Mały i wielki problem

576 59 0
                                    

Per. Ava

Tuż po szóstej zadzwonił mój telefon komórkowy - Jack oraz jego kuzyn postanowili wybrać się do restauracji Lestera na śniadanie - chcieli wiedzieć, czy i ja mam ochotę z nimi się tam wybrać. Takim więc oto sposobem siedzieliśmy przy stoliku pod oknem, zajadając wcześniej zamówione rogale z białym serem i wędzonym łososiem. Lester, elegancki mężczyzna, którego dziadkowie pochodzili z Portugalii miała za ladą włączone radio z którego nieustannie wydobywał się bełkot informacji dla kierowców.

- Co myślicie o nowej nauczycielce angielskiego? – zadał pytanie kuzyn Jacka, chodził do tej samej szkoły co my, ale był o cały rok młodszy.

- A bo ja wiem – wzruszyłam ramionami – wydaje się być w porządku. Przynajmniej nie zadaje tyle bezsensownego zadania co pani Milton.

- Przesadzasz Ava. Przyznaj się, że po prostu jesteś o nią zazdrosna, bo ona podoba się Trendowi.
Skrzywiłam się. Stwierdzenie, że podoba mi się klasowy osiłek stanowił stary żart. Zerknęłam za okno, a potem znów na Jacka.

- Chyba już powinniśmy iść. Inaczej spóźnimy się na lekcje.

Chłopaki odsunęli swoje talerze i kilka minut później zapłaciliśmy za posiłek. W czasie, gdy siedzieliśmy w kawiarni, zaczął padać drobniutki deszczy. Nasuwając na głowę kaptury pobiegliśmy w stronę budynku szkoły. Szkolny korytarz był bardziej zatłoczony niż zwykle, więc zanim mi i Jackowi udało się dotrzeć do odpowiedniej klasy minęło jakieś pięć minut. W środku nie było nikogo innego oprócz nas i czterech głupkowatych nastolatek, które aktualnie rozmawiały o jakiś kosmetykach. Wyjęłam książki z plecaka, starannie schowałam go pod ławkę, a potem strojąc miny do kolegi czekaliśmy na dzwonek na lekcje. Zanim nauczycielka matematyki zdołała wejść do klasy większość uczniów próbowała spisać niektóre przykłady z zadania domowego, które nie rozumieliśmy. Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie wkurzali brunetki cały czas głośno rozmawiając pomimo jej wejścia. Dopiero, gdy uderzyła dłonią w blat biurka uspokoiliśmy się.

- Nareszcie. A teraz skoro już jest cicho... Proszę otworzyć książki na stronie dwadzieścia siedem i zacząć robić zadanie numer cztery.

***

Zanim nastąpił koniec ostatniej lekcji rwało mnie z bólu w prawym udzie z powodu twardego i niewygodnego krzesła. A dyrekcja dziwiła się czemu uczniowie tak strasznie wiercą się na lekcjach. No skoro mam tak niewygodne siedzenia to jakoś każdy z nas próbował sobie oszczędzić bólu. Wbiłam wzrok w tarczę zegara, ale byłam tak zmęczona od masy różnych tekstów z książek, których już przeczytałam, że potrzebowałam kilku sekund zanim w ogóle zorientowałam się co oznaczają cyferki na tarczy oraz przesuwające się po nim wskazówki. Dzwonek oznajmiający koniec lekcji był jak zbawienie, akurat przerwał jakiś mało sensowny monolog nauczyciela, którego delikatnie mówiąc nie lubiłam.
Przed wejściem do szkolnego holu ja oraz mój blond włosy kolega pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w dwa różne kierunki, do swoich domów. Idąc w kierunku mojej posiadłości rozglądałam się po bokach, utrwalając w pamięci wygląd okolicy. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam małego chłopca który podał piłkę dziewczynce, która prawdopodobnie była jego siostrzyczką. Szkoda, że Andreaw i ja nie mamy takich kontaktów. Rozmyślanie nad tym jednym szczegółem zajęło mi całą drogę z szkoły do domu. Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy zaraz od wejścia poczułam zapach ulubionego dania mojego taty – zapiekankę z makaronem. Pani Eleanor jest prawdziwą mistrzynią kuchni, normalnie cudotwórca. Ten cały wódź złych Transformerów lepiej by zrobił gdyby próbował porwać naszą gosposie, a nie zawładnąć światem. Na pewno lepiej by na tym wyszedł.

- Wróciłam! – krzyknęłam wbiegając do salonu, by natychmiastowo uśmiech zniknął z mojej twarzy.
Przy stoliku kawowym, na narożniku wykonanym z czarnej skóry, siedział o dwa lata starszy ode mnie brunet, którego zielone tęczówki wolno przesuwały się po drobnej czcionce magazynu samochodowego.

PrzytulankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz