ROZDZIAŁ 3

56 5 2
                                    


- Piętnaście minut przerwy i wracamy do pracy.

- Kto dzisiaj idzie po kawę?

- A nie mamy od tego przypadkiem ludzi? – Tao przeciąga się, gdy siada wygodnie na krześle i opiera głowę o ścianę.

W pokoju panuje cisza, którą co chwilę przerywa jedynie dźwięk wystukiwanych w telefonach wiadomości. Mijam po drodze Sehuna i Minseoka, starając się nie skupiać uwagi na ich spojrzeniu, które całkowicie skupione jest na mnie. Słyszę ciche szepty, którymi Sehun zasypuje Xiumina, by ten tylko przestał spoglądać w moim kierunku, jednakże na nic to się nie zdaje, gdyż ten tylko śmieje się rozbawiony i uderza młodszego z otwartej dłoni w tył głowy, tym samym sposobem go uciszając. Zajmuję swoje miejsce przy oknie i rozsiadam się wygodnie na kanapie, odchylając głowę w tył i wzdychając cicho, przymknąwszy na moment oczy. Automatycznie w pomieszczeniu zapada dziwna cisza. Nie mam jednak wystarczająco siły by ocenić sytuację, więc pozostaję w swojej pozycji bez ruchu. Po chwili słyszę szybkie kroki zmierzające w moim kierunku; kroki zdecydowanie więcej niż jednej osoby.

- Bakehyun, masz ochotę na kawę? – Jongdae pyta i klęka z boku kanapy, nachylając się tuż nad moim uchem.

- Mhm... - Mruczę sennie. – Ale nikt nie chce po nią iść.

- I tak miałem iść po jedną dla siebie, więc przy okazji...

- Ja też chcę w takim razie. – Sehun w momencie mu przerywa, pociągając za sobą resztę chłopaków, która przekrzykując się składa swoje zamówienia.

Otwieram powili jedno oko, by spojrzeć na chłopaka, który ściska palcami nasadę swojego nosa, próbując uspokoić nerwy. Po chwili jednak się uśmiecha i na mnie spogląda.

- A ty? To co zawsze?

- Hej, może nie tak blisko? Zaraz się tu całować zaczniecie. – Tao w mgnieniu oka zwiększa dystans między nami, odciągając Chena kilka kroków w tył. Potakuję szybko, potwierdzając swoje zamówienie i posyłam chłopakowi uśmiech w podziękowaniu.

- Chen, Chen, oh moje zbawienie, człowieku kochany, najwspanialsze co mnie w życiu spotkało! – Krzyczę, biegnąc w kierunku chłopaka z otwartymi ramionami, by po chwili go objąć i zacząć całować w policzki. – Mówiłem ci już kiedyś jak mocno cię kocham? – Mruczę, po chwili podskakując niczym szczęśliwe dziecko, otrzymując swoją wymarzoną, długo wyczekiwaną kawę. Obejmuję go ponownie i pomimo wszelkich protestów ze strony Jongdae, nie puszczam go. Czuję jak ten stawia kroki naprzód, ciągnąc mnie za sobą na swoich plecach.

- W zasadzie jeszcze nigdy tego od ciebie nie usłyszałem, ale możesz mi to mówić częściej. Nie będę protestował. – Śmieje się rozbawiony, po czym klepie mnie w tyłek, gdy owijam swoje nogi wokół jego pasa. – Nie jest ci za wygodnie przypadkiem? Tak trochę ciężki jesteś, kolego.

- Nie przesadzaj, schudłem ostatnio 2kg. – Odpowiadam dumnie, po czym ponownie całuję policzek chłopaka, kolejno upijając łyk mrożonego americano.

I wtedy ten cały cyrk się zaczął? A może już wcześniej? Naprawdę byłem takim idiotą, by swoim zachowaniem dawać chłopakom fałszywe znaki? Ale mnie chodziło tylko o przyjaźń! O nic więcej! A może po prostu oni źle to wszystko odbierają, a ja popadam w paranoję? Tak, to na pewno to... Jak Boga kocham, za chwilę wyląduję przez to wszystko w psychiatryku!

- Gdzie Chanyeol? – Mamroczę, podnosząc się leniwie z kanapy, tym samym przeciągając się, czując skurcze w mięśniach. Chyba pora wrócić do ćwiczeń, bo za chwilę z łóżka nie wstanę.

What's Mine Is MineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz