Przeszłość potrafi prześladować nas nawet dziś, teraz, w tym momencie

492 45 25
                                    

 Per. Ava

- Tato? Tato!

Zanim mój ojciec zdążył wsiąść do aston martina DB11 o granatowym lakierze, ja prawie potykając się o własne nogi dobiegłam do samochodu osobowego i złapałam za klamkę drzwi od strony kierowcy. Zanim  mój ojciec zdołał w jakiś sposób zareagować, szybko wsiadłam do pojazdu i nie do końca usadawiając się na fotelu już zaczęłam zapinać pasy - znak, że chce z nim ponownie pojechać do Kinetic Solutions Incorporated i nie pozbędzie się mnie tak łatwo. 

- Ava - brunet jęknął, kładąc swoją komórkę na wnęce w desce rozdzielczej, a czarną skórzaną torbę rzucając na tylne siedzenie - Nie.

- Ale tato... 

- Nie mogę brać ciebie na spotkania, wczoraj to był jednorazowy wyjątek - widząc mój wzrok westchnął. - Ava, KSI to mój partner w interesach. Ważny partner, mała. 

- Mogłabym pomóc ci w dokumentacji. No przyznaj mi racje, że sam to gubisz się w tych papierach. - sięgnęłam po jeden z folderów ojca. - To ja bawię się głównie w segregowanie ich. No, tatusiu...

- Ava... Już nie chodzi o dokumentację. Tak, pomagasz mi w tym bardzo, ale spotkanie służbowe to nie sterta papierów.

- Tato... - jęknęłam nerwowo poklepując kolana. - To ważne. Muszę tam jechać i to nie dlatego, że zobaczyłam piękne lamborghini i chcę je znowu zobaczyć, ale muszę się czegoś dowiedzieć. Jakbym mogła, to bym się tam w ogóle nie pchała, ale to sprawa życia i śmierci! - wypiszczałam jednym tchem, przez co mój lament wyglądał na typowo nastoletni i ojciec nie będzie mnie podejrzewał, że coś poważnego ukrywam. 

Mężczyzna patrzył na mnie jakby skanował każdy, nawet najmniejszy skrawek mojego ciała w poszukiwaniu jakiejś nieprawidłowości. Ja zaś starałam się wyglądać jak najbardziej wiarygodnie robiąc oczy szczeniaka. Po chwili spuścił oczy wzdychając i łapiąc palcami za garb nosa. Już wiedziałam, że go złamałam.

- Dobra. - powiedział powiedział machnąwszy dłonią, a ja pisnęłam z radości. - Ale pójdziesz ze mną i tam zapytamy się, co z tobą zrobić, jasne?

- Jak słońce. - powiedziałam uśmiechnąwszy się promieniście i wygodnie rozsiadłam się w fotelu zadowolona ze zwycięstwa. Ojciec ruszył, a że jest jaki jest, ta bestia pod maską nie zaryczała. Samochody zazwyczaj traktował jak środki transportu, tak więc zero zabawy.

Siedziałam uderzając palcami o nogi w rytm muzyki puszczonej z radia i przyglądałam się sytuacji na drodze. Zawsze lubiłam obserwować jaką drogami jedziemy, aby je zapamiętywać i w przyszłości orientować się w terenie, a także jak zachowują się inni kierowcy. Słońce dość mocno przypiekało nawet przez przyciemnioną szybę - pewnie wieczorem będą mnie swędzieć uda jak to zawsze po "opalaniu".

- Coś ty zrobiła z tymi rękami? - usłyszałam głos taty. Zastygłam z uniesioną dłonią nad nogą, którą po chwili powoli powoli położyłam. Kątem oka widziałam jak Richard co chwilę rzucał mi podejrzliwe spojrzenia. Mój mózg pracował na najwyższych obrotach, byleby tylko coś wymyślić, przy czym utrzymanie kamiennej twarzy było niewyobrażalnie trudne. Żeby nie wzbudzać bardzo mi niepotrzebnych podejrzeń spojrzałam na dłonie rozcapierzając palce i zamachałam nimi jakbym przyglądała się pomalowanym paznokciom, o które rzeczywiście w końcu trzeba by zadbać i ładnie pomalować.

- Pośliznęłam się wczoraj pod prysznicem. Potrzaskałam się trochę.

- Więc na co ten bandaż? - zapytał intonując głos, a w obiciu szyby dostrzegłam, że podniósł brwi.

- No dobra... - wywróciłam oczami. - Poobijałam się trochę bardziej. Nawet się okazało, ze mamy krzywo płytki poklejone, bo się na jednej przecięłam, a że padłam akurat na kostki to mam sińce na pół dłoni... Nie wygląda to najlepiej... - oparłam głowę i wzniosłam oczy do góry, modląc się w duchu, aby to łyknął. Nie lubiłam go okłamywać, ale dopóki nie dowiem co się ze mną stało, wolę nie martwić jeszcze jego.

PrzytulankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz