać. Jednak twoją uwagę przykuła sytuacja, która zaszła na boisku. Twój przyjaciel, który dodatkowo jest wilkołakiem, nie strzelił żadnej bramki.
Po chwili zobaczyłaś źródło jego problemu, które stało w bramce.
Twoim oczom ukazał się młody chłopak z jasnobrązowymi włosami i niebieskimi oczyma, które mogłaś dostrzec nawet z trybun. Musiałaś przyznać, że bardzo Ci zaimponował.
Po skończonej rozgrywce podeszłaś do swoich przyjaciół.
- Poszło wam nawet dobrze - zwróciłaś się do Scotta i Stiles, którzy stali przy szatni z nowym chłopakiem.
- Wy się chyba nie znacie - powiedział Scott wskazując na nowego zawodnika - to Liam Dunabr.
- (t.i.) Martin - na twojej twarzy pojawił się wielki uśmiech podobnie jak u niego - mega dobrze grasz jak na pierwszoklasistę.
- Dziękuję - na jego policzkach pojawiły się małe rumieńce, co uznałaś za najbardziej uroczą rzecz na świecie.

be my soulmate. headcanon.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz