R O Z D Z I A Ł D Z I E S I Ą T Y

11.4K 392 94
                                    

23.03. wtorek

Dalej kucałam i biłam się z myślami. Nie miałam pojęcia, co robić. Mogłam wstać, podejść do niego i wyjaśnić to, co widziałam, ale czułam, że moje nogi od razu stałyby się, jak z waty. Może powinnam uciec, ale wiedziałam, że to, co zobaczyłam nie dałoby mi spokoju. Byłam w szoku i patrzałam na ten namiętny i pełen miłości pocałunek. Żołądek zacisnął mi się w pętle. Było mi cholernie słabo i duszno, czułam, jakby ziemia pode mną się uginała, a ja miałabym zniknąć z tego świata. Wstrzymałam oddech, bo nie byłam w stanie spokojnie oddychać.

— Pamiętaj, że to wciąż twój brat. – Rozległ się głos Jasona, a ja zmrużyłam oczy, starając się powstrzymać łzy, które zbierały się w moich oczach. Zbierały się jednak z poczucia winy. Nie mogłam wybaczyć sobie tego, że niczego nie zauważyłam, że musiał radzić sobie z tym sam. Czułam się, jak okropna, starsza siostra, która była zapatrzona tylko w siebie i nie zwracała uwagi na to, co działo się z jej bratem.

— Zabierz mnie stąd Maddie. – Zwróciłam się z prośbą do mojej przyjaciółki. Cieszyłam się, że w takiej chwili była przy mnie. Czułam, że miałam w niej oparcie i byłam jej za to wdzięczna. Ruda pomogła mi wstać i wraz z Jasonem poszliśmy z powrotem na plażę. Tam mogłam już spokojnie oddychać.

Jason ruszył w stronę Blake'a, wokół którego kręciło się kilka dziewczyn. Razem z Maddie poszłyśmy usiąść na pieniek, który był najdalej oddalony od głównej części imprezy. Rudowłosa objęła mnie ręką, a ja tego cholernie potrzebowałam. Nie wiedziałam, czy chciałam płakać, czy może się cieszyć ze szczęścia mojego brata.

— Spójrzmy na pozytywy. – Powiedziała Maddie, a ja popatrzyłam na nią z ukosa. Nie miałam pojęcia, co miała na myśli. Nie widziałam żadnego pozytywu, tylko swoje poczucie winy, które upierdliwie się mnie trzymało.

— Jakie Maddie, jakie? – Szepnęłam wciąż lekko roztrzęsiona tym, co się wydarzyło. Nim mi odpowiedziała, wyciągnęła paczkę fajek i podała mi jednego papierosa, którego od razu udało mi się odpalić. Poczułam przyjemne ukojenie. Wiedziałam, że skończy się razem z papierosem.

— Ma gust. – Palnęła, a ja mimowolnie zaśmiałam się pod nosem. Nieważne, jak źle było, ona zawsze potrafiła poprawić mi humor. Nie miałam w planach odwrócić się od mojego brata. Nie chciałam się na niego wypinać przez coś takiego błahego. Jason miał rację, to wciąż był mój brat.

— Ty zawsze wiesz, co powiedzieć. – Prychnęłam i zaciągnęłam się papierosem.

— Próbuję rozładować atmosferę. Nie ma co się tym przejmować. Chyba nie wypniesz się na niego przez to, że poczuł coś do mężczyzny, prawda? – Maddie była bardzo empatyczną osobą.

— Oczywiście, że nie. Najbardziej boję się rozmowy z nim.

— Eh. Tutaj ci nie pomogę. Gdy będziesz z nim rozmawiała, to po prostu go wysłuchaj. To jest zupełnie normalne. Tak normalne, jak osoby heteroseksualne. Z tym się rodzisz.

— Wiem Maddie, wiem. – Westchnęłam i zrobiło mi się jakoś lżej. Czekała mnie rozmowa z Loganem, ale byłam na to gotowa. Nie chciałam odwracać się od niego przez to, jaki był. — Ale teraz to muszę się napić.

— Tak, ja też. To bardzo dobry plan. – Przyznała mi racja. Wstałyśmy z pieńka i ruszyłyśmy na główną plażę, gdzie rozgrywała się cała impreza. Wszystko było ok. Starałam się o ty nie myśleć.

Znalazłam się obok Jasona i Blake'a, którzy palili blanta na pół. Poczułam charakterystyczny zapach marihuany. Blake oderwał się od stada dziewczyn, które spoglądały na mnie i Maddie z pełną nienawiścią. Musiałam chyba napisać na czole, że te pustostany wciąż mogą brać się za bruneta, bo byliśmy tylko znajomymi.

NIE POWINNIŚMY ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz