***
Za oknem... Deszcz padał i padał nie od dziś i nie do wczoraj lecz od zawsze od kiedy pamiętał od zawsze był sam nigdy mu to nie przeszkadzało ale teraz oddałby wszystko aby cofnąć czas aby nie popełnić błędów z młodości których nigdy nie żałował aż do dziś od kiedy spojrzał w jej oczy tak głębokie i szczere. Mężczyzna stanął przed odbiciem w oknie jego twarz rozdzierały strugi deszczu lodowego tak jak on sam. Skupił się na oczach były puste i wyprane z emocji. Od zawsze był taki nigdy nie dopuścił nawet myśli o tym że mógłby kogokolwiek pokochać, w końcu on nie zna takiego uczucia jak miłość ,to uczucie nie jest mu potrzebne i nigdy nie było przynajmniej w jego przekonaniu.
***
Od dłuższego czasu siedziałam na podłodze w swoim pokoju, spojrzałam na zegarek był środek nocy. Westchnęłam, zaczęły boleć mnie nogi, postanowiłam wstać, ledwo słaniając się na nich, podeszłam do niewielkiej komody, znajdującej się na drugim końcu pokoju, w pomieszczeniu panował mrok, więc wytężyłam wzrok aby o nic się nie potknąć.
Sięgnęłam do szuflady, powoli ją otworzyłam aby nie spowodować jej skrzypienia. Nienawidziłam tego odgłosu, przerażało mnie wszelkie trzaski, a wiążę się to z pewną bolesną dla mnie historią.Wyjęłam z niej świeczkę i zapałki, ustawiłam ją na porcelanowym talerzyku. Wyjęłam zapałkę,przez chwilę ręka mi zadrżała,ogień,przebiegło mi przez głowę, tamto wydarzenie, po pokoju rozległ się trzask i po chwili łuny światła ociepliły niewielkie pomieszczenie wraz z moją bladą, zmęczoną twarzą. Spojrzałam w lustro wiszące nad meblem, odłożyłam pudełeczko z powrotem na swoje miejsce, przesunęłam dłonią po zakurzonym dnie szuflady, moje palce napotkały również zakurzony, kawałek papieru. Wyjęłam go przybliżając do światła aby cokolwiek zobaczyć. Koperta, bardzo stara i zniszczona doskonale pamiętam tę kopertę. Niestety, powodowała jedynie ból w sercu przywołując tamte straszne wydarzenia.
-Dlaczego? Przecież ledwo was pamiętam. Ledwo pamiętam wasze twarze i głosy, a mimo to doskonale pamiętam tamtą noc.Ten koszmar.-zacisnęłam wargi i powieki aby nie wybuchnąć płaczem.Po chwili zerknęłam w taflę lustra, przymknęłam powieki i wzięłam głęboki oddech.
-Głupia - szepnęłam sama do siebie - To ci nic nie da, płacz jeszcze nigdy nie pomógł.
Znów zerknęłam na zegarek była druga w nocy. Ubrałam się i wyszłam z pokoju nie zamykając do końca drzwi, po co miałabym je zamykać skoro o tej godzinie i tak nikt tu nie chodzi.***
Szłam korytarzem, rozmyślając nad jutrzejszym dniem, staram się by być jak najciszej aby nie dostać bury od mistrza, zeszłam po schodach i otworzyłam bardzo powoli drzwi. Po chwili jedną nogą byłam już w progu. Brawo, uśmiechnęłam się w myślach.
-Mogę wiedzieć dokąd się wybierasz o tak późnej porze ? - dobrze znałam ten głos, zamarłam na momęt , a przez głowę przeszło mi tysiąc wytłumaczeń...ehh brawo do prawdy brawo - zganiłam się w myślach.- Ja do nikąd...ja...ja..tylko.- udałam jak zawsze niewinną. Stanęłam z opuszczoną głową.- Ja chciałam tylko się przewietrzyć, przepraszam za zakłócanie spokoju, to się więcej nie powtórzy lordzie Orochimaru.
Zapadła niezręczna cisza, mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem.Uśmiechnął się po chwili, a srogie spojrzenie złagodniało.
- Idź -powiedział półszeptem.Na co ja skinęłam rylko głową i odwróciłam się na pięcie.
Był ostatnio jakiś nieobecny, przybity, coś musiało być nie tak.A ja chciałam wiedzieć co ponieważ z nieznanych nawet mi przyczyn, był dla mnie ważny. Nie chciałam aby był smutny, wiele bym dała by choć raz zobaczyć jego śmiech, Chyba byłam jedyną na świecie osobą której na nim zależało, on cóż każdy potrzebuje kogoś takiego.
-Orochimaru-sama czy coś się stało ? -spojrzałam mu prosto w oczy, jednak nie na długo gdyż odwrócił wzrok.-Może mogę jakoś pomóc?- podeszłam do mężczyzny na tyle blisko aby móc chwycić go za rękę.
-Nic, nie powinno cię to obchodzić.- zrobił krok do przodu lecz nie puścił mojej dłoni tak jak zwykł to robić, wręcz przeciwnie wzmocnił uścisk.- choć już na ten spacer.-burknął tylko pociągając mnie za sobą.
Znałam tego człowieka już osiem lat i nadal nie potrafiłam go rozgryźć, tyle razy próbowałam z nim porozmawiać lecz nigdy nie miało to większego sensu.Zwykle po prostu mnie zbywał podając jakieś śmieszne powody dla których to nie ma czasu.***
Szliśmy w milczeniu lecz nie była to niezręczna cisza, spojrzałam ukradkiem na swojego towarzysza, jego twarz nie wyrażała w tej chwili żadnych emocji, więc skąd wiedziałam że cierpi ? Po prostu wiedziałam, po tak długim czasie. nauczyłam się rozpoznawać emocje. Doszliśmy nad niewielkie jezioro, czarne niebo zlewało się z granatową taflą wody, spojrzałam w niebo nie było na nim nic prócz wolno płynących obłoków.
-A miałam zamiar popatrzeć na gwiazdy.- szepnęłam, ni to do siebie ni to do niego.
- Wracamy- odrzekł tylko nawet na mnie nie patrząc.
W tym momencie wszystko się rozmyło.Proszę o opinię. :)
POPRAWIONA WERSJA ;)
CZYTASZ
W moim sercu jesteś inny... [Orochimaru x Reader]
Short Story#POPRAWIONA WERSJA Opowiadanie w uniwersum [NARUTO]