Rozdział IV

21 3 0
                                    

Gdy w środku nocy Olena zaczęła krzyczeć, nie był niepokojący sam fakt, że to się stało. Olena swego czasu niemal co noc budziła się w ten sposób. Ale też od dłuższego czasu jej koszmary nie dawały o sobie znać.

Maddie zamrugała gwałtownie i odchyliła głowę do tyłu, próbując dojrzeć siostrę nad zagłówkiem. Było na to zbyt ciemno, ale głośne skrzypienie łóżka wystarczająco dawało do zrozumienia, że Olena rzuca się we śnie, więc Maddie wysunęła się zwinnie spod kołdry i na oślep przemierzyła dwoma susami odległość dzielącą ich łóżka. Usiadłszy na skraju materaca, prędko wzięła siostrę mocno w ramiona, a wtedy Olena nagle przestała krzyczeć i obudziła się. Oddychała szybko i płytko, oczy miała szeroko otwarte i rozbiegane. Wypuszczając urywany oddech w koszulę Maddie, objęła ją ciasno rękami i zaczęła cicho szlochać.

- Ćśśś... - Maddie pogłaskała delikatnie jej rozczochrane włosy. – Olenka, cicho... spokojnie...

- Znów mi się śnił. - Dziewczynka pociągnęła głośno nosem, wciąż drżąc.

Maddie zrozumiała od razu. Dotknęła troskliwie gorącego policzka Oleny.

- Lukin? – spytała smutno, a Olena wygięła usta w grymasie i znów ukryła twarz w siostrzanej koszuli.

- Maaaddie... - jęknął nagle mały chłopczyk z łóżka obok i podniósł się powoli do pozycji siedzącej, przecierając piąstkami oczy. Przestraszony zachowaniem Oleny, zaczął cicho popłakiwać. Miał w końcu tylko sześć lat i nie rozumiał, dlaczego Olena krzyczy w środku nocy.

- Spokojnie, Dachi – powiedziała Maddie, próbując uspokoić własny oddech. – Olenka po prostu się boi. – Wyciągnęła jedną rękę w stronę braciszka. - Chodź do nas. Przytulisz się.

Dachi przez chwilę się wahał, ale nie chciał siedzieć sam na łóżku, kiedy nie mógł już zasnąć ze strachu, a wokół było tak ciemno. Przyciskając rączki do buzi, podbiegł na krótkich nóżkach do sióstr i wdrapał się na łóżko Oleny, po czym wepchnął głowę pod łokieć Maddie.

- Leciałam nad morzem... - wychlipała boleśnie Olena. - A on stał na dnie... machał do mnie... wołał...

Głos Oleny załamał się, a z piersi wyrwał potężny szloch. Maddie z trudem powstrzymywała własne łzy.

- Co wołał? – zapytała zdławionym głosem.

- Żebym go zabrała do domu... - odszepnęła Olena. - A ja nie mogłam... Chciałam mu wytłumaczyć... Mówiłam, że nie żyje... Ale on się z tego śmiał!

Olena zaczerpnęła haustem powietrze, a Maddie westchnęła ciężko, próbując sobie wyobrazić, jak to jest odczuwać z kimś tak silną więź. Mama wiele razy opowiadała o tym, co łączy bliźnięta, ale jej słowa zawsze wydawały się niewystarczające, nacechowane zupełnie nie tak, jak trzeba.

- To było takie straszne i... i... prawdziwe... - wyznała poważnie Olena.

- Nie, Olenko, to tylko sen. Wiesz przecież. Lukina już z nami nie ma.

- Lukina? – zainteresował się nagle Dachi, który znał to imię i wiedział, do kogo należało, mimo że nie poznał nigdy swojego brata.

Olena, wciąż wtulona w starszą siostrę, zaczęła energicznymi ruchami kręcić przecząco głową.

- Maddie... Ja czasami myślę, że on wcale nie umarł...

- Olena...

- Nie, posłuchaj! Ja czuję to. Naprawdę CZUJĘ – Olena podniosła wielkie oczy na Maddie i położyła dłoń na piersi, za którą tłukło się jej serce. – Tutaj.

- Tutaj – zawtórował jej Dachi i również położył małą rączkę na piersi.

Maddie odgarnęła z czoła Oleny opadające jej na twarz włosy. Czuła w sobie wiele sprzecznych emocji. Znała przecież fakty. Smutne i ciężkie do strawienia, ale fakty. Z drugiej jednak strony, tak bardzo chciała uwierzyć Olenie...

- Wiem, że za nim tęsknisz – powiedziała ostrożnie po dłuższej chwili milczenia. – Ja też, i to bardzo...

- Ale nie tak jak ja... Dlatego mi nie wierzysz.

Maddie nie wiedziała, co więcej powiedzieć. Wypuściła powoli powietrze z płuc i przymknęła oczy, czując ogarniające ją zmęczenie. Zaczęła uspokajająco kołysać Olenę w ramionach, zastępując tym zbędne słowa. Schowała twarz w jej szyi i zanuciła melodię, którą niegdyś słyszała każdej nocy przed snem. Ale to było bardzo dawno temu.

Jednak nie tak dawno, żeby Olena nie pamiętała.

- Piosenka taty? – spytała cicho, a w odpowiedzi na jej pytanie Maddie pokiwała głową.

W dniu, w którym zginął Lukin, z życia rodziny zniknął też ojciec. Matka nigdy nie powiedziała wprost, ale swoim zgorzkniałym tonem zawsze sugerowała, że właśnie z winy Aurona Lukin nie żyje. Nie chciała jednak zdradzić, w jaki sposób wszystko to było ze sobą powiązane. Olena, mimo tych niedomówień, kojarzyła postać ojca tylko ze śmiercią Lukina i nikt się temu nie dziwił, gdyż stało za tym wielkie podłoże emocjonalne. A jednak za każdym razem, kiedy Maddie nuciła piosenkę taty, Olena nie potrafiła myśleć o nim źle. Tak jakby ta kojąca melodia była lekarstwem na wszystko. Ciepłem i światłem płomienia w czarną, mroźną noc.

- Ciągle pamiętam słowa – powiedziała Maddie odległym głosem. – Może chcesz je usłyszeć?

- A co na to mama?

Maddie zrobiła kwaśną minę. No tak. Mama bardzo nie lubiła ani wspominać o ojcu, ani słyszeć czegokolwiek z nim związanego. Szczególnie jego pieśni.

- Zaśpiewam cichutko – zapewniła.

- Więc dobrze.

- Dachi? – Maddie trąciła go delikatnie w kolano. - Chcesz wiedzieć, co tatuś zawsze śpiewał nam przed snem?

Chłopczyk, ożywiony, wyciągnął szyję i pokiwał głową zapamiętale. W świetle łuny wpadającej przez okno Maddie zobaczyła, jak zaświeciły mu się oczy, i uśmiechnęła się blado. Zawsze myślała, że jej mały braciszek jest po części szczęściarzem – nie musiał oglądać na własne oczy wszystkich tych strasznych rzeczy, jakie miały miejsce w ich domu, bo przyszedł na świat już po odejściu ojca i śmierci Lukina. Maddie wiele by dała, by wymazać z pamięci słowa, które padały w gniewie, strachu i rozpaczy. Z drugiej zaś strony Dachi nie wiedział, ile stracił, nie znając ojca takiego, jakim pamiętała go Maddie...

Pozwoliła więc, by niezwykła pieśń przeniosła ich wszystkich w zupełnie inny świat i zamknęła w przestrzeni dobrego wspomnienia. Tej nocy wszyscy zasnęli wszyscy we troje, w rytmie własnych oddechów i pieśnią ojca płynącą w nich jak chłodna, oczyszczająca rzeka.

Oy'kh sharn yaar

Vei ey gatt ruuh

Luurn as tsandee

Naa oq'rah Duuth

Sui va'q larr

Venn ch'ia dei loa

Siann as khestrai

Qyi sha doa

Oczy kojotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz