rozdział 2

10 1 0
                                    

Budzi mnie telefon, a właściwie... Nie wiem, ktoś do mnie dzwoni. Numer, który wyświetla się na ekranie widzę pierwszy raz w życiu.

Podnoszę urządzenie i przesuwam palcem po ekranie w kierunku zielonej ikonki z telefonem.

Niepewnie przykładam go do ucha.

- Halo...

- Cześć Ola.

Nie mam pojęcia czyj to głos, przez telefon każdy brzmi inaczej.
Na razie wiem o nim tylko jedną rzecz... ZNA MNIE

- Hej? Znamy się? - Zapytałam nieśmiało.

- Tak, przynajmniej ja znam ciebie.I to bardzo dobrze.

Co to ma być? Znam cię bardzo dobrze... O co tu chodzi?
To zaczyna się robić dziwne. Jakiś typ który twierdzi, że mnie bardzo dobrze zna, do mnie dzwoni od 5 rano.

- Posłuchaj mnie, powiedz kim jesteś to zobaczymy czy się znamy i tyle.

- MK

Maciek? Zwariował!

Rozłączam się i od razu wykręcam numer do Janusza.

- Janek, przyjdź do mnie.

-Ok. Już idę.

Krótko, ale na temat.

Parę minut później słyszę szczekanie psa i pukanie do drzwi dobiegajace sprzed pokoju.
Biegnę otworzyć.

- Cześć Ola, co się stało, że tak nagle mi mówisz żebym przyszedł?

- Dzwonił do mnie rano telefon, a właściwie zaczął rano a skończył niedawno. Odebrałam i okazało się że to Maciek. Nie wiem już co mam robić. Ten człowiek mnie drażni.

- Porozmawiam sobie z nim dzisiaj, a teraz chodź.

- Po co?

- Ty mnie wyrwałaś z domu to ja też chcę cię wyrwać.

Uśmiechnął się, złapał mnie za dłoń i zaprowadził do przedpokoju. Ściągnął kurtkę z wieszaka i pomógł mi się ubrać.
Powiem tak, nie chcę mi się nigdzie iść no ale...to w sumie Janek, jemu się nie da odmówić.

Idziemy chodnikiem, czuć zapach z piekarni. Zrobiłam się głodna. Zawsze się robię głodna. Jestem ,,chodzącym pochłaniaczem żarcia,, jak to mówi Janek.

Zza zakrętu wychodzi Maciej. Spoglądam na Janusza. Robi się czerwony, napręża mięśnie i zaczyna iść w jego kierunku.

Stoi centralnie przed nim. Twarzą w twarz.

- Czego chcesz? - Janek pyta i patrzy na niego spod byka.

-Chcę wiele rzeczy. Głupie pytanie zadałeś.

- Wiesz o co mi chodzi!

- Nie drzyj mordy. Chcę twojej suni.

Zanim zdążyłam przyswoić do siebie to co właśnie powiedział, ręka Janusza spotkała się już z twarzą Maćka.

Podeszłam do nich. Maciej miał całkowicie rozwalony nos. Dwa zęby wybite. Musiał nieźle oberwać. Może się w końcu nauczy, że ma się trzymać ode mnie z daleka.

- I tak cię zaliczę Aleksandro. - Powiedział Maciej i uciekł.

Stoję wmurowana. Janek na mnie spogląda.
Debil, ale to prawda, zaliczy, tylko że więzienie jak nie da mi spokoju!



Ona I OnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz