Rozdział 1

39 7 12
                                    

Po dokładnie jednym dniu i dziewiętnastu godzinach, w końcu dojechałyśmy do długo wyczekiwanego przeze mnie miejsca. Jazda dłużyła się niezmiernie, ale dzięki mojej książce i słuchawkom jakoś przeżyłam tą podróż. Chociaż dla takich widoków i dla takiego miasta jak Nowy York, mogłabym tu jechać nawet tydzień bez przerwy.

To, co widziałam za szybą auta, odebrało mi mowę. Tu było tak pięknie i nowocześnie! Zupełne przeciwieństwo mojego rodzinnego miasta. Aby dostrzec szczyty niektórych wieżowców, musiałam wychylić głowę na zewnątrz i wysoko ją zadrzeć do góry. Były ciasno obok siebie postawione, przez co mogło się mieć wrażenie, że jest się w wysokim labiryncie. Masa aut - w tym przeważnie charakterystyczne żółte taksówki - zdobiły ulice, a na chodnikach żwawo poruszali się ludzie. Tu jest tyle życia. Od razu pokochałam to miasto.

Kiedy stanęłam przed pięknym, wysokim budynkiem (z resztą takim jak prawie każdy) nie mogłam uwierzyć, że będę w nim mieszkać. Wyszłam z samochodu, by pomóc mamie z wyciągnięciem walizek i toreb. Pudła z auta towarowego były już przenoszone do naszego mieszkania.

Zanim przeszłam przez duże, szklane drzwi wieżowca, napawałam się obrazem przed moimi oczami. Wszędzie były wysokie budowle, lecz gdzieniegdzie zdarzały się też niższe. Z oddali mogłam zobaczyć niektóre markowe sklepy i znane firmy, a naprzeciwko mnie prezentowało się duże, charakterystyczne „M"symbolizujące McDonalda, w którym jadło wiele ludzi.

Oczywiście nie mogłam pominąć tego tłumu ludzi na chodnikach, ulicach, w budynkach, po prostu wszędzie. Ale to dla mnie nie problem,
wręcz przeciwnie. W Salem ulice świeciły pustkami i nie mogłam tego wytrzymać. Czułam się jak na odludziu.

Lecz teraz wszystko się zmieni i będzie lepiej. O wiele lepiej.

Ciągnąc za sobą 2 walizki, podekscytowana wkroczyłam za mamą do windy. Moja ekscytacja wzrosła, gdy ruszyliśmy w górę na 32 piętro. Nasze mieszkanie będzie wysoko i na pewno będą widoczne piękne krajobrazy z okna.

Drzwi do apartamentu były otwarte, ponieważ czterech mężczyzn nadal wnosiło pudła i meble. Weszłam do środka, a mój nowy dom już mi się spodobał. Stałam w jasnym i przestronnym pomieszczeniu, które zdawało się być przedpokojem i salonem w jednym. Weszłam głębiej, i tuż obok salonu zauważyłam idealne miejsce na kuchnię. Niedaleko kuchni, w której była też jadalnia, znajdował się długi korytarz, w którym były cztery drzwi, prowadzące do obszernej łazienki i trzech dużych sypialni. Wchodząc do drugiej sypialni już wiedziałam, że będzie moja. Nowe mieszkanie było cudne i od razu je pokochałam.

Jak na mnie i mamę miałyśmy sporo rzeczy. Ucieszyłam się, kiedy zobaczyłam dwie ostatnie paczki w bagażniku. Wzięłam je, ale przez to, że były duże, to praktycznie przesłoniły mi cały widok. Z trudem nacisnęłam przycisk, aby wejść do windy. Kiedy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi, chciałam do niej wejść, jednak nie mogłam. Zostałam mocno popchnięta i upadłam na ziemię.

- Co do..

- O matko, tak bardzo przepraszam! Pisałam SMSa i cię nie zauważyłam. - powiedziała trochę zawstydzona dziewczyna. - daj rękę, pomogę ci wstać.

- Dzięki. - odezwałam się, po czym podałam rękę nieznajomej.

Kiedy już się podniosłam, przyjrzałam się jej trochę. Wyglądała na moją rówieśniczkę. Była ode mnie troszkę niższa i drobniejsza, ale figurę miała idealną. Pewnie nie jedna dziewczyna jej tego zazdrościła. Lekko falowane blond włosy, sięgające poniżej piersi, zdobiły jej głowę, a duże brązowe oczy przyglądały mi się z ciekawością. Nad pięknym, szerokim uśmiechem miała mały, drobny nos. Była śliczna.

Castaway  // Ashton IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz