=8=

2.4K 177 64
                                    

Wbiegłaś do domu i czym prędzej przekręciłaś w nich zamki. Oparłaś się o nie stopniowo zjeżdżając plecami coraz niżej. Podkurczyłaś nogi do brody oplatając je rękami. Byłaś wściekła na samą siebie że chciałaś pomóc, gdyż w końcu za każdym dobrym wykonanym uczynkiem czeka nas nieszczęście, ale czułaś też potworny smutek. Ułyszałaś ciche pukanie do drzwi, zasłoniłaś uszy rękoma.

-WYNOŚ SIĘ!-Wykrzyczałaś. Pragęłaś jedynie być sama. Nie chciałaś ani go słyszeć ani widzieć. Zwyczajnie żałowałaś tego że go poznałaś. Bolało cię to co zrobił. Głośny szloch i zakrywanie dłońmi uszu tłumiło wszelkie dźwięki z zewnątrz. Nagle poczułaś kogoś uścisk, byłaś przerażona gdyż wkońcu byłaś oparta o drzwi. Zlęknięta otworzyłaś oczy, czułaś znajomy zapach perfum.

-Zostaw mnie! Zostaw!-Wrzeszczałaś bijąc pięścami o pierś Victora który nawet nie myślał Cię puścić.

-Pozwól mi się chociaż wytłumaczyć...Błagam.-Wyszeptał, a ty poczułaś jak na twoja szyje spada mokra łza.

Wyrwałaś się w końcu, w strachu odpychałas się nogami w strone kuchni, zanosiłaś się od płaczu. Chwyciłaś parasolke.

-N-Nie ruszaj się!-Wymamrotałaś wciąż siedząc na podłodze i odpychając sie od niej nogami by być jak najdalej od Nikiforova.

-Proszę, posłuchaj...

-Nie! Nie zrozumiałeś co powiedziałam?! Nie chcę Cię widzieć! Nienawidzę cie!

Rosjanina bolały słowa, twoje ręce trząsły się. Wciąż miałaś przed oczami tamten widok. Zależało ci na nim? Pokochałaś go? Przecież...Gdy byś go tylko lubiła, nie reagowała byś w ten sposób. Była byś co najwyżej zła. Srebrzystowłosy zmarszczył brwi, chwycił twój oręż, nie chciałaś go oddać. Pchnął Cię a ty wylądowałaś plecami na podłodze. On trzymał parasolke po środku a ty bo jej końcach starając się odepchnąc go.

-Kocham Cię! Zrozum! Tamto nic nie znaczyło!

-Myślisz że ile razy to słyszałam?! Takie wyświechtane teksty są w co drugim filmie! Wybacz że ten będzie bez happy-end'u bo ktoś go spierdolił!

-Dlaczego jesteś taka wściekła?

-Hmm no pomyślmy...MOŻE DLATEGO ŻE KŁAMAŁEŚ!

-Z CZYM?!

-Puszczaj mnie siwy ciole!-Krzyczałaś szamocząc się.

Wyrwałaś się w końcu doprowadzając się do pionu.

-Przepraszam do cholery!

-Nic nie zmienia twoje przepraszam! Zrozum! Myślisz że jak jesteś taki sławny i popularny to każda będzie twoja? Nie! To tak nie działa!

-Proszę...Wybacz mi...-Wyjąkał z jego oczy popłynęły łzy. Skrył twarz w dłoniach, opadł bez władnie na kolana. Czyżby żałował? W końcu, nikt nie wie co by się działo dalej gdy byś tam nie weszła. Przyznał by ci się? Czy nie?

-Nigdy nie ufałam ludziom, byłeś pierwszy. Chyba już rozumiem siebie z przeszłości która zawsze powtarzała że ludzie to potwory. Jestem zła a raczej rozczarowana gdyż chyba zaczynałam "coś" czuć. Ale to jak widać nie miało wiekszego sensu.

Po słowach w których wyraziłaś że palił się w tobie płomyczek uczuć do Nikiforova, mężczyzna wyłonił twarz z dłoni. Zobaczył jak trzymasz w zębach papierosa, paprawiałaś płaszcz w lustrze. Wyjęłaś z kieszeni zapalniczkę, zaciągnęłaś się po czym wypuściłaś z ust siwy obłok patrząc na mężczyznę wzrokiek którego nigdy wcześniej nie widział. Obojętny, smutny i zmęczony. Podniosłaś parasolkę i ruszyłaś w stronę drzwi.

-Gdzie idziesz?

-Przed siebie. Ciebie stąd nie wygonie więc sama wychodzę pomimo że to mój dom. A i żeby nie było bądź jutro na lodowisku. Nie chcę być kłamcą jak ty. 

-Będziesz ze mną jeździć?
-Niestety muszę. Ale tylko do czasu tego występu tam...

Pov. Victora.

Wyszłaś tak poprostu, zwyczajnie. To wszystko nie tak jak widziałaś! Przyżekam...Spójrz na mnie ponownie jak wtedy gdy otworzyłem oczy. Mówiłaś że gdy wygram powiesz mi prawdę. Czy to aktualne? Znów chcę poczuć twoje ciepło, zapach twoich perfum i dotyk dłoni na moich włosach. Dawno nie czułem się tak szczęśliwy jak wtedy z Tobą. Czy tak wygląda niebo? Czy tym jest szczęście malowane barwami miłości?

Dni mijały a ja wciąż tęskniłem. Tracę powoli zdrowy rozsądek zacierając go alkoholem. Jestem na lodowisku codziennie, chcę chociaż przez tą krótką chwilę na ciebie popatrzeć. Nogi mi odpadają. Czy wybaczysz mi? Kocham Cię, tak cholernie Cię kocham!

Wyszedłem do galerii zaopatrzyć się w kilka potrzebnych rzeczy. Było południe, przeglądając snapa wychyliłem wzrok zza ekranu, dostrzegłem Cię wśród tłumu. Stałaś pod kinem, podeszłem by poprostu pogadać. Wyglądałaś cudownie w tym szarym sweterku.

-Ohh cześć, co tutaj robisz?-Zapytałem podchodząc.

-Hey, czekam na kogoś kto się spóźnia.

-Kino, film?

-Zgadza się.

-Jaki film?

-Krucyfiks.-Odparłaś chłodno stojąc na palcach by coś dostrzec zza mnie.
-świetnie się składa, również na niego ide.-W prawdzie moje plany były kompletnie inne i nawet nie miałem biletu plus boję się horrorów. Ale yhh...Trudno.

-Hey.-Usłyszałem za swoimi plecami już widząc tą parszywą mordę za swoimi plecami.

-Ohh Chrisi!-Krzyknęłaś radośnie a ja z niedowierzaniem w oczach wszystko obserowowałem.

-Victor? Nie spodziewałem się ciebie. Kope lat!-Powiedział chwytając Cię w talii, czułem jak krew się we mnie gotuje. Po chwili oddepchnęłaś go lekko sugerując mu że jest za blisko.

-Taaa, ja ciebie też się tu nie spodziewałem.-Odparłem zaciskając pięści w kieszeniach płaszczu.

Weszliście do sali a ja nie miałem biletu, w końcu udało mi się odkupić od jakiegoś dzieciaka za blisko 700¥ Wszedłem zwycięsko do sali zasiadając rząd za wami. IDEALNIE! Mogę wszystko widzieć i ewentualnie porywać Chrisowi nogi z dupy. TAK! Odzyskam Cię... Udowodnie że jestem ciebie wart.

***Przepraszam że taki krótki rozdział ale mam ostatnio sporo na głowie.❤***

"Be My Queen" Victor Nikiforov x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz