16. Prawie wszyscy

199 32 3
                                    

Flothar

Właśnie miałem wracać, gdy przed samym budynkiem stanęło auto. Zaciekawiony stanąłem obok niego i zacząłem się przyglądać kto to. Po chwili, wyszły z niego dwie osoby. Jedna z nich spojrzała się na mnie.

- Diabeuu! - wykrzyczałem, a na to druga osoba sie przestraszyła i również zwróciła swój wzrok w moją stronę. - Admiros! - podbiegłem do nich i mocno przytuliłem. - Jest z wami Samanta? - zapytałem z nadzieją.

- Niestety nie. Tak w ogóle, Manoyek też...

- Żyje. Wiem o tym. Mano jest tu z nami i jest ktoś jeszcze. - przerwałem mu i delikatnie się uśmiechnąłem.

- Kto? - spytał zdziwiony Diabeuu.

- Foorman. Chodźmy może do nich. Na pewno się ucieszą. - odpowiedziałem i weszliśmy do środka.

- Gdzie jest Bladii? - zapytałem Agnieszkę, która akurat obok mas przechodziła.

- Cały czas rozmawia z innymi na czternastym piętrze. - odpowiedziała i zwróciła swój wzrok na Bartka i Andrzeja. Delikatnie się usmiechnęła i odeszła.

- Kto to był? - zapytał Admiros.

- Ma na imię Agnieszka. Jest przyjaciółką Samanty, naszą zresztą też. - odpowiedziałem.

Weszliśmy do windy i wyszliśmy na czternastym piętrze. Rozmawiali z jakimś mężczyzną.

- ...jeżdżą po schronach i zabierają ludzi, ale na pewno nie byli oni z Ardotu. - mówił owy mężczyzna.

- Dziękujemy ci za tę informacje. Jak będziesz wiedział coś więcej to powiedz nam. - powiedział do niego Bladii.

Po skończonej rozmowie, wszyscy się odwrócili. Patrzyli na nas z niedowierzaniem.

- Admiros! Diabeuu! - krzyknął Bladii ze łzami w oczach i od razu się do nich przytulił, a po chwili reszta się przyłączyła. Ja stałem z boku i się na nich patrzyłem.

- Jak im uciekliście? - spytał Manoyek.

- Długa historia. - zaczął Diabeuu i się zaśmiał. - Wieźli nas jakimś vanem. Nie wiemy gdzie i dlaczego. Jechało z nami trzech żołnierzy. Jeden był kierowcą, a pozostała dwójka nas pilnowała. Jeden z nich zasnął, więc wykorzystaliśmy sytuacje. Przyjechaliśmu tu ich samochodem. Było najbliżej.

- A wiecie co z Samantą? - zadał pytanie Bladii.

- Niestety nie. Rozdzielili nas. Tylko my jechaliśmy razem. - powiedział Admiros.

- Jak przyszli po nas, Gimper powiedział do niej "masz przejebane", ale nie wiemy dlaczego. - wtrącił po chwili Diabeuu, a mnie coś ukłuło w serce.

- My chyba wiemy dlaczego. - odezwał się Plaga.

- Możecie stąd iść? Zasłaniacie korytarz. - odezwał się mężczyzna, który przez nas sie przechodził.

- Wejdźmy może do tego pokoju. - oznajmił Hades.

Weszliśmy do środka i znów zaczęliśmy rozmawiać. Niektóre rzeczy już wiedzieli, bo Sami im opowiadała, jak byli razem. Powiedzieliśmy im o naszym nieudanym planie i jak do tego doszło. Że nas szantażowali. Później napadli na naszą placówkę w Katowicach. O Foormanie, który do nas dołączył wraz z Manoykiem. Oni niestety nie mieli żadnych ciekawych informacji. Ale Foorman powiedział nam, że mieli jechać do Warszawy. Tam jest ich główna baza - najlepiej strzeżona. Wszystko zaczęło się układać w całość.

- Musimy ich jakoś pokonać. - odezwał się Bladii

- Tylko jak? - wtrącił Mati.

- Zrobimy na nich zasadzkę. - powiedział Diabeuu.

- Ciekawe jaką. - zaśmiał się Plaga.

- Możemy im napisać, że chcemy się poddać, a tak naprawdę będziemy mieli pełno wsparcia. - wyjaśnił.

- Może to nie jest taki zły pomysł. - rzekł Bladii.

- W tym szaleństwie jest metoda. - pochwalił go Manoyek i Mati.

- Nie wydaje mi się, że to zadziała. - odezwałem się.

- Wiesz... Może nie jest jeszcze za późno. - zwrócił się do mnie Mati i delikatnie uśmiechnął.

Ja tylko głośno westchnąłem i odpowiedziałem:

- Mam nadzieję.

Poszliśmy z tym pomysłem do szefa tej placówki, chociaż myślał, ze to trochę idiotyczne. Lecz udało nam się go przekonać i zgodził się nam pomóc. Wysłalismy później wiadomość do Ardotu, a na odpowiedź nie musieliśmy długo czekać.

Mądry wybór. Zdążyliście w ostatniej chwili. Dziewczyna jeszcze żyje. Przyjedźcie do Łazienek. Będziemy czekać przy amfiteatrze w sobotę o 17. Macie być wszyscy. Nawet ta czwórka, która ostatnio do was dołączyła. Bez jakiejkolwiek broni. Inaszej skończy się to źle dla was wszystkich. Do zobaczenia.

- Mamy szczęście, że zdążyliśmy. - powiedział Hadesiak.

- Chyba, że kłamią. - odezwałem się. Nie byłem do końca pewny.

- Nawet tak nie myśl. - zagroził mi palcem Mati, na co ja się uśmiechnąłem.

Później byłem juz tylko szczęśliwy. Za trzy dni to wszystko może się skończyć. Lecz nie mamy całkowitej pewności. Pozostaje nam tylko wiara w to.

Poświęcenie | Ekipa RozpierdoluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz