6. Woreczek w króliczki i puchaty kocyk

860 170 100
                                    

— Nie wierzę, że chcesz to zrobić — powiedziała poważnym tonem Naeun, patrząc na mnie jak na wariata.

— To lepiej uwierz.

— Luhan...

— Zrobię to.

Dziewczyna sapnęła, rozluźniając do tej pory nerwowo zaciśnięte z emocji dłonie.

— Xi Luhan, jesteś szalony.

Parsknąłem pod nosem na jej trafną uwagę. Zupełnie jakbym o tym nie wiedział.

Popatrzyłem na składniki rozłożone na blacie i zakasałem rękawy, których nawet nie miałem (no ale efekt musi być). Jajka, mąka, dwie tabliczki czekolady, kakao, proszek do pieczenia, sól, biały i brązowy cukier. Miałem wszystko, czego potrzebuję, łącznie z naczyniami potrzebnymi do mieszania składników.

Ja, Xi Luhan, zamierzałem upiec czekoladowe ciasteczka dla mojego crusha, Oh Sehuna.

Nie miałem pojęcia, czy przepis, który znalazłem w internecie, miał coś wspólnego z tym, którym posługiwała się jego babcia, ale po zapewnieniach Naeun, że nie może się wiele różnić, nieco się uspokoiłem. Chciałem jak najbardziej zbliżyć się smakiem do tych z jego dzieciństwa. Może jak mi się to uda, to zaleje się łzami i uklęknie przede mną na jednym kolanie, wychwalając mnie pod niebiosa i powtarzając, jak bardzo cudowny jestem. No, w to wątpię, ale byłoby fajnie.

Nie byłem zbyt dobry w gotowaniu, zresztą w wypiekach też. Jak już coś robiłem, zostało to wcześniej przygotowane przez kogoś innego, a ja miałem za zadanie jedynie to usmażyć bądź wsadzić do piekarnika. Oczywiście, nieraz też zajmowałem się krojeniem owoców, ale to było znacznie mniej wymagające od tego, co czekało mnie właśnie teraz. Jednak sam się w to wpakowałem, więc chyba nie mogę narzekać, prawda? W każdym razie nie powinienem, ale mam do tego prawo, więc i tak będę to robił.

— Od czego mam zacząć?

— Od podzielenia tabliczki na kostki i przekrojenia ich na cztery części. — Przeczytała Naeun z internetowego przepisu.

Odetchnąłem z ulgą, zaczynając łamać obie czekolady. To nie wydawało się wcale trudne.

No właśnie. Nie wydawało się. Rzeczywistość okazała się nieco bardziej brutalna i naprawdę musiałem się wysilić, aby przekroić te kostki na w miarę równe i nierozlatujące się części. Czemu to jest takie twarde?!

Po skończeniu odetchnąłem z ulgą i odłożyłem nóż, masując ręce i rozluźniając obolałe miejsce. Myślałem, że zajmie mi to dziesięć minut, a zajęło ponad dwadzieścia. Możliwe, że to też przez krótkie przerwy, które sobie robiłem, ale gdyby nie one to prawdopodobnie opadłbym z sił szybciej, niż bym to skończył.

— To było cięższe, niż się spodziewałem — mruknąłem.

— Domyślam się. Szczególnie jak to robiłeś pierwszy raz. — Zaśmiała się moja towarzyszka, a ja posłałem jej krzywe spojrzenie. — Ale co myślałeś, że będzie tak gładko szło?

— Zamiast się ze mnie nabijać to może lepiej byś mi jakoś pomogła — odparowałem, licząc na jej dobre serce i chęci.

— Pomagam — obruszyła się. — Zresztą, sam mówiłeś, że sam musisz to zrobić, bo to ma być prezent od ciebie — zaakcentowała to słowo — a nie ode mnie.

Jęknąłem, musząc przyznać jej rację. To był jednocześnie dobry i głupi pomysł. Dobry, bo rzeczywiście dam mu coś w całości od siebie. Głupi, bo mogę spalić te ciastka albo coś źle zrobić, przez co nie wyjdą, a mój czas i pieniądze pójdą w błoto.

(my)shoujo boy! | HunhanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz