Pobudka: 12.32
Chociaż nigdy nie piłam, to obudziłam się jakbym miała kaca. Odwróciła głowę i zobaczyłam moja mame stojąca w drzwiach. Spytała mnie czy spodziewałam się paczki. Nie rozumiałam o co jej chodzi, bo nic nie zamawiałam, ale miałam się za chwilę wszystkiego dowiedzieć. Mama powiedziała żebym zeszła na dół, ponieważ może nie wiecie, ale mam trzypietrowy dom, gdzie sypialnie są na samej górze. Zeszłam z mamą na parter a tam paczka w białym papierze, związana białym sznurkiem i jedyna informacja słowna jaka na niej widniała to,, Sz. P. moje zdrobnione imię i nazwisko ". Niczego innego po czym mogłabym poznać nadawcę. Mama zaczęła podejrzewac że to bomba i chciała to wyrzucić. Uparlam się jednak, żeby otworzyć, ponieważ może to być coś wartościowego. Poza tym to coś w środku było za lekkie na bombę. Gdy duża paczka ujrzała światło dziennie, wśród ścinkow gazet ujzalysmy mniejszą.,, CO TO JEST CO TO JEST CO TO JEST " dudnilo mi wciąż w głowie. Gdy otworzyłam paczuszkę ukazało mi się skórzany, brązowy pokrowiec. Domyślalam się już co takiego chroni. Uchyliłam zamknięcie i moim oczom ukazał się ok 70-cio letni, przedwojenny, niemiecki aparat. Aż nie dowierzałam. Kto mógłby mi zostawić anonimowo tak drogocenny prezent? W mojej głowie miałam 3 typy, jednakże gdy się głębiej zastanowiłam, żaden nie miał racji bytu. Zostawiłam dana sprawę, ponieważ miałam inne, ważniejsze rzeczy na głowie. Nagle dostałam wiadomość od Miszcza z zapytaniem czy nasze spotkanie jest aktualne. Chwilę się droczylismy, bo ja jak zwykle nie miałam czasu, ale on bardzo nalegal. W koncu uznałam że muszę kupić książkę do pracy na Olimpiade Filozoficzna, więc możemy się przy okazji spotkać. Bo długiej rozmowie gdzie mam wysiąść ( zmienili nazwę przystanku ) poczekalam na przystanku na niego i poszliśmy do sklepu. Po drodze pokazał mi zdjęcie. Zgadnijcie co na nim było. Karton w którym był aparat. Po prostu zaparlo mi dech. Miszcz mieszka jednak kawałek ode mnie, więc musiał wstać o 5.30, żeby o 7 zostawić za bramka od mojego domu paczkę, której nie miał pewności, że nie wyrzucimy. Po prostu odjelo mi mowę. Nie wiedzialam czy mam podziękować, jak mam podziękować i wręcz zrobiło mi się głupio, jednakże gdy spojrzałam na niego miał tak ucieszona mordke, że chyba nawet nie zwrócił uwagi co dokładnie powiedziałam. Ja z resztą też. Cały czas powtarzałam mu, że jest nienormalny, jednak mam nadzieję że zrozumial to co kryło się za tymi słowami, czyli to, że jestem naprawdę bardzo wdzięczna.
Książki nie było, więc pojechałam najbliższym autobusem do domu. Pojechałam z rodzicami na obiad, gdzie były jeszcze 2 księgarnie w których też nie było tej książki, także byłam zmuszona poprosić o porzucenie jej koleżanke z klasy która pisze na ten sam temat.
Mniej więcej tak przedstawia się moja miniona niedziela. Trzymajcie się ciepło!
Hasta la vista gente!
CZYTASZ
Z życia wzięte
DiversosTo będzie mój taki daily vlog. Chcę móc dać upust myślą, których nikomu nie mówię.