Rozdział 2

28 3 16
                                    

Pierwsze co usłyszałam tego dnia, to budzący mnie dzwonek telefonu. Niechętnie podniosłam się z łóżka i podeszłam do komody po komórkę. Nie było nawet po 8.00, po co ktoś dzwonił tak wcześnie ?

Spojrzałam na wyświetlacz, a gdy zobaczyłam imię osoby, która mnie obudziła, trochę się zdziwiłam.

- Halo?

- Cześć Vicki - odezwał się męski głos w słuchawce.

- Cześć Michael. - przywitałam się. - Nie wiedziałam, że żyjesz. Dawno nie dawałeś żadnych znaków życia.

- No widzisz, tak jakoś wyszło. - powiedział obojętnie.

- Dzwonisz z konkretną sprawą? Wywalili cię z pracy, spaliłeś dom czy potrzebujesz pieniędzy?

- Właściwie, to żadne z wymienionych.. jeszcze. Jest może nie daleko ciebie mama?

- Nie wiem?

- To sprawdź?

- Czemu dzwonisz do mnie, skoro chcesz z nią rozmawiać?

- Bo nie odbiera? - odpowiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Przewróciłam oczami na jego komentarz. Była dopiero 7.13, napewno jeszcze spała, zważywszy, że wróciła pewnie późno do domu. Ciocia może i jest cudowną i kochaną kobietą, ale potrafi też być męcząca.

Wchodząc cicho do jej sypialni, zastałam tylko niepościelone, puste łóżko.

- Vicki, Żyjesz?

- Nie.

- To super. Dasz mi w końcu naszą matkę do telefonu? - niecierpliwił się Michael.

- Nie wiem, czy w ogóle jest w domu. - odpowiedziałam wchodząc do łazienki, w której o dziwo zauważyłam jej sylwetkę przed lustrem.

- Ooo cześć kochanie. Czemu już nie śpisz? Nie jesteś raczej porannym ptaszkiem.

- Mike mnie obudził. Chce z tobą porozmawiać, chyba o czymś ważnym, bo nawet mi nie chce powiedzieć. - powiedziałam podając jej telefon.

Michael to mój starszy brat. Od zawsze marzył, żeby zostać policjantem i właśnie niedawno skończył trzy lata służby przygotowawczej. Mimo, że ma dwadzieścia dwa lata, zachowuje się jak zbuntowany nastolatek. Często farbuje swoje włosy na różne kolory tęczy. Jest wysoki i przystojny, ale zazwyczaj wyglada jak mały, przestraszony kotek.

Był kiedyś moim najlepszym przyjacielem, lecz teraz to cud, jak któreś z nas o sobie przypomni.

W międzyczasie, gdy mama rozmawiała z Michaelem, poszłam do kuchni zrobić sobie płatki kukurydziane z jogurtem.

- Twój brat przyjedzie tu za tydzień. - rzekła nagle wchodząc do pomieszczenia.

- Po co? Coś się stało?

- Powiedział, że szef wysłała go do Australii i tam ma sprawować pracę policjanta. Do Australii rozumiesz? Przecież on jest w tej robocie 3 tygodnie! Jak to możliwe, że tak szybko go przenoszą i to w dodatku do innego kraju? A przecież funkcjonariuszem miał zostać tu, z nami w Nowym Yorku. Tylko dlatego zgodziłam się przeprowadzić wcześniej, wiedząc, że niedługo do nas dołączy. A on za to wylatuje nam na koniec świata. - zaczęła dramatyzować, ale nic nie mówiłam, dając jej czas na uspokojenie się.

Podeszłam do niej i pocałowałam w głowę, mamrocząc jakieś mało słyszalne „będzie dobrze". On jest dorosły i sobie poradzi, więc po co to tak przeżywać?

Przypomniałam sobie, że dzisiaj także umówiłam się z Claire. Wzięłam telefon do ręki i napisałam do dziewczyny, czy spotkanie nadal aktualne. Nie odpisywała od kilku minut, wobec tego pomyślałam, że pewnie jeszcze śpi. Wiedząc, że pewnie już nie zasnę, poszłam przygotować się na spotkanie, gdyby jednak się odbyło.

Castaway  // Ashton IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz