2. Pierwsze przesłuchanie

552 35 3
                                    

 Po jakiejś pół godzinie jazdy dotarliśmy do wielkiej willi, pewnie ich szefa. Zastanawiam się cały czas, ile będą mnie trzymać, czego dokładnie chcą i jak tą sytuacje wykorzystać na naszą korzyść. Jeszcze nie znalazłam odpowiedzi, ale chyba mam pierwszy plan. Idę z nimi, niby nic nie wiem i wciskam jakąś bajeczkę o tatku, a do tego zdobywam informacje, tyle, ile dam radę. Ciekawa jestem, jak oni chcą to rozegrać.

 Wyciągnęli mnie z samochodu, nie było to zbytnio brutalne, ale nie powstrzymałam się od posłania im swojego pełnego oburzenia spojrzenia. Ten, który mnie wyciągał tylko wzruszył ramionami, nie daruję mu tego, ale to później. Zaprowadzili mnie do jakiegoś pomieszczenia, nie było tu dużo rzeczy, bo jedynie stół, krzesła, kamera oraz małe okno, wychodzące na podjazd. Kazali mi usiąść i chociaż nie zapieli kajdanek, to i tak czułam się jak więzień. Część mnie chciała już buntu i walki, ale musiałam to uciszyć, teraz informacje, a zemsta później.

  - Możemy zaczynać? - Pokiwałam głową, chce już to mieć za sobą. - Powiesz nam, co chcemy wiedzieć i cię wypuścimy. Nie mamy zwyczaju znęcać się nad dziećmi. Powtórzę, nie próbuj żadnych sztuczek, bo wiesz co może się stać.

 Ponownie pokiwałam głową, ale po chwili stwierdziłam, że nie dam mu satysfakcji, zastraszanie mnie.

  - Czego ode mnie chcecie? Przecież mogliście porwać kogoś innego - z każdym słowem mój głos był pewniejszy i silniejszy. Takie małe pocieszenie. - Co ja tu w ogóle robię?

 Facet trochę stracił wigor, ale chyba sobie przypomniał, że jestem tylko dzieckiem i to on ma broń.

  - Sprowadziliśmy cię tu, żeby zdobyć informacje, nie ma co się bawić, chcemy zniszczyć twojego ojca i właśnie ty, nam w tym pomożesz.

  - Wy cokolwiek o mnie wiecie?

 Poznaj swoją postać, a potem ją wciel się w nią, tak dobrze jak potrafisz. Może te zajęcia aktorstwa się na coś jednak przydają. Mężczyzna machnął ręką na jednego ze swoich sługusów, a ten podał mu grubą teczkę.

  - Kassidy Atena Puzo, urodzona drugiego czerwca dwutysięcznego roku, rodzice to Sophie Puzo i Mario Corleone, zamieszkała w Palermo we Włoszech razem z matką. Szkoła imienia Krzysztofa Kolumba, przyjaciele Kay Romano i Pietro Santiego. Zainteresowania: informatyka i muzyka.  Popularna, wyróżniająca się z tłumu swoją otwartością i wiecznym uśmiechem  - A także znajomością sztuk walki, grup przestępczych oraz noszeniem przy sobie broni. Najważniejszych nie wiedzą i o to chodziło. - Szkoda tylko, że nie masz żadnego szkolenia. Z takim rodowodem budziłabyś postrach samym nazwiskiem.

  - A co ja, pies, żeby mieć rodowód? Przechodź do rzeczy bo nie chcę, żeby matka się martwiła.

  - Pazurki masz, ale z rozumem coś ciężko. W każdym razie rodziców się nie wyprzesz - Uśmiechnął się, pokazując kły, niczym wilk, a ja próbowałam zachować twarz pokerzysty, jedynie marszcząc brwi. - To o siebie powinnaś się martwić, jesteś w siedzibie najpotężniejszej mafii na świcie, a twój tata jest dopiero drugi. Mamy ciebie, a on nie wie, jak nam ułatwisz pracę.

 Spojrzałam na niego wilkiem, ta jasne, niech sobie żyje w świecie własnych, chorych fantazji. To powoduje, że jest słabszy.

  - Może jeszcze mi powiesz, że moja mama jest tajną agentką, a ojciec spowodował Drugą Wojnę Światową?

  - Twój tata urodził się po wojnie, ale jego przodkowie mogli mieć coś z tym wspólnego. Nie studiowałem, aż tak dokładnie historii waszej rodziny - rzuciłam mu zaskoczone spojrzenie, że co on niby studiował? - O twojej matce niewiele wiemy, ale była jedną z najlepszych w mafii twojego ojca. Odeszła z niego prawdopodobnie by cię urodzić i wychować. Dalej nie mogę uwierzyć, że rodzice niczego cie nie nauczyli.

Wywalczyć siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz