=7=

2.9K 218 144
                                    

Gdy wyszliście z lodowiska pożegnaliście się, Victor ucałował cię w policzek gdy sprawdzałaś godzinę na telefonie. Po czym szepnął byś jechała ostrożnie, czekał aż odjedziesz by następnie samemu odjechać. Miałaś jeszcze odrobinę siły więc postanowiłaś że odwiedzisz swoją przyjaciółkę na dobre i złe Melanie. Każdy z nas z pewnością ma przyjaciółkę z którą nie raz się kłócił i wyzywał by po miesiącu jeść razem a Macu. Weszłaś do tętniącej życiem kawiarenki gdzie zaraz zostałaś powalona przez rudego piegusa będącym twoją przyjaciółką.

-Melanie! Kur... dusisz mnie na miłość Pańską!

-Grubasek! Jesteś! Nie widziałam cię tydzień! Już myślałam że sobie kogoś znalazłaś, ale zapomniałam że ty to ty!-Rzekła radośnie 

-Ahh nic się nie zmieniłaś!-Odparłaś strzepując z siebie niewidzialny kurz. Szybko poprosiła swoją pracownicę by ją zastąpiła a ciebie zaprosiła do swojego osobistego biura. 

-Opowiadaj co u ciebie!-Powiedziała zadowolona, podając ciasteczka oraz herbatę. Pomimo wieku ponad 27 lat wciąż nie straciła swej radości z życia.

-Amm byłam w szpitalu na tydzień poznałam mężczyznę.

-Co kwartalne badania? TY MĘŻCZYZNĘ?! OPOWIADAJ!-Rzuciła radośnie opierając brodę na dłoniach które trzymała na biurku. Gdy by miała ogon prawdopodobnie zaczęła by nim merdać z zachwytu. Opowiedziałaś wszystko od a do z. Melanie ani razu nie wykazała znudzenia historią wręcz przeciwnie z jej ust wydobywały się co trochę nowe nurtujące ją pytania.

-Jesteś bohaterką! 

-Przestań! Nie moja wina że usłyszał jak sobie pod nosem bełkotałam, potem było mi go żal go zostawić a poteem...

-Uhuhu Ktoś się zakochał? Ahh chyba pierwszy raz zaufałaś komuś od czasu liceum.

-Proszę cię... Melanie, gdy byś mogła to ty byś ugh..

-Ej...

-Huh?

-Upiekłam ciastka, może jedź mu je zawieź. 

-No chyba nie...

Nim skończyłaś mówić zostałaś wyrzucona z kawiarni z pudełkiem cieplutkich pysznych ciastek. Widok twojej przyjaciółki machającej zza witryny był bezcenny. Szczerząca się jak nigdy a ty z miną chcącą zabić. Wsiadłaś ponownie do auta, chciałaś podjeść jedno ciasteczko lecz pamiętałaś słowa przyjaciółki. "I TAK JESTEŚ GRUBA! NIE ŻRYJ TYLE BO CI W DUPE PÓJDZIE! A FRANEK SIĘ POWIĘKSZY" Taak, to ten tym osoby która mówi ci że jesteś gruba by następnie namówić cię na pizze. Robiło się ciemno gdy zajechałaś na miejsce. Pełna nie pewności zapukałaś do drzwi, niestety nikt nie otworzył. Nacisnęłaś zimną dłonią klamkę, oddech zmienił się w białą chmurę gdy stałaś jeszcze na dworze. Przekroczyłaś próg, a twoją twarz owiało znajome ciepło, weszłaś do salonu gdy zobaczyłaś "to" oczy twoje momentalnie wypełniły się łzami a dźwięk upuszczonego pudełka z ciastkami zwrócił uwagę Victora który siedział na kanapie z blondynką sprzed lodowiska którą czule całował. Usta twoje drżały, podobnie jak ręce. Kolana były niczym z waty. Po chłodnym policzku spłynęła samotna łza. Serce było rozrywane przez niewidzialne igły.

-To nie tak! Błagam zaczekaj!

Wybiegłaś z domu wsiadając szybko do auta,odpaliłaś silnik Nikiforov próbował otworzyć drzwi lecz trzymałaś je wystarczająco mocno. Powoli zwalniałaś nogę z sprzęgła a samochód ruszał. Srebrzytowłosy stanął przed maską.

-Posłuchaj! 

-Zostaw mnie w spokoju!-Wywrzeszczałaś uderzając pięściami w kierownicę. Zwolniłaś delikatnie sprzęgło, Nikiforov odskoczył na bok a ty ruszyłaś. Wiedziałaś by nikomu nie ufać, tona emocji sprawiły że rozbolała cię głowa łzy przysłaniały pole widzenia. Byłaś przerażona własną głupotą, zaufałaś obcemu mężczyznie. Jechałaś z zawrotną prędkością, wjechałaś w kilka obcych ci ulic. Zgłubiłaś się...Stanęłaś na starym moście. Wyszłaś z pojazdu zamknęłaś go i oparłaś się o niego. Było cholerne zimno, chciałaś ochłonąć. Byłaś jedynie w koszulce, nagle poczułaś że ktoś się dosiada do ciebie. Nie wiele myśląc odepchnęłaś go nogami.

-COO JEST KUŹWA!
-Yuri?
-Nie kurwa ksiądz.

Pomogłaś chłopakowi doprowadzić się do ładu.

-Co tutaj robisz?
-Przychodzę tu jak mi się nudzi a ty? Czego nie z Victorem?
-Tak jakoś,wymienił mnie na blond laskez cycami.
-Hahaha na nią? O Boże jakie to żałosne,zresztą jak cały on.
-Ej Yuri
-No?
-Co się stało w dniu wypadku?
-Wieprzowina znaczy Katsuki zginął.
-Kto?  Co?!
-Victor uczył takiego chłopaka bla bla bla, zakochali się w sobie. Jechali razem autem nagle tir a raczej kierowca zasnął za kierownicą...Nie było szans się uratować. Katsudon wyczołgał się z auta na rękach iii pomógł temu siwemu idiocie. Sam się chwilę później przekręcił w szpitalu. To było okropne, byłem u niego pomimo że go nienawidzę. Pomimo szybkiej akcji i sprzętu który nigdy nie jest na wakacjach odszedł... Chciałem jeszcze raz z nim rywalizować na lodzie, tak poprostu.

Z łzami w oczach przytuliłaś się do blondyna. Ryczałaś jak dziecko, nie wiedziałaś co z sobą zrobić. Bałaś się już wszystkiego. Łzy leciały niczm rzeka, jedna za drugą rozbijały się na kurtce w panterkę.

-Altin mnie zabije.-Rzucił kładąc rękę na twoich włosach. Skuliłaś się w kłębek, podkrczając nogi. Zacisnęłaś ręce na talii chłopaka. Bałaś się Nikiforova, mężczyzna który powiedział że Cię kocha...To Koniec?

-Nie marz się już mazgaju. Ej już...Uspokoj się, kurde bo ja też się źle czuję.

-Przepraszam! Prze-pra-szam!

-Na miłość Pańską.-Krzyknął widząc że z twojego nosa aż kapie.

-Przepraszam!-Rzuciłaś jeszcze bardziej płacząc.

-Nie przepraszaj, tylko mnie nie smarcz!

-Yu-ri!-Wyjąkałaś, blondyn pomimo początkowych niechęci głaskał twoje włosy i przytulał już widząc kazanie Altina jak mówi że przytula kogoś innego niż on.  Po jakimś czasie uspokoiłaś się, otarłaś nos oraz oczy. Wsiedliście do auta, powoli odwiozłaś chłopaka do domu, potem zaś sama zaczęłaś ruszać w stronę swojego. Zyskałaś jego numer więc mogłaś się dowiedzieć czegoś gdy byś miała pytania.

           
      « Say something, I'm giving up on you.
    I'll be the one, if you want me to.
Anywhere, I would've followed you.
Say something, I'm giving up on you

Było ciemno gdy wjechałaś na podjazd. Założyłaś słuchawki na uszy po czym zamknęłaś auto. Przed drzwiami był duży czarny zarys. Lekko przestraszona wziełaś kij, dzgnęłaś tajemnicze coś.

-Ałć!
-Victor? Wynoś się! Przestań robić sceny!
-(Twoje imię) to ty?! Dzięki Bogu! To ty! Gdzie byłaś!?Martwiłem się-Podszedł do ciebie a ty się zwyczajnie bałaś. Miałaś wrażenie jak byś miała za chwilę stracić życie. Byłaś przerażona wręcz, mężczyzna podchodził bliżej pomimo że ty się oddalałaś.
-Nie...-Widziałaś scene w której Cię pocałował a następnie tą w której całuje ją.
-Wybacz mi! To nie tak!-Do twoich oczu napływały słone łzy. Wymierzyłaś trafny cios z otwartej w jego policzek. Nikifofov zamilkł, siwe włosy okryły jego policzek i oczy.
-Zostaw mnie...-Rzuciłaś bez uczuć. Łza spłynęła po twoim policzku. Nie byłaś w stanie mu wybaczyć. W końcu pocałunek w usta znaczy "Kocham Cię" a nie można kochać dwoch osób na raz. Victor podniósł na ciebie wzrok, gdy zobaczył twoje oczy pełne łez w których odbija się światło księżyca coś w nim pękło. Jego źrenice momentalnie zrobiły się mniejsze a on sam otwarł mimowolnie usta. Dotarło do niego jak cholernie Cię zranił.

***Kochani...Co się dzieję z waszą aktywnością?:D brak czasu? Ale i tak wam dziękuję że jesteście***

"Be My Queen" Victor Nikiforov x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz