Dzień czwarty

589 70 5
                                    

- Wstawaj! - Rosa jak burza wpadła do pokoju Maćka, zrywając z niego koc, co wywołało jego zdezorientowaną minę.

- O co ci chodzi? - Zmarszczył brwi, widząc, jak Norweżka stawia na stoliku swojego laptopa, w skupieniu szukając odpowiedniej strony.

- Trzeba cię rozruszać - odrzekła swobodnie, włączając swoją ulubioną playlistę i ustawiając odpowiednio wysoką głośność. - No, dawaj - zachęciła go, nie zważając na wciąż ten sam, zniesmaczony wyraz twarzy.

Z głośników rozbrzmiał wokal Lady Gagi, a dziewczyna zaczęła kołysać się w rytm muzyki. Jej rozpuszczone, jasnoróżowe włosy podskakiwały z każdym ruchem, podobnie jak rozkloszowana spódnica wyjątkowo skromnej, bowiem beżowej, przewiewnej sukienki na ramiączkach. Nie mogło jednak zabraknąć różowego elementu, stąd znane już brunetowi, różowe trampki, z których brokat musiał potem wytrzepywać z dywanu.

- Promise I'll always be there, promise I'll be the cure... - zanuciła niebieskooka, zwracając uwagę Maćka.

Jej głos wywarł na nim dziwne wrażenie. Przyjemny dreszcz przeszedł mu po plecach, jak podczas słuchania ulubionych piosenek. Z czystym sercem przyznawał, iż ta niepozorna i niezwykle upierdliwa młoda kobieta posiadała zdolności wokalne, lecz żadna pochwała nie mogła mu przejść przez gardło, więc w milczeniu przysłuchiwał się kolejnym zwrotkom tekstu, które nieświadomie opuszczały usta Rosy.

- O Boże, ale ci tu fałszuję. - Zachichotała, gdy utwór dobiegł końca, a ona zorientowała się, że cały czas podśpiewywała tekst pod nosem. - Rusz się wreszcie! - dodała tonem nieznoszącym sprzeciwu, gdy pomieszczenie wypełniło "Beautiful Mess".

- Nie umiem tańczyć. - Wywrócił oczami, jednak usiadł, co było jakimkolwiek postępem.

- Weź, to nie jest trudne - zauważyła, kołysząc biodrami. - Hej, jak mogłeś to zrobić? - zapytała z oburzeniem, dostrzegając swojego pluszaka, upchniętego w kąt pokoju.

- Mówiłem ci, że jestem za stary na maskotki. - Wzruszył obojętnie ramionami.

- Nie możesz tak traktować Antosia. - Podniosła misia z ziemi, kładąc go na łóżku, co Maciek skomentował ciężkim westchnięciem.

- Pośpiewaj jeszcze, ja posłucham - rzucił, z jednej strony chcąc zmienić temat, a z drugiej pragnąc jeszcze raz usłyszeć ten zachwycający głos, co zupełnie nie było do niego podobne, lecz nie przejmował się tym.

- Och, przestań, ja nie śpiewam zawodowo. To czysta amatorszczyzna. - Machnęła ręką. - Ale... - zaczęła, wpadając na, jej zdaniem, genialny pomysł. - Zaśpiewam ci piosenkę, którą sobie wybierzesz, pod warunkiem, że potem ze mną zatańczysz do tego, co wybiorę ja. Umowa stoi? - Popatrzyła na niego wyczekująco.

- Niech ci będzie - odparł nadspodziewanie szybko, z niepokojem stwierdzając, iż jest w stanie wiele poświęcić, aby znów móc rozkoszować się pięknym wokalem, jakim dysponowała Norweżka.

- Nareszcie na coś się zgadzasz! - pisnęła radośnie, niespodziewanie przytulając go mocno, co spowodowało, że znieruchomiał, nie wiedząc, co powinien zrobić. Nie musiał jednak długo nad tym myśleć, bowiem Rosa momentalnie odskoczyła od niego, chyba sama uświadamiając sobie, iż to nie był zbyt dobry pomysł. - To jaką piosenkę chciałbyś usłyszeć w moim wykonaniu?

- "Sad song" - oznajmił natychmiast. - Mam nadzieję, że znasz.

- No coś ty, oczywiście. To moja ulubiona piosenka - odrzekła z widocznym entuzjazmem, zaraz jednak poważniejąc, by przypomnieć sobie słowa. - Bądź wyrozumiały - poprosiła jeszcze, po czym przymknęła powieki i zaczęła pierwszą zwrotkę.

Maciej słuchał jej uważnie, uśmiechając się nieznacznie, gdyż nie mogła tego zauważyć. Obserwował przy tym każdą zmianę w wyrazie twarzy dziewczyny, idealnie dopełniającą przesłanie utworu. I choć trudno było mu to przyznać, wewnętrznie czuł, iż mógłby słuchać tego wiecznie.

- Widzę, że ci się podobało. - Dopiero donośny ton Rosy wyrwał go z dziwnego zamyślenia, przywracając na ziemię.

- Bardzo - wyznał nieoczekiwanie, zaskakując nawet siebie.

- Cieszę się. - Posłała mu delikatny uśmiech, sięgając do laptopa, aby znaleźć piosenkę, o której myślała od samego rana. - Wstawaj mój dzielny pacjencie, czas na zajęcia ruchowe - obwieściła wesoło, energicznie stając na środku sypialni.

- A myślałem, że odpuścisz - mruknął, niechętnie dołączając do niej, a że pierwszy raz doszło do sytuacji, gdy oboje stali, Norweżka ze zdziwieniem zauważyła, jak dużo jest od niej wyższy.

- Boże, myślałam, że jesteś mniejszy - jęknęła, bowiem ledwo dosięgała mu do ramienia. - Ile ty masz wzrostu, olbrzymie?

- Prawie metr osiemdziesiąt - przyznał z nieukrywaną satysfakcją. - A ty, krasnoludku? - Uniósł brwi, spoglądając na nią z góry.

- Metr sześćdziesiąt pięć. - Westchnęła cicho, pomstując w duchu na skąpą w tej kwestii matkę naturę. - Dobra, jakoś sobie poradzimy - orzekła, pochylając się, aby włączyć wybrany wcześniej utwór.

- "Thinking out loud". - Maciej pokiwał z uznaniem głową, przyciągając ją bliżej siebie, tym samym kładąc dłonie na jej talii. - Uwielbiam Sheerana.

- Mamy identyczny gust muzyczny. - Zachichotała, kładąc głowę na jego klatce piersiowej, bo choć nigdy wcześniej nie byli tak blisko, czuła się z tym całkowicie swobodnie.

Resztę piosenki spędzili w całkowitej ciszy, wolno kołysząc się w rytm muzyki, lecz tym razem to milczenie żadnemu z nich nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, było bardzo przyjemne i relaksujące, co Kot zauważył z ogromnym zaskoczeniem. Był to pierwszy dzień ich znajomości, w czasie którego Maciek nie miał ochoty wykopać jej za drzwi w trybie natychmiastowym. I postanowił, iż będzie również ostatnim.

_________________________________

Witajcie!

Oto i kolejny rozdział Waty cukrowej. Mam nadzieję, że również wam się spodoba, a swoje opinie zostawcie w komentarzu.

Buziaki ;*

Wata cukrowa | Maciej Kot ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz