Rozdział 17 - Komu w drogę, temu czas!

244 24 19
                                    

   Siedziałam przy stole, naprzeciw Lumakaru i Ahasa. Obok mnie siedział Hebi. Spoglądał nerwowo na drugiego wężołaka.

-Więc chcesz już wracać do Watachy? -spytał licz.

-Tak.

-Więc cię przygotujemy. Trzeba ci jedzenia, wody, itd. ...

-Nie trzeba! Wcześniej dałam sobie radę polując, więc tym razem też damy radę. Szczególnie że tym razem jest nas dwójka!

   Lumakaru westchnął.

-Co ja z tobą mam...

   Ahas tracił go w ramię.

-Ej... Tak się o nią troszczysz, że robię się zazdrosny!

-Ojej. Straszne.

-Ty bezduszna istoto.

-Bywa.

-To ja już pójdę się pakować, dobra?

   Nie czekając na odpowiedź, wstałam od stołu i klepnęłam Hebiego  (autokorekta chciała mi to poprawić na "Hrabiego" XD) by ten też się podniósł.

-Chodź.

   Ruszyliśmy do piwnicy.

   Co jakiś czas zerkałam na Hebiego, który szedł spokojnie obok mnie. Szczerze mówiąc, on ZAWSZE był przerażająco spokojny. Nigdy się nie denerwował i... po prostu był. Nie pytany się nie odzywał, co czasem trochę wkurzało (porównując go np. do Ahasa, który cały czas o czymś paplał, to Hebi zachowywał się tak, że czasem zapominało się o jego obecności).

- Więc... Jak wcześniej wyglądało twoje życie?

   Zamyślił się.

- Dużo podróżowałem. Głównie dlatego że chciałem znaleźć sobie właściciela.

- A... A wcześniej? Jaka była twoja rodzina?

- Nie pamiętam ich.

   Zamknęłam się. W ciszy już doszliśmy do piwnicy.

   Naprawdę szybko się spakowałam (ta paskuda Hebi mi nie pomógł ani trochę).

   Postanowiliśmy że wyniesiemy się jak najszybciej, żeby Lumakaru nas nie dopadł ze swoimi kiełbaskami i innymi rzeczami.

   Na początku się udawało. Po cichu wymkneliśmy się głównym wyjściem i zaczęliśmy uciekać w dół ulicy, ku głównej bramie miasta. Kiedy do niej dobiegliśmy, nagle zza bramy wyszedł Lumakaru. Wokół szyji owiniętego miał Ahasa.

- Gdzie sie wybierasz w takim pośpiechu? Zapomniałaś czegoś.

   Spojrzałam na niego nieufnie. Co on kombinuje?

- Czego?

   Lumakaru wyciągnął rękę. Trzymał mój magiczny scyzoryk!

- Skąd... Gdzie był?

- Na biurku w pokoju gdzie mieszkałaś.

   Rzuciłam mu się na szyję (pamiętając że jest na niej Ahas).

- Dziękuję!

- Ależ nie ma sprawy! - poklepał mnie po plecach. - A teraz zmykaj.

   Puściłam go i ruszyliśmy dalej.

                 o==[]::::::::::::::::> 

   Zanurzyłam dłonie w strumieniu. Zimna woda w przyjemny sposób mi je obmywała. Spojrzałam na nie. Na wnętrzu prawej miałam strup w kształcie ouroborosa. Pogładziłam go drugą dłonią. Nie możemy zwlekać z powrotem. Musimy ruszać dalej.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wielki powrót Demona. Ta... Dawno mnie nie było... Tak jakby... *czeka na ukamienowanie przez czytelników*

Nie ma to jak publikowanie rozdziału o 3 w nocy XD

The Soul of the Wolf: Snake's KissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz