=1=

1.5K 89 26
                                    

Byłam państowym alchemikiem. Specjalność? Ogień. Niestety...Dziadek uczył mnie od dziecka. Nienawidzę tego żywiołu gdyż wybucha wraz ze mną. Nigdy jakoś nie przepadałam za nauką, prócz alchemii która wchodziła mi nadzwyczaj gładko.  Nauczyłam się również działać z mokrymi dłońmi. Może dlatego że jak to dziadzia mówił:"Masz silny płomień". Jest jeszcze jedna rzecz która ukrywam a raczej jest dziwna i nie chce by kto kolwiek o niej wiedział. Mianowicie "mój płomień" zmienia kolor. W zależności od emocji ma różny kolor najdziwniejszy to chyba biały? Tak...Tylko nad tym kolorem panuje i tylko ten się objawił. W sumie "biały kolor" nic nie wnosi prócz tego że ogień zamiast parzyć jest cholernie zimny i człowiek ma wrażenie jak by jego ciało zamarzało podczas gdy tak naprawdę płonie. Lecz niestety nie jestem idealna...Nie mam prawej nogi. Tak...Próbowałam wykrzesać człowieka. Dziadka...Który zginął na wojnie. Surro które powstało nawet nie przypominało człowieka. Nieludzka strzyga powstała z "Przepisu na człowieka".

Podekscytowana poprawiłam mundur, według oficjalnych doniesień pracowałaś w policji podczas gdy tak naprawdę wraz z innymi walczyłaś na froncie przeciwko zbuntowanym alchemiką. Twój dziadek tam zginął. Osobą dla ciebie najważniejszą, rozgroyczona i wściekła chciałaś go ożywić lecz to poprostu było niemożliwe. Przed gmachem budynku czekał na ciebie postawny mężczyzna z blond wąsem oraz loczkiem na czubu głowy.

-Dzień Dobry nazywam się (Twoje imię i nazwisko) zostałam przydzielona jako pomoc dla Ro-oy'a Mustanga-Przeczytałaś imię i naziwsko z kartki. Łysy mężczyzna nie co się roześmiał po czym znów stał się śmiertelnie poważny.

-Ahh więc to ty jesteś w zastępstwie za Panią Pułkownik.-Odparł z smutkiem
-Nie znam niestety, ale mam nadzieję że nie będę gorsza.
-Właściwie jestem Alex Armstrong.
-Miło mi, ma Pan chwilę czasu by pokazać mi gdzie jest biuro Pana Mustanga?
-Mów mi po imieniu, w końcu to ty jesteś wyższa stopniem.
-Wyższa,niższa...Cóż za różnica.-Odparłaś radośnie ściskając dłoń blondyna który z uśmiechem na twarzy zaprowadził Cię pod drzwi na końcu korytarza. Delikatnie lecz stanowczo  zapukałaś w drzwi.

-Dzień Dobry jestem(Twoje imiona i nazwisko). Od dziś będę z Panem pracować.-Powiedziałaś ciepłym głosem.
-Ciszej, Roy Mustang miło mi.
-Liczę na miła współpracę.
-Huh? Czyżby? Nie przelicz się za bardzo.
-Słucham?
-To co słyszałaś. Nienawidzę takich dzieciaków jak ty.
-Przypomniam że jestem młodsza o zaledwie dwa lata.
-Nie widziałaś tego co ja dzieciaku.
-Zapewniam że widziałam wiecej.-I tak już mocno wściekła nasunęłaś rękawiczekę na swoją protezę.
-Huh? Może na rozgrzewkę zapraszam na plac terningowy.
-Nie wiem czy to dobry pomysł...-Odparłaś próbując złagodzić sytuację.
-Boisz się?
-Nie.-Rzuciłaś ostro.

Opuszczony plac manewrowy jako miejsce do ćwiczeń to idealny pomysł. Nie wiedziałaś nawet dokładnie co zrobiłaś że Mustang jest tak rozwścieczony. Widziałaś również jego pokrążone oczy które świadczyły o tym że musiał długo płakać. Czarnowłosy założył rękawiczki.

-Starsi mają pierwszeństwo tak więc proszę.-Powiedziałaś ironicznym tonem głosu.

Mężczyzna pstryknął w palce a na ciebie rzuciła się niczym wygłodniała hydra ściana ognia. Ruchem ręki z małym oporem położyłaś "zwierze" na ziemie gasząc jego płomień.

-Nie źle.-Odparł Czarnowłosy uśmiechając się pod nosem.

Cofnęłaś jedną nogę w tył. Z twoich dłoni wydobywał się szlarłat ognia. Potężny żywiął jaki spoczywał w twoich rękach stawał się potulny. Ogniste pręgi na twoich rekach dochodzące do gardła były dość wyjątkowe. Zamknęłaś dłonie pozolnie się wygaszając.

-Na tyle cię stać?-Zapytał drwiącym głosem.

Nie mówiąc nic otworzyłaś ręce, twoja prawdziwa potęga ognia była jeszcze z zalązku. Wygłodniały twór ognia rzucił się na Roy'a. Mężczyzna zrobił unik. Potężny wybuch spalił doszczętnie drzewo będące za nim. 

-Nie do końca.-Odpowiedziałaś spokojnie.

Walka trwała dłuższą chwilę, z każdym atakiem obydwoje z was brało pojedynek coraz poważniej. Z uśmiechem na ustach zbliżyliście się do siebie. Ściągnęłaś z siebie górną część munduru, podobnie jak czarnooki którego miną wskaziwała na to ze ten rodzaj pojedynków kocha. Pstryknęłaś w palce wytwarzajac iskrę, w napięciu odwróciłaś się do połowy wytwarzając wokół własnego ciała coś na kształt obręczy która zaraz ruszyła w stronę Mustanga który zaczął się coraz bardziej rozkręcać. Nagle zaczął padać ostry deszcz, mężczyzna zaczął panikować jak dziecko.  Uśmiechnęłaś się pod nosem. Z mokrymi dłońmi nie mógł nic zrobić.

-Zapalniczka.-Powiedziałaś pod nosem.
-Huh?!!-Wrzasnął wściekły co Cię jeszcze bardziej śmieszyło.
-Zapalniczka.-Odpowiedziałaś śmiejąc się.-Teraz Pan może mnie spalić.

Mężczyzna popatrzył z politowaniem i drgającą powieką która wyrażała więcej niż tysiąc słów. Zarzuciłaś mundur na plecy.

-NIBY DLACZEGO ZAPALNICZKA?!
-Tylko zapaliczka jak się zmoczy jest bezużyteczna.
-Nie jestem bezużyteczny! Nie moja wina że nie umiem z mokrymi rękoma.
-Już...Już. Chodźmy do środka.

Nim doszliście byliście przemoczeni do suchej nitki. Wystawiłaś dłoń na której pojawił się płomień.

-Proszę sobie dłonie wysuszyć.-Powiedziałaś zażenowana do Pułkownika który nie tak dawno temu zabijał samym głosem. Zarumieniony wystawil swoje mokre dłonie nad ogień. Chwilę potem były już suche.
-Nie trzeba było.
-Mam o Pana dbać.
-Bardziej chodziło byś mi pomogła w razie zagrożenia.
-Mokra zapalniczka to zagrożenie gdyż gdy jesteśmy w buszu bez ognia to długo nie pożyjemy a po drugie od czegoś trzeb zacząć.-Odparłaś uśmiechając się.
-Nie nazywaj mnie zapaliczką!-Wrzasnął podirytowany. A ty dotknełaś czuba jego włosy.
-Tsss. Umiesz się jednak palić z mokrymi dłońmi.
-Odrazu nazwij mnie zapałki.
-Powiem ci nie głupie, tyle że są zapałki sztormowe a ty się do tych nie zaliczasz jeszcze.-Odpowiedziałaś żartobliwie. Roy w końcu troszkę zluzował i sam zaczął się śmiać.
-Poczucie humoru?
-Taaak, szczególne takie czarne poczucie humoru.
-Huh?
-Śmieje się z rzeczy z których nie powinnam się śmiać.
-Przynajmniej ty się wciąż śmiejesz.-Odparł nie co smutniej.
-Trzeba jakoś wszystko odreagowować tym bardziej że nasza profesja wymaga stalowej psychiki, wątpię by kto inny normalny wytrzymał wielokrotny zapach palonego ciała. Tymczasem proszę wybaczyć muszę udać się w jeszcze jedno miejsce.-Powiedziałaś salutując.

Wyszłaś z biura zamykając drzwi. Pomieszczenie samo w sobie było duże i przestronne, ciemnozielone z brązowymi elementami. Z dużą ilością regałów z książkami. Ogromne biurko z skórzanym fotelem, tak wracały twoje wspomnienia z byłej kwatery gdzie miałaś podobne. Szłas ciemnoszarym korytarzem szukając Armstronga. Niepewnie pukając do drzwi wślizgnęłaś się do środka. Znajoma twarz z wąsem wypełniała papiery. Zaprosiła Cię gestem ręki do siebie, zasiadłaś na wprost nie co skromniejszego biurka. Mężczyzna przestawił ci wszystko co powinnaś wiedzieć. Siedzieliście dłuższą chwilę pełną obaw w końcu zapytałaś.

-Przepraszam że pytam aleee... Co się stało z moją poprzedniczką?
-Pani....  Została zabita poczas misji. Pan Mustang był bardzo do niej przywiązany. Nie miała szans by przeżyć...Rozległe krwotoki wewnętrzne i nie tylko. Mustang był tak rozwścieczony że całą kolonię homunculusów spalił ciesząc się jak skamlaja o łaskę. Niósł ją aż do...
-Wystarczy. Nie powinnam pytać.
-Powinnaś wiedzieć, w końcu stajesz się jedną z nas. Chroń Pana Mustanga...nie tylko w wlace. Wszyscy go lubimy iii niechcemy by coś się mu stało.

Chwyciłaś dłoń zatroskanego mężczyzny swoimi łapkami. Uśmiechnęłaś się dając mu poczucie spokoju.

-Nie bój się. Nic się mu nie stanie. Powiedziano mi że mam być jego tarczą, więc będę...Z momentem gdy ja oddam ostatnie tchnienie od dopiero będzie w niebezpieczeństwie ale wydaje się być silny więc nawet bezemnie da radę. Jak by był nie co milszy prawdopodobnie to by przedłużyło jego termin ważności ale hah...-Rzekłaś pół żartem po czym major rozpromieniał.
-On taki jest. On jest jak żelek, twardy z zewnątrz ale ma bogate wnętrze.

Roześmiana wyszłaś z gabinetu uprzednio żegnając się. Wrociłaś do tego należącego do Mustanga który właściwie od dziś miał być też twoim. Gdy otworzyłaś drzwi zobaczyłaś że mężczyzna śpi na stercie papierów. Okryłas go dodadkowo swoją marynarką. Wzięłaś ołówek i z nudów zaczęłaś uzupełniać kolejne wnioski, protokoły oraz inne dziwne papiery czekając aż godzina końca pracy szczęśliwie wybije na tarczy zegara.

***I jak Kochani? Rozdziały będą rzadziej przez ok 2 tyg gdyż mam sporo nauki :c  p.s co myślicie o tym?:3 licze a. Wasza aktywność ^^ ***

"You're My Fire" Roy Mustang x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz