Blondyn przemknął wąską uliczką miasteczka, trącając łokciem jakąś wytwornie ubraną kobietę; dziwnie elegancką, jak na tak prowincjonalne miejsce. Burknął jakieś przeprosiny, ale nie wiedział nawet czy zrozumie rosyjski. Nie było to teraz ważne. Śpieszył się do kawiarni, był spóźniony dokładnie siedem minut i nie mógł tego faktu znieść.
Ból w klatce piersiowej promieniował aż do ramion, ale chłopak nie zwracał na to uwagi; dopóty dopóki nie zabraknie mu tchu w płucach, będzie pojawiał się w tej przytulnej kawiarni, wypełnionej zapachem świeżo zaparzonej kawy i dyniowych babeczek.
Ledwie łapiąc oddech, wpadł do niewielkiego pomieszczenia. Dzwoneczek nad drzwiami oznajmił jego przybycie, a brunet stojący za drewnianą ladą wymalowaną w kwiaty uśmiechnął się przyjaźnie. W Juriju serce zatrzepotało, ale starał się sobie wyjaśnić, że chłopak taką miał pracę: musiał być uprzejmy dla klientów. Nie był nikim więcej tylko kolejnym klientem, kolejną sprzedaną filiżanką kawy, kolejnym wydanym paragonem, kolejnym stolikiem do posprzątania.
A jednak wciąż tu przychodził, ciągle miał nadzieję, że chłopak go pamięta. Przecież nie mógł tak po prostu wymazać wszystkich wspomnień z nim związanych. Nie mógł od tak rzucić wszystkiego, co kochał i wyjechać, by pracować w kawiarni na jakimś zapomnianym pustkowiu.
- Co to zawsze? – zapytał uprzejmie chłopak, odstawiając na ladę wazon ze słonecznikami, pod którym przed chwilą przetarł blat – właśnie wyjąłem z pieca nową blachę babeczek, są jeszcze ciepłe.
Jurij przez kilka sekund wpatrywał się w spokojne oblicze baristy, jak urzeczony. Nie mógł oderwać wzroku od ciemno- czekoladowych tęczówek, z których emanował wręcz nieziemski spokój. Chciał, by te oczy patrzyły na niego z uczuciem, jakiego jeszcze nigdy nie doznał, z miłością, której każdy by zazdrościł.
Wiedział, że już kiedyś tak na niego patrzyły, ale on wtedy nawet nie spojrzał w morze czekolady. Był zajęty lśniącą oceaniczną głębią zupełnie innych oczu, które to nigdy nie interesowały się nim. Chory łańcuszek pogmatwanych uczuć. Tylko dlaczego on zrozumiał wszystko tak późno? Za późno...
- T-tak... poproszę – wydukał w końcu, orientując się, że bezczelnie gapi się na chłopaka. – I dwie babeczki.
Westchnął, odgarniając z twarz kosmyki złotych włosów. Gdy chłopak spisał jego zamówienie i odwrócił się do starego ekspresu, by przygotować kolejną tego dnia kawę, Jurij odszedł od lady, kierując się w najdalszy kąt niezbyt dużego lokalu. Usiadł w miękkim fotelu wyściełanym bordowym pluszem. Zawsze zajmował to samo miejsce. Kąt pomieszczenia, zaraz pod oknem; przy białym okrągłym stoliczku było tylko jedno miejsce, idealne dla samotnika, jakim na pewno był blondyn w tym momencie.
Nad jego głową zwieszały się wiązanki suszonych kwiatów. Okazałe bukiety lawendy i rumianku; idealne na herbatę w zimne zimowe wieczory, ale stanowiące też cieszącą oko i pięknie pachnącą kompozycję. Mało kto o tym wiedział, bo nigdy się nikomu nie chwalił, ale lubił kwiaty, zwłaszcza te polne; kojarzyły mu się z dzieciństwem i wakacjami na wsi. Najbardziej kochał niezapominajki; symbol pamięci, subtelne i nieśmiałe wyznanie.
Jego ciałem targnął napad intensywnego kaszlu. Drapanie w gardle nie ustawało, a do oczu Jurija napłynęły łzy. Nie mógł złapać oddechu. Zasłonił usta dłońmi. Dobrze wiedział co teraz nastąpi i czując mokre kropelki na skórze, był pewien, że to krew.
Błękit zabarwił jego ręce, gdzieniegdzie zdobiony szkarłatnymi malunkami. Jego ukochane niezapominajki. Drobne kwiatki w kolorze nieba z wymiętymi płatkami. Kilka listków, fragment złamanej łodyżki i odrobina krwi.
CZYTASZ
Krwawe niezapominajki ~otayuri~ (Zawieszone)
FanficNieodwzajemniona miłość może zabić i jest to jedna z najokrutniejszych śmierci. Ale to nie musi się tak skończyć, wystarczy niewiele, jedno szczere "kocham Cię" a Jurij znów wejdzie na lodowisko