Przebudzenie

127 12 6
                                    




Podążyłam za Webberem i brunetką, która prawdopodobnie tu pracuje, skoro nazwał ją "doktor". Nie wiedzieć dlaczego, chciałam wiedzieć co się dzieje. Weszli do sali za rogiem, a ja stanęłam w progu bacznie obserwując co się dzieje. Kobieta spojrzała na ekran monitorujący funkcje życiowe pacjenta, po czym zwróciła się do dziewczynki, leżącej w szpitalnym łóżku, głaszcząc delikatnie jej blond włosy.

- Jessie, kochanie. Jesteś już blisko. - szepnęła wystarczająco głośno, bym zdołała wyłapać. - Otwórz te piękne oczka.

To tak jakby jej głos, który był wypełniony nadzieją, desperacją i bólem jednoczenie, sprawił, że oczy dziewczynki powoli zaczęły się otwierać.

- Mama...? - wymamrotała, wyraźnie mając problemy z mówieniem, jej wzrok błądził po całym pomieszczeniu, kiedy w końcu nasze spojrzenia się spotkały.
- Spokojnie słoneczko, nie musisz nic mówić. - przerwała jej Emily.

Dziewczynka na oko miała jakieś 4-5 lat, a kobiecie dałabym około 30 lat . W wyglądzie były jak niebo i ziemia. Złotowłosa z błękitnymi orbitami i czarnowłosa z brązowymi, prawie czarnymi oczami.

Nie wiedziałam dlaczego tak analizowałam ich podobieństwo, a raczej jego brak, ale po chwili przyłapałam się na tym, że po prostu jestem zdumiona pięknem jednej jak i drugiej, nie zważając na powagę sytuacji jaka tu panowała.

Kiedy w końcu złapałam wzrok Webbera, subtelnie dałam mu znać, że chcę porozmawiać. Delikatnie pokiwał głową i zwrócił się do brunetki.

- Emily, wezwę Kareva by zbadał Jessie, dobrze? - Uśmiechnął się, pogładził po ramieniu, dając tym samym znać, że wszystko będzie dobrze.

Stanęłam na przeciwko Webbera biorąc głęboki oddech.

- To kiedy mogę zacząć? - uśmiechnęliśmy się oboje i udaliśmy się do biura, gdzie ku mojemu zaskoczeniu wszystkie dokumenty były już przygotowane. Wystarczyło tylko podpisać.
Za tydzień zaczynam nowy rozdział.

Z mojego nowo wynajętego mieszkania przyszłam pieszo, gdyż szpital znajdował się około 700m od niego. Dodatkowy atut pracy w Sharp Memorial Hospital. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się dookoła. Pudła, pudła i jeszcze raz pudła. Jak ja nienawidzę przeprowadzek. Lecz nie miałam wyjścia, musiałam zacząć się rozpakowywać i porządkować mieszkanie jak i całe życie.

***

Uporządkowałam w końcu najważniejsze pomieszczenie w mieszkaniu, czyli mój gabinet. Była to raczej pracownia, wypełniona płótnami, przyborami do malowania. W kącie pokoju znajdowało się biurko, komputer i aparat fotograficzny. Pstrykam również zdjęcia. Robię to dla siebie. By uchwycić momenty, które chciałabym zapamiętać.

Szczególnie, od kiedy czuję, że czegoś w moim życiu brakuje. Mam wielką lukę w mojej głowie, jak i sercu. Zawsze tak było.

Wychodzi mi to całkiem nieźle. W Iraku pomagały my odciągnąć wzrok od brzydoty wojny, a po powrocie, cóż... Głównie fotografowałam NY nocą, przez moje problemy ze snem. Koszmary, które głównie składały się z serii przebłysków najgorszych, najniebezpieczniejszych momentów, które tam przeżyłam.

Dobiegała godzina 20. Zajęło mi to prawie 6 godzin. Postanowiłam przejść się po okolicy by poszukać jakiejś dobrej restauracji, kiedy zorientowałam się, że przez cały dzień prawie nic nie jadłam.

Po 10 minutach spaceru zauważyłam kilka foodtruck'ów. Pomyślałam, dlaczego nie. Podeszłam do paru, czytając co oferują, aż w końcu zdecydowałam się na grillowaną kanapkę. Zjadłam pośpiesznie na ławce, która znajdowała się parę metrów dalej, scollując wiadomości z telefonie. Poczułam w końcu, że mój głód jest zaspokojony, ale brakowało mi jeszcze czegoś, by zadowolić moje kubki smakowe. Jeszcze raz rozejrzałam się dookoła i zauważyłam przytulny pub. Weszłam do środka, podeszłam do baru, który był w kształcie prostokąta, który oddzielał barmanów od klientów, i usiadłam na jednym z wolnych hokerów.

- Dobry wieczór, mogę coś podać? - zapytał uprzejmie barman.
- Poproszę whisky z colą.
- Robi się. - Powiedział i już po kilku sekundach podał moje zamówienie. Podziękowałam i wzięłam duży mojego napoju.

Rozejrzałam się po pubie. Darty, scena na podwyższeniu a na niej brązowe pianino, w rogu gitary, gdy nagle mój wzrok zatrzymał się na kobiecie, która siedziała przy przeciwnym blacie baru. Intensywnie czytała jakieś notatki, co jakiś czas popijając podobny drink do mojego. Postanowiłam podejść. Trochę z ciekawości, ale również, by ją poznać. Nie znałam tutaj nikogo.

- Przepraszam, jeśli przeszkadzam. - Powiedziałam niepewnie. Spojrzała na mnie, dlatego dodałam szybko, żeby ta wymiana spojrzeń nie zrobiła się niezręczna. - Doktor Emily Fields, prawda? Nie jestem pewna czy dobrze zapamiętałam. Jestem Al...
- Alison Dilaurentis - dokończyła za mnie. - Kardio, prawda?
- Zaczynam w poniedziałek. Chciałam się tylko przedstawić.
Skinęła tylko głowa i wróciła do czytania.

- Jak Jessie? - zapytałam, chcąc pociągnąć dalej rozmowę, ale również chciałam wiedzieć co z nią.

- Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. - podniosła głowę. - Wszystko wróci wkrótce do normy.

Spojrzała mi teraz prosto w oczy, w których zatonęłam natychmiastowo, a moje serce zabiło dwa razy szybciej. Złapałam się za klatkę piersiową.

- Wszystko dobrze? - załapała mnie za rękę, którą opierałam się o blat. Spojrzałam na jej dłoń. Wyrwałam się szybko i wyszłam z baru. Zapominając zapłacić za drinka.

Bijące serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz