Sharp Memorial Hospital

166 17 0
                                    

POV Alison

- Doktor DiLaurentis, proszę powiedzieć coś o sobie, żebyśmy mogli lepiej Panią poznać. - Zapytał zza biurka posiwiały już mężczyzna. Obok siedziała młoda kobieta z zarządu.
- Ukończyłam UMHS w Nowym Jorku, odbywałam 2 prakty...
- Pani Doktor, - przerwał mi w pół słowa - proszę mi powiedzieć coś o sobie.
- Proszę mi wybaczyć Panie Dyrektorze, ale nie rozumiem.

Zwyczajnie zdezorientowana, podrapałam się po brodzie i odwzajemniłam jak tylko mogłam ekspresję twarzy starszego gentlemana.

- Widzi Pani, - zaczął powoli z sympatią w głosie - mam tutaj przed sobą wszystkie dokumenty, referencje, publikacje, i resztę papierów które powiedzą mi o całej pani karierze. Przeprowadziłem potrzebne wywiady z pani przełożonymi z poprzednich miejsc pracy. Otrzymałem wszystkie niezbędne informacje, które pozwalają mi z czystym sumieniem stwierdzić, że się Pani nadaje. Lecz tutaj w Sharp Memorial Hospital, traktujemy wszystko trochę inaczej, głębiej. Dlatego ja, Richard Webbera jak i Pani Spencer Hastings chcielibyśmy dowiedzieć się coś więcej o Pani. Na przykład dlaczego San Diego. Jeśli nie ma Pani nic przeciwko.

Nie spodziewałam się tego, do czego zmierzył Webber. Z jednej strony moje spięte ciało na wypowiedz dyrektora chciało się trochę rozluźnić, natomiast z drugiej poczułam jakby moje krzesło na którym siedziałam, zaczęło kłuć mnie w pupę i plecy, co z rezultacie spowodowało, że każdy mięsień w moim ciele napiął się jeszcze bardziej.
Przeprowadziłam się, by zacząć od nowa, nie patrzeć w tył. Chciałam zacząć od nowa z tym co przywiozłam ze sobą tutaj do San Diego, a pogrzebać wspomnienia.

- Większość życia spędziłam w Nowym Jorku. To tam się urodziłam, wychowałam i zaczęłam całą edukację, od przedszkola do collegu. Ostatni powrót do Nowego Jorku, - przerwałam na moment, popatrzyłam na moich rozmówców z uśmiechem, by kupić sobie czas, by starannie dobrać słowa. - Hmm... Potrzebuję świeżego startu. Nowe miejsce, nowe zadania, powołanie, nowe misje... - spojrzałam przez okno, a przed oczami przewinęła mi się masa pojedynczych zdjęć z ostatnich pięciu lat. Szybko otrząsnęła się i kontynuowałam - Pozwolę sobie dodać, że pogoda również wpłynęła na moja decyzję. Uwielbiam surfing. - zaśmiałam się lekko do Spencer i Webbera na co zareagowali identycznie.

Rozmowa przebiegła bardzo przyjemnie. Mogę nawet stwierdzić, że zbyt przyjemnie, bo nie wyglądało to jak każdy inny interview, który ma zdecydować, czy dostanę pracę o którą się ubiegam. Coś było w tym „podejrzanego". Nie starałam się o prace baristy w Starbucks'ie, gdzie miła aparycja jest najważniejsza, lecz o etat Kardiochirurga. W tej pracy chodzi o ludzkie życie, o silny charakter i umiejętności, o prawidłowy osąd.

Richard oprowadził mnie po szpitalu. Oddział Neurochirurgi, Onkologii, Kardiochirurgi, Chirurgi Ogólnej i dziecięcej, Opowiadając o aktualnych „przypadkach".
- Doktorze Webber, mogę zadać śmiałe pytanie? - spytałam patrząc na swoje stopy.
- Oczywiście.
- Nie da się ukryć, że moja rozmowa odbiegała od klasycznych rozmów o prace, mogę wiedzieć dlaczego?

Webber stanął nagle w miejscu obrócił się w moja stronę patrząc prosto w oczy. Starałam się z całych sił, żeby nie odwrócić wzroku, gdyż zwyczajnie mnie to skrępowało.
- Jest Pani najlepszym kardiochirurgiem w Stanie. Służyła Pani w Iraku. Proszę mi wybaczyć, ze nie zrobiłem tego wcześniej, ale dziękuje za Pani służbę. - ukłonił się lekko i kontynuował. - Czuję, że mogę być z Panią szczery. Jeśli przyjmie Pani nasz ofertę, wierzę, że uratuje to nasz szpital. Pani wyniki są niesamowite. Potrzebujemy osobę taka jak Ty.

POV Emily

- Jeszcze jeden krok Caleb. Wiem, że dasz radę. - Stałam nad 25 letnim chłopakiem, motywując jak tylko jestem w stanie. - Pomyśl o swojej pięknej dziewczynie - powiedziałam głośno. Na co spojrzał na mnie z bólem. Pot spływał mu po czole. Nadal patrząc mu w oczy, dodałam już prawie błagalnym szeptem - Pomyśl o Hannie.

Jego wyraz twarzy zmienił się w ułamku sekundy. Skinęłam głowę zachęcająco i pomogłam mu lekkim ruchem zrobić ostatni krok.
Jednak nie taki miał zamiar. Pierwszy krok, drugi, trzeci, ... jego silne dłonie zaciskały poręczne, które miał po obu stronach. W oczach dostrzegłam cierpienie i determinację jednocześnie. Czwarty, piąty, szósty krok, a każdym coraz głośniejszy krzyk. Krzyk bólu i zwycięstwa.
Caleb z moja pomocą opadł na wózek który znajdował się na końcu toru do nauki chodzenia.
- Panie Rivers! Co tu się właśnie wydarzyło?! - krzyknęłam tryumfalnie i podniosłam rękę w górę.
Wycieńczony, ciężko oddychając z uśmiechem jakiego nigdy wcześniej nie miałam okazji zobaczyć, przybił mi piątkę.
- Chyba wiemy już wiemy, czego potrzebujemy by postawić cię z powrotem na nogi. - zachichotaliśmy oboje i podałam mu wodę. - O wilku mowa. Hanna! Miło cię widzieć!
- Doktorku! Jak mój wojownik?- Przywitała się ciepło i uściślając mnie i dając buziaka Calebowi. - Nie sprawiał żadnych problemów dzisiaj? - spytała oddalając się od chłopaka, który zaczął się pakować.
- Problemy? To najzabawniejszy twardziel jakiego miałam szansę spotkać. Małymi kroczkami zbliżamy się do celu. - powiedziałam z dumą. Jego kręgosłup był złamany w trzech miejscach, a w jego lędźwiach miał odłamki pocisku moździerzowego. Nikt nie staje na nogi po czymś takim. - dodałam, patrząc w stronę mojego pacjenta. - oprócz jego.

Właśnie skończyłam ogarniać salę rehabilitacji, gdy zadzwonił telefon w mojej tylnej kieszeni.
- Doktor Emily Fields? - powiedział damski głos.
- Przy telefonie, słucham? - odpowiedziałam formalnie.
- Chodzi o Jessie. Prosiłaś o telefon, jeśli zaistnieje chociaż mała zmiana...-
moje serce zabiło jak szalone, nie wiedziałam czego się spodziewać.
- Jestem u siebie, zaraz będę. - przerwałam i wybiegłam szybko z gabinetu. Nie wiedziałam co to za zmiany, czy na dobre, czy nie. Biegłam ile sił w nogach po szpitalnych korytarzach, już w końcu znalazłam się na oddziale, gdy nagle wpadłam na kogoś. Przeprosiłam i chciałam iść dalej, ale usłyszałam męski, niski głos:
- Doktor Fields? Co się dzieje? - obejrzałam się i ujrzałam Richarda i o wiele niższą niebieskooką blondynkę. Oboje patrzyli na mnie ze zdziwieniem. Ledwo oderwałam wzrok od kobiety, która wyglądała bardzo znajomo i spojrzałam na mężczyznę.
- Jessie. - tylko tyle dałam radę powiedzieć, ale to wystarczyło. Webber powiedział coś do kobiety, po czym położył rękę na moich plecach kierując do sali, która była już za rogiem.

***

Jesteście ciekawi co się wydarzy dalej? Co maja wspólnego Emily i Alison? Komentujcie, dajcie znać czy myślicie.

Bijące serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz