§ część druga §
Trwaliśmy w milczeniu wsłuchując. się w miarowe uderzenia wskazówek zegara, sekundy powoli przeistaczające się w minuty odmierzane miarowymi uderzeniami serca. Po policzku spłynęły łzy bezsilności, to co w tej chwili czułam, zaczynało mnie przytłaczać, nagle uczucia, które tak usilnie starałam się ukryć, zmienić w szacunek później w przyjaźń, teraz dawały o sobie znać ze zdwojoną siłą, zaślepiając umysł i nie pozwalając dojść do głosu rozsądkowi. Wtuliłam się mocniej w miękki wilgotny od łez materiał, chowając przed światem wstyd, żal i bezsilność. wobec własnych uczuć.
Po upływie kilku może nawet kilkunastu minut poczułam ciepłą dłoń na policzku, zdezorientowana spojrzałam mu prosto w oczy, piękne zaszklone łzami szmaragdowe oczy, teraz nie było w nich, bólu i rozpaczy, momentalnie zabłysła w nich wdzięczności i....coś, czego nigdy wcześniej mi nie okazał, coś, czego ja sama nie doświadczyłam, czego teraz nie mogłam z nich odczytać. Troska? Nie to było coś więcej niż troska czy współczucie.
Sięgną do kieszeni, nadal ujmując moją twarz zbyt delikatnie niczym delikatną porcelanę. Zamyślił się.
Nadal, patrząc mu w oczy, również położyłam. mu dłoń na policzku, otarłam resztki łez. Wyją coś z kieszeni, spoważniał, opuścił wzrok na podłogę odsówając się na krok, nadal nie opuszczając mojej dłoni.
O co mu chodzi ? Nie chcąc przerywać tej subtelnej ciszy, milczałam, patrząc jak wczesne promienie słońca nadają szaremu pomieszczeniu, na powrót ciepły i przytulny wygląd rzucając na ściany, czarno-złote cienie.
Zmierzyłam go wzrokiem, jego zamglony wzrok utkwił w podłodze, stał., zaledwie krok odemnie kurczowo ściskając coś w dłoni, usilnie próbując zebrać się w sobie.
- Orochimaru ? - spytałam niepewnie, również minimalnie się odsuwając, nadal milczał więc i ja zamilkłam., spuszczając wzrok.***
Stałem jak idiota, po raz kolejny tego ranka, byłem.bezsilny wobec samego siebie, próbując nieudolnie jak dziecko złożyć coś w sensowne zdanie. Co mogła o mnie pomyśleć w tej chwili, okazałem jej swoje słabości, słabości i wady, które tylko ona jedna znała, tylko ona jedna wiedziała gdzie uderzyć, by mnie zranić i tylko ona wiedziała jak uleczyć te już zadane. Więc musiałem zrobić wszystko, aby przy mnie została, by nie odeszła nawet za cenę jej zaufania. Na szczęście nigdy o nic nie pytała i byłem jej za to wdzięczny, za to, jak i za każdy dzień i noc, kiedy po prostu była, słuchała i dawała oparcie.
Teraz byłem pewien.,po raz pierwszy w całym swoim żeciu miałem cel stojący na wyciągnięcie ręki, zbyt wiele straciłem przez swój egoizm i pychę ...zbyt wiele, nie, jej nie stracę...nigdy.***
- Orochimaru? - opoworzyłam, tym razem unosząc wzrok.
Powaga ustąpiła miejsca lekkiemu uśmiechowi.
- Ka-miro...- zaczą niepewnie, unosząc wyżej moją drżącą z niepewności dłoń.
Po raz kolejny tego ranka patrzeliśmy.. sobie głęboko w oczy jednak to spojrzenie wyraziło wszystkie tłumione uczucia usilnie spychane na samo. dno serca i duszy - muszę ci o czymś powiedzieć, to bardzo ważne...- przerwał i wyją kurczowo trzymany w dłoni przedmiot. Lśniący w porannym słońcu niczym najjaśniejsza gwiazda. srebrny, bogato zdobiony pierścionek.- Proszę Cię tylko o jedną jedyną żecz. ...- każde słowo drżało do tłumionych emocji, padł, na kolana kładąc czoło na mojej dłoni. Otworzyłam szerzej usta, ze zdziwienia a do oczu ponownie zebrały łzy. - zostań ze mną, chroń, mnie i bądź dla mnie oparciem tak jak do tej pory, a obiecuję ci, że już nigdy nie zaznasz bólu, cierpienia i samotności, będę cię chronił, przysięgam na mój honor.- Uniósł niepewnie wzrok, twarz na powrót rozdarły piekące łzy, spływające ciepłymi strumieniami na, nasze wciąż splecione dłonie. Czy on właśnie wyznał Mi miłość ? Nie, nie powiedział" kocham cię., ale w głębi. serca wiedziałam, że. tymi słowami chciał zakryć te dwa pozornie najprostsze.
'- Ja, nie wiem co powiedzieć - łzy wzruszenia utkwiły mi w. gardzle nie dopuszczając aby jakiejkolwiek słowa przez nie przeszły.
- Więc nie mów nic. - wstał, uśmiechając się z cieniem satysfakcji, wsuwając srebrny pierścionek na mój palec, - po prostu tu bądzi - obią moją zaczerwienioną, do łez i emocji, drobną twarz składając delikatny, choć pewny pocałunek na moich drżących ustach.
- Ja również cię kocham - wyszeptałam to niemal niesłyszalnie, jakby upewniając samą siebie o swoich skrywanych głęboko uczuciach, bojąc się zniszczyć, wszystko co wydarzyło sie przez ostatnią godzinę, nie nie godzinę nie dwie a subtelną powoli i żmudne splataną więzi pomiędzy nami.
Ponownie złąnczyłam nasze usta, tym razem pewniej, namiętniej, na dłużej, dając upust. wszelkim emocjom nazbieranym przez ostatnie lata.***
Jak na razie (tylko) 707 słów, to do tych czas najdłurzsza część. jaką napisałam.
Od razu przepraszam za liczne błędy które na pewno się pojawiły (wiem, że to nie wymówka 😒), ale piszę ten rozdział na szybko o w pół do pierwszej w nocy po pracy i jestem tak troszku zmęczona.
Chciałam wstawić go jutro po sprawdzeniu, ale obiecałam sobie wstawiać kolejne części co tydzień w weekend.
Wiem, może trochę za szybko tocxy się ten romans, ale nie ma chyba sensu rozwlekać tego na kilka części, ale to tylko moja opinia.😁
Miłego czytania..
CZYTASZ
W moim sercu jesteś inny... [Orochimaru x Reader]
Short Story#POPRAWIONA WERSJA Opowiadanie w uniwersum [NARUTO]