Dzień szósty

579 73 12
                                    

- Wpuścisz mnie wreszcie? - zapytała po raz kolejny Rosa, delikatnie pukając w drewniane drzwi.

Odkąd przyszła minęły już trzy godziny i wybiła dwunasta, a mimo to Maciej nadal nie otworzył swojego pokoju. Zamknięty na klucz zamek ani drgnął pod naporem ręki dziewczyny, a ona nie miała zamiaru posuwać się do tego, aby wyważyć drzwi lub poprosić Jakuba o zapasowy klucz. Miała nadzieję, że mężczyzna wreszcie zmięknie, choć zaczynała się martwić. Do tej pory dawał chociaż znaki życia, a od ponad pół godziny nie odpowiadał na żadne wezwania.

- Maciek, do cholery, bo wezwę ślusarza! - zawołała w końcu, zdenerwowana przez tę sytuację.

Minuty dłużyły się niemiłosiernie. Gdy upłynął kolejny kwadrans, sięgnęła po telefon, przeglądając internet w poszukiwaniu szybkich i tanich usług ślusarskich. Odnalazła numer do rzekomego pana Henia z okolic Zakopanego, który dorabiał sobie do emerytury wykonując ten zawód. Ze zdjęcia zamieszczonego na stronie patrzył na nią sympatyczny, starszy pan w niebieskich ogrodniczkach i kraciastej koszuli. Wzbudzał zaufanie, a w swojej ofercie miał to, czego potrzebowała. Szybko wybrała numer. Po drugiej stronie usłyszała przyjemny, męski głos, który przypomniał jej dziadka. Wyjaśniła w czym tkwi problem, a pan Henio obiecał być za pół godziny. Z ulgą schowała komórkę do kieszeni i niemal w tym samym momencie zamek wydał charakterystyczny odgłos, a drzwi stanęły otworem.

- Cholera jasna, ja właśnie ślusarza wezwałam! - wykrzyknęła ze złością, wparowując do pokoju jak burza.

- Niepotrzebnie. - Maciek, siedzący na łóżku, wzruszył beztrosko ramionami. - Jestem cały i zdrowy. Po prostu potrzebowałem odrobiny samotności, a wiedziałem, że to jedyny sposób, aby się od ciebie odizolować.

- A więc to tak... - Zmrużyła powieki. - A ja ci przyprowadziłam towarzystwo...

- Znowu moi koledzy z reprezentacji? - Skrzywił się na wspomnienie wczorajszego dnia i tego feralnego spotkania.

- Nie. - Pokręciła głową, wychodząc na korytarz. - Zobacz. - Wróciła, trzymając na rękach białego, puchatego kota, który ciekawie rozglądał się po nowym dla siebie pomieszczeniu. - Poznaj Elkę. - Postawiła kotkę na podłodze, na co ta od razu zaczęła ocierać się o nogi bruneta.

- Elkę? - zdziwił się.

- Moja siostra nazwała ją na cześć królowej Elżbiety, wiesz, że niby taka królewska. Ale nikt, poza Ingrid, nie zwraca się do tego zwierzaka pełnym imieniem, bo do warstwy arystokratycznej jej daleko. - Zachichotała.

- Po co ty mi tu przyprowadziłaś to kocisko? - Popatrzył niepewnie na białą kulkę futra, tarzającą się po jego ukochanym, szarym dywanie. - Zostawi mi pełno kłaków - jęknął.

- Oj weź, upiorę ci ten dywan - odparła ugodowo, siadając obok Kota. - Kot z kotem, powinniście się pokochać - oceniła.

- A weź. - Machnął ręką. - Kiedyś miałem kota...

Tak właśnie rozpoczął opowieść, która zmieniła się w dyskusję na temat tych przyjacielskich sierściuchów. Rosa z ochotą słuchała o zwierzakach, jakie posiadał w rodzinnym domu Maciek, a historia o burym Mieszko rozśmieszyła ją do łez. Sama przytaczała anegdotki związane z Elką i choć mężczyzna nie reagował tak żywiołowo, jak ona, widziała ten nikły uśmiech, błąkający się po jego wargach. I gdy czuła, że wszystko zmierza w dobrą stronę, a ona ma zapewnioną pracę, ich rozmowę przerwał huk połączony z brzdękiem tłuczonego szkła. Oboje, jak na komendę, spojrzeli w prawo, na półkę z nagrodami, po których, w większości, pozostały marne kawałki na podłodze. Do tego kilka potłuczonych ramek, a wśród tego wszystkiego kot z miną mówiącą, iż nie ma nic wspólnego z tym wydarzeniem. Obrazek jak z małej apokalipsy, bowiem ta większa miała dopiero nadejść.

- O Boże, Elka... Przepraszam cię za to, naprawdę. - Norweżka przerwała długą i martwą ciszę, spoglądając na swojego towarzysza ze skruchą. Chciała dopowiedzieć coś więcej, ale widząc wyraz twarzy bruneta, zamilkła momentalnie. - Maciek...

- To wszystko twoja wina! - wybuchnął, patrząc na nią z czystą nienawiścią w oczach. - Widzisz, co narobiłaś? Po cholerę się tu przyplątałaś, mówiłem od początku, że nie potrzebuję żadnej terapeutki! Tylko marnowałaś mi czas, a twoja głupota nie znała żadnych granic. I te wszystkie idiotyczne pomysły... Myślałaś, że poprawisz mi tym humor? Może zadziałałoby na dzieci w przedszkolu, chociaż wątpię, bo nie nadajesz się zupełnie do swojej pracy! Wynoś się stąd w tej chwili, zanim zupełnie stracę do ciebie cierpliwość!

Kobieta szybko wstała i zgarniając po drodze kotkę opuściła jego sypialnię, zamykając za sobą drzwi. W pośpiechu założyła buty, wiążąc je niedbale i chwyciła swoją torebkę, wybiegając na zewnątrz. Tam dała upust emocjom, uwolniła długo hamowane łzy, pociągając nosem. Naprawdę rozumiała jego zdenerwowanie, ale te słowa zabolały tak mocno, zraniły w najbardziej dotkliwy sposób. Mógł obrazić w każdy możliwy sposób, ale krytykując powołanie do pracy, którą kochała ponad życie, załamał ją. Psychologia była czymś, o czym marzyła jeszcze będąc dzieckiem i zawsze wiedziała, że właśnie to chce robić w przyszłości.

- Panienko, dzień dobry! - Słysząc znajomy głos nieudolnie wytarła mokre policzki, podnosząc głowę. - Ja do tych drzwi... - urwał, widząc w jakim stanie była.

- Już nie trzeba. - Pociągnęła nosem. - Przepraszam, że pana fatygowałam.

- Panienka nie płacze, nie ma po co. - Sięgnął do swojej torby, podając dziewczynie chusteczkę, którą przyjęła z wdzięcznością. - On niewarty łez. - Mrugnął do niej. - Do zobaczenia! - zawołał jeszcze i wsiadł do samochodu, odjeżdżając.

A ona dokładnie starła słoną ciecz z twarzy, oddychając głęboko. Ten starszy człowiek miał w zupełności rację. Nie będzie płakać przez tego dupka. Zdecydowanie nie był warty jej łez, nawet jeśli serce mówiło inaczej.

____________________
Witajcie!

Zbliżamy się do końca tego opowiadania. Oprócz tego, zostały jeszcze dwa rozdziały, także nie zdziwicie się c; Zapowiadałam, że to opowiadanie będzie krótkie. Miało być na wakacje, ale oczywiście się nie wyrobiłam, więc zostanie zakończone w październiku, choć do końca będzie utrzymane w letniej tematyce :D

Piszcie, co myślicie!

Buziaki ;*

Wata cukrowa | Maciej Kot ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz