7. Keith

3.7K 385 67
                                    

Czułem przyjemny zapach i ciepło. Powoli otworzyłem oczy i zobaczyłem oliwkową skórę szyi. Mój nos dotykał odkrytego obojczyka. Lance.

...

Lance?!

Co do quiznak?!?

Chciałem szybko się podnieść, ale uświadomiłem sobie, że McClain mnie przytulał. A ja jego, ale to już możemy pominąć. Nasze nogi były ze sobą splątane, a rękoma nawzajem przyciągaliśmy się do siebie. Na moją twarz wpłynął soczysty rumieniec, gdy uświadomiłem sobie, że udo Lance'a znajdowało się bardzo blisko mojego krocza.

Uspokój się, uspokój...

Najgorszym nie było to, że teraz znajdowałem się w takiej pozycji, nie. Tylko to, że przez cały wczorajszy dzień się do niego kleiłem, jak jakaś mocno zauroczona małolata. I jeszcze tamta akcja w lesie... Czy ja go, do cholery, pocałowałem?! Pamiętam wszystko jak przez mgłę, ale jednak. Chciałbym zapaść się pod ziemię.

Leżałem tak bez ruchu, cały czerwony na twarzy, szyi, a nawet czubkach uszu, patrząc się przed siebie na piękną, latynoską skórę, przemyśliwając wszystkie błędy, które kiedykolwiek popełniłem w życiu. Czym sobie na to zasłużyłem? Czemu musiał mnie ugryźć ten cholerny robal? Czemu byłem wtedy właśnie z nim? Zachowywałem się dziwnie w stosunku do osoby, która mi się podobała. Przeszkadzało mu to? Miał mnie dość? Nie będzie chciał się teraz ze mną zadawać?

W jednej chwili przypomniało mi się to, co Lance odpowiedział, odsuwając mnie wcześniej od siebie, gdy zacząłem go c-całować.

"- A może ty po prostu nie chcesz się ze mną całować?

- Ty... A żebyś wiedział, że chcę! I to jak cholera!"

Czy to znaczyło, że nie był zdegustowany ani nic? Najwidoczniej. I jeśli się zastanowić, to nie wyglądał na złego ani nieszczęśliwego, gdy się do niego przytulałem. Czy to mogło oznaczać, że on mnie też...?

- Ah! - jęknąłem, gdy Lance poruszył nogą, naciskając nią na mój czuły punkt. Błyskawicznie przygryzłem zębami dolną wargę, nie mogąc poruszyć unieruchomionymi rękami. Spojrzałem się trochę w górę, chcąc zobaczyć, czy McClain nadal śpi i jednocześnie modląc się, by w końcu przestał się ruszać albo się ode mnie odsunął.

W końcu nie wytrzymałem i znowu jęknąłem, tym razem głośniej niż poprzednio. Nie mogłem powstrzymać czucia się jak jakiś zboczeniec pomimo tego, że to nie ja byłem w sytuacji, by się za jednego podawać. Czułem, że zaczynam sztywnieć przez ciągle ruszające się i napierające na mnie udo, więc wyjąkałem:

- L-Lance, przestań, błagam...

Jednocześnie próbowałem przysunąć do siebie moje ręce, które znajdowały się pomiędzy tułowiem i ramionami Kubańczyka. W tym samym momencie poczułem na sobie jego wzrok i ciało leżące przede mną w końcu przestało się ruszać.

- Keith...? - usłyszałem zaspany głos, który musiał być zdziwiony wyglądem mojej głowy, która na pewno była cała czerwona. Nadal nie docierało do niego to, że jego noga znajdowała się tam, gdzie nie powinna się znajdować, ale chyba po chwili to dostrzegł, bo szybko ją cofnął i odsunął się ode mnie. Błyskawicznie usiadłem, nie chcąc by dostrzegł to, że się podnieciłem, po czym wstałem z łóżka. Nałożyłem buty, nie zwracając uwagi na jego zdziwiony i zaniepokojony głos i pobiegłem do mojego pokoju, zamykając się w nim.

.
.
.
Czar prysnął, Keith nie ogarnia, a Lance tym bardziej.
Tym oto sposobem zbliżamy się do końca tej krótkiej opowieści, która równie dobrze mogła być one shotem. Lecz jeszcze kilka rozdziałów przed nami, tak więc...

Do przeczytania! ;)

Hidden affection (Klance) - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz