Ostrza i kontrola drogowa w błotnym plenerze

562 50 11
                                    

Per. Ava

Oparłam dłonie na podłokietnikach fotela stojącego w moim pokoju. Na zewnątrz było już ciemno, a jedynym źródłem światła mogły być tylko gwiazdy i latarnie stojące w pewnym oddaleniu od siebie. W wiadomościach przez cały wieczór informowali o jakiś dwóch, czy trzech kosmicznych robotach, które rozwaliły jakąś fabrykę, a następnie uciekły z miejsca zdarzenia.

W pewnym momencie przełączyłam z kanału informacyjnego na kanał z jakimiś filmami. Akurat leciał jakiś dokument przyrodniczy o migracji zwierząt na całym świecie, który widziałam jakieś dwa tygodnie temu na innym kanale. Nie miałam ochoty przełączać programu w poszukiwaniu czegoś innego, bo znając życie gdzieś indziej lecą tylko jakieś głupie zapychacze lub jakże wspaniałe reklamy. Nie odrywając wzroku od ekranu telewizora podrapałam krótkimi paznokciami wierzchnią stronę dłoni. Od pewnego czasu, czytaj od powrotu z siedziby KSI do domu, zaczęły mnie swędzieć dłonie. Makabryczne uczucie.

W końcu zrezygnowałam z oglądania tego samego dokumentu dwa razy i po zabraniu czystej piżamy z szafy, skierowałam się do łazienki. Koszulka oraz długie, materiałowe spodnie zostały rzucone gdzieś na płytki, a ja sama zaczęłam rozbierać się z dzisiejszych ubrań. Spodnie jako jedyne zostały ułożone w względnie ładną kostkę, podczas gdy reszta dzisiejszych ubrań została wrzucona do kosza na brudne pranie. Szybko weszłam pod prysznic znajdujący się w tej łazience, a następnie zamknęłam półprzezroczyste drzwi przesuwane od kabiny. Cicho mruknęłam z zadowolenia, kiedy gorące krople wody zaczęły spadać na moją nagą skórę oraz włosy, kiedy lewą dłonią zaczęłam szukać na specjalnej półeczce półlitrowej butelki z moim szamponem do włosów. Z irytacją, po otwarciu butelki, zorientowałam się, że mój szampon najzwyklej w świecie skończył się. Zajebiście... Bez namysłu złapałam pojemnik z szamponem mojego brata i wylałam odpowiednio dużą ilość gęstego płynu na rękę, by w następnej chwili energicznym ruchem wcierać szampon w czarne kosmyki włosów. 

- Sss - syknęłam z bólu, czując, że dłonie zaczynają mnie piec oraz szczypać.

Przerwałam wykonywaną czynność i wyciągnęłam przed siebie dłonie. Z strachem zauważyłam, że na dłoniach z pianą z szamponu do włosów jest zmieszana krew. Szybko spłukałam z włosów pianę oraz próbowałam zmyć krew z dłoni, ale tej z każdą chwilą pojawiało się coraz więcej. Na kostkach obydwu dłoni pojawiły się rany i obtarcia, które tak mocno krwawiły. Woda leciała litrami, by na koniec z cichym sykiem, czerwona od pasoki zniknąć w odpływie. Nagle coś jakby zabrało mi dech w piersi, ściskając całą klatkę piersiową, przez ciało przeszedł mnie wyjątkowo silny dreszcz. Z ran na nowo buchnął strumień krwi, a pomiędzy rozciętymi mięśniami oraz ścięgnami zaczęło wypiętrzać się... Coś. Drżałam z bólu oraz strachu, kiedy w końcu zobaczyłam, że tym co wprost wysunęło się z moim dłoni były trzy ostrza na jednej dłoni i trzy na drugiej o długości około piętnastu centymetrów.
Uderzyłam plecami o ścianę kabiny, jednocześnie jakby próbując uciec od tego... Czegoś. To tak po prostu było we mnie! Boże... Co to jest?! Dech nagle mi wrócił, do oczu napłynęły łzy. Chciałam krzyczeć, ale gardło miałam ściśnięte. Osunęłam się na dno kabiny i patrzyłam z przerażeniem, jak na zaczerwienionej skórze pojawia się srebrzysty nalot. A im więcej go było, tym mniej krwi ciekło z pękniętej skóry, aż w końcu krwotok samoistnie ustał. Nie uspokoiło mnie to zbyt. Metalowe ostrza w ciemnoszarym kolorze, dłuższe od moich cienkich i, i tak długich palców wciąż wystawały z moich dłoni, a nawet miałam wrażenie, że jeszcze się wydłużają.
Trzęsłam się ze strachu, który potęgował się z każdą chwilą przyglądania się metalowemu paskudztwu. Miałam się właśnie podnieść i coś z tym zrobić, kiedy nagle ostrza schowały się! Tak po prostu! Wsunęły się w moją dłoń! Pod skórą powstały jakieś wysokie wzniesienia, po trzy w każdej ręce. Bolało mnie śródręcze, kiedy mocno zaciskałam pięści.
Nie wiele już myśląc, wstałam, pośpiesznie spłukałam pianę z głowy i wyskoczyłam spod prysznica. Wytarłam, ubrałam się i w lekkiej panice zaczęłam szukać bandaży. Kiedy je znalazłam, obie ręce zawinęłam zakrywając zniekształcenia. Muszę jutro jechać do KSI i znaleźć tego gościa od Lamborghini.

PrzytulankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz