Freddy- Powrót przeszłości

Prolog-1

Alan obudził się dziś wyjątkowo wcześnie. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mu się tak krótko spać, zwłaszcza w wakacje. Spojrzał na zegarek, była trzecia rano. Chłopak oparł się na poduszce i rozejrzał po pokoju. Był pewien, że coś go obudziło, ale co? Usiadł bokiem na łóżku opuszczając nogi na podłogę. Poszukał stopami kapci, ale nadepnął na coś puchatego i ciepłego, co odskoczyło w cień z cichym mruknięciem. "To na pewno mój kot, Bonifacy"- pomyślał. 

Znalazł wreszcie obydwa kapcie i wsunął je na stopy. W prawym było coś zimnego. Nastolatek schylił się i sięgnął do buta. Szybko wyczuł palcami dziwny, zimny, chropowaty obiekt. Wyjął go z kapcia i z tym czymś w ręce podszedł do okna. Była jasna, księżycowa noc. W lesie, pod wpływem wiatru leniwie chwiały się gałęzie drzew. Wysoko na niebie właśnie przeleciał samolot. Alan delikatnie uchylił okno. Owiało go rześkie, chłodne powietrze. Wokół unosił się intensywny zapach igieł sosnowych. Chłopak podniósł rękę do światła księżyca i spojrzał na przedmiot. W jego ręku delikatnie błyszczał metalowy ząb. Był ostry jak brzytwa, długi na pięć centymetrów, a jego korzeń oblepiony był jakąś mazią. 

Alan patrzył zafascynowany na tą dziwną rzecz, gdy nagle księżyc zniknął za chmurami i cały świat zatonął w ciemności. W tym samym momencie wszystkie psy, w całej okolicy rozszczekały się okropnie. Chłopak zamknął okno i odwrócił się w kierunku pokoju. Z trudem rozpoznawał kontury przedmiotów. Stał tak chwilę i przyglądał się miejscu w którym spędził spokojne pięć lat, od momentu gdy zmarł jego dziadek, a wcześniej ojciec. Nagle poczuł ogromne zmęczenie. Zrobił krok w kierunku łóżka. Zakręciło mu się w głowie i cały świat zawirował mu przed oczami. Nastolatek upadł na ziemię. Nie mógł się ruszać. Cały odrętwiał. 

Wtem w ciemnościach zaświeciły się dwa czerwone punkciki. Wtedy księżyc wyszedł zza chmur. Ostatnie co zobaczył, to ogromną głowę niedźwiedzia. Chwilę potem pysk, z ostrymi jak brzytwy zębiskami, rzucił się na chłopaka.