=5=

861 59 17
                                    

Gdy wstałaś zrobiłaś śniadanie oraz drugie śniadanie, żeby ten cymbał (Czytaj. Roy) nie jechał na jedzeniu z targu. Wypiłaś poranna kawę oraz zmieniłaś piżamę na mundur. Powędrowałaś do góry po czym delikatnie uchliłaś drzwi. Mustang spał okryty kołderką z Pchełka u boku. Wtulony z jej futerko uśmiechał się delikatnie. Pomyśleć że wszyscy uważają go za kogoś groźnego. Hmm jak by pomyśleć być może w istocie jest lecz ty wiedziałaś jak go szybko okiełznać. Odsłowniłaś zasłony a twój pupil zbudził się, przerywając tym samym sen czarnowłosego.

-Dzień Dobry.-Wyszeptał.
-Witam, jak się spało?-Zapytałaś przywołując czworonoga do siebie.
-Dawno tak dobrze nie spałem. Dziękuję.
-Hah, nie dziękuj. Idz na dół się ogarnij i zjedz a ja lecę z Pchełką na dwór bo znów prześwięci mi moje drzewko w domu.
-Hahaha.-Roześmiał się swoim poważnym głosem.

Wszystko zapowiadało się całkiem dobrze, do momentu aż nie weszła do kwatery. Powitał Cię generał, wysoki postawny mężczyzna z przepaską na oku będący przyjacielem twojego dziadka.

-Witam Pani(Twoje nazwisko).

-Dzień Dobry Generale.-Odparłaś stając na baczność. Spięta jak nigdy patrzysz z pozornym spokojem w oczach.

-Jak się pracuje w nowych szeregach?

-Świetnie Generale.

-Mam nadzieję że nie będzie to problemem jeżeli do Pułkownika Mustanga przydziele Panią Muller a ciebie poproszę o zostanie ze mną.-Zza pleców mężczyzny wyłoniła się wysoka cytata dziewczyna. Ciebie aż skrecało od ilości makijażu.

-Huh? Czy to kieczne? Pułkownik Mustang został o tym poinformowany?

-Niestety decyzja była nagła.-Uradowana blodyna poszła w strone gabinetu Roy'a. Ciebie powoli szlag trafiał. Znów zostajesz przeniesiona! I to po kilku tygodniach. Marszem niczym maszyna kroczysz za Generałem. Nigdy nie lubiałaś psów,kościoła i rządu. W końcu długi się za nami ciągną niczym pogrzebowy kondukt. Świat jest głuchy na twoje łzy i łkanie!

Generał miał przy sobie zawsze wyspecjalizowany sztab a wśród nich ty. Zastanawiało Cię co się stało z okiem mężczyzny lecz nie miałaś nigdy odwagi zapytać. Byłaś zmęczona, czułaś jak coś powoli z ciebie wysysa siły niczym wampir. Stałaś na baczność za plecami czarnowłosego gdy ten siedział za biurkiem. Wlepiając wzrok przed siebie nawet nie drgnęłaś. Zastanawiał Cię jeden takt, w końcu ogień zawsze powinien być taki sam, czerwno-pomarańczowy. Twój zaś miał poświatę czerni.

-Czy coś was trapi żołnierzu?-Rzucił mężczyzna.
-Nie Generale!-Odparłaś.
-Ohh cieszę się. Czy miała byś coś przeciwko gdy bym poprosił Cię o zademonstrowanie swoich umiejętności?
-Nie, sir.
-W takim razie zapraszam.

Chwilę później byliście na tym samym placu gdzie wcześniej byłaś z Roy'em. Poprawiwszy mundur spiełaś włosy. Wąsaty mężczyzna był w odległości kilkunastu metrów.

Plac był ogromny dlatego też wzięłaś rozbieg pokazując moc, nienawidziałaś się chwalilić lecz mężczyzna sam tego chciał. Generał który był początkowo miły i kulturlany, zaczął krzyczeć i wrzeszczeć popędzajac Cię, mówił że stać cie na więcej. Zmęczona po kilku godzinach opadłaś na kolana. Jednooki podszedł popatrzył z pogardą...

-Możecie iść do domu.

Nie miałaś siły wydusic słowa, po dwudziestu minutach zebrałaś się chwiejnym krokiem w stronę  gabinetu Mustanga. Zmęczona poobijana, mało tego że miałaś "pokaz swojej siły" to przełożony kazał robić jakieś chore ćwiczenia. Otwarłaś drzwi widok który tam zastałaś wrył Cię w buty. Ruszyłaś w znane ci już miejsce.

"You're My Fire" Roy Mustang x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz