1.

162 8 0
                                    

Jesteśmy w bazie Northa, zostały dwa tygodnie do gwiazdki więc każdy jak tylko może stara się pomóc w przygotowaniach do niej. Nagle coś poszło nie tak, gdy tylko mrugnęłam cały budynek stał w płomieniach a ja nie mogłam się ruszyć, słyszałam krzyki moich przyjaciół błagających o pomoc. Każdy ich krzyk odbijał się w mojej głowie echem. Upadłam na kolana ściskając ręce na głowie, nie mogłam tego wytrzymać. Wreszcie wszystko ucichło, zero krzyków, zero płaczu, kompletna pustka. Słychać tylko ten upiorny śmiech i głos przez który mam gęsią skórkę na plecach, powtarzający ciągle że to moja wina, że mogłam ich uratować. Zaniosłam się płaczem. Jak dziecko nie mogące zrobić nic. Poczułam jak cały mój świat legł w gruzach. Poczułam jakby łańcuchy które mnie trzymały wreszcie puściły co umożliwiło mi wstanie na nogi, szłam powoli, serce coraz bardziej obijało mi się o klatkę piersiową, wszędzie leżały martwe elfiki i yeti. Mijałam ciała przyjacieli próbując nie zwymiotować, jeszcze nigdy nie widziałam czegoś tak strasznego. Pośpiesznym krokiem dotarłam do wielkich drewnianych drzwi prowadzących na zewnątrz, gdy je pchnęłam ani drgnęły więc uderzyłam w nie z całej swojej siły. To co tam zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania, zastałam tam dyndającego na sznurze Jack'a. Mimowolnie łzy wymykały się z pod moich powiek. Bezsilnie opadłam na kolana głośno płacząc, obok mnie zobaczyłam kawałek rozbitego szkła. Wzięłam je do ręki która od razu zaczęła krwawić, przystawiłam odłamek na wysokość krtani, odliczyłam do trzech i mocno pchnęłam.

Obudziłam się z nierównomiernym i płytkim oddechem. Z moich oczu nadal lały się łzy.

To tylko sen. Powtarzałam w myślach. Ale to wszystko było takie realne.

Wstałam biegiem z łóżka, podeszłam do szafy z której wyjęłam czarną bluzę i getry.
Wchodząc do łazienki zamknęłam za sobą drzwi, chodziłam w tą i spowrotem próbując się jak kolwiek opanować. Gdy weszłam pod prysznic i puściłam wodę zjechałam plecami po ścianie i zaczęłam płakać. Mimo iż wiem że to był tylko koszmar to wszystko wyglądało tak realnie. Po trzech minutach stwierdziłam że czas nad sobą zapanować, wstałam, szybko umyłam ciało oraz włosy, wytarlam się, wyszuszylam włosy i ubrałam w ubrania.

Gdy wyszłam z pokoju wszędzie wałęsały się elfy.

No tak niedługo święta.

Zeszłam szybkim krokiem ze schodów udając się w stronę kuchni gdzie byli już chyba wszyscy, oprócz Jack'a który powodował zimę. Gdy weszłam do pomieszczenia każdy spojrzał na mnie po czym wrócił do swojego poprzedniego zajęcia. Związałam włosy w luźnego koka i podeszłam do szafki z której wyciągnęłam szklankę, nalałam do niej wody i usiadłam przy stole.

-Nie jesz?- zapytał się North.

-Nie jestem głodna- powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Kłame. Od jakiegoś czasu nie mogę jeść, schudłam już 10 kilo co z resztą widać. Wielokrotnie mówili mi że schudłam i żebym zaczęła jeść bo źle się to dla mnie skończy, ale nie potrafiłam.

Gdy wypiłam swoją wodę, przepłukałam szklankę i udałam się w stronę wyjścia, ale zatrzymał mnie zając

Kiedy on odszedł od stołu?

-A ty gdzie się wybierasz?- zapytał krzyżując łapy.
-Na trening- powiedziałam robiac krok w prawo ale on to powtórzył.-o co ci chodzi co? - zapytałam.
-Płakałaś- stwierdził

Cholera, dobra Mel, kłam.

-Szampon wpadł mi do oczu kiedy się myłam, a teraz mógłbyś się przesunąć? Chce poćwiczyć.
-Powiedzmy że ci wierzę- westchnął- ale jeżeli coś się dzieje to mow jasne?
-Jasne- powtórzyłam wymijając go i wychodząc za drzwi.

Lecąc na Silverze podziwiałam widoki przyciągające się pode mna. Był ranek a my przefruwaliśmy nad lasem w którym często ćwiczę, rozkazałam Silowi stanąć na ziemi. Gdy już to zrobił rozpłynął się i wleciał do mojego rękawa jak to miał w zwyczaju robić.
Z czarnego piachu otworzyłam około 40 przeciwników. Codziennie staram dodawać sobie coraz więcej aby w stanie obronić siebie i tych których kocham. Po 13 minutach walki pokonałam wszystkich, pokuśtykałam do dużego kamienia aby dać odpocząć kostce która właśnie skręciłam.
Często gdy rozmawiam z Jackiem mówi mi że gdy wybiera się gdzieś sam często siada gdzieś i wspomina swoje życie przed tym jak oficjalnie został strażnikiem, jedyne co ja mogłam wspominać to że przez ponad dwieście lat siedziałam zamknięta w jakiejś dziurze. Zazdroszczę mu że przed byciem strażnikiem miał 300 lat na zabawę z dziećmi w czasie gdy ja jedyne co mogłam robić to czytać książki.

Życie jest nie fair

Gdy zorientowałam się że czas wracać było już grubo po południu, wezwałam Silvera i kazałam mu lecieć, ale nie za szybko. Ułożyłam się na nim plecami po czym wzbił się w powietrze. Lecąc oglądałam niebo i myślałam jak by to było gdybym nigdy nie umarła. Pewnie znalazła bym chłopaka, miała bym mnóstwo przyjaciół, zdała studia, założyła rodzinę i umarła z myślą że są na świecie osoby które mnie kochają.
Nim się obejrzałam byliśmy już pod bazą, otworzyłam drzwi nadal trzymając się Sila który pomógł mi dojść do salonu.

-Mel znowu?- usłyszałam głos Jack'a
-Tez się cieszą że cię widzę Jack.- powiedziałam z sarkazmem, ale Jack miał rację ostatnio bardzo często coś mi się dzieję.
-Dlaczego jesteś dla sobie taka ostra?- zapytał.
-to coś złego że staram się aby nie wypaść z formy?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Oczywiście że nie - powiedział siadając na fotelu naprzeciwko mnie, kładąc moją nogę na swoim kolanie i zaczynając ją bandażować.- ale nie powinnaś na siebie tak naciskać, tym bardziej że ostatnio nie jesz więc źle się to może skończyć- Powiedział kończąc bandażować nogę.
-Jack, chce was obronić gdy tego będzie wymagała sytuacja.
-Mel, nie wymagamy od ciebie tego żebyś nas broniła rozum-
-Przestań- powiedziałam głośno przerywając jego wypowiedz po czym wstałam z miejsca
-Mel zrozum taka prawda. Mroka już nie ma- powiedział również wstając z fotela.
-Zlo czai się wszędzie Jack, podtrzymują go ludzie ale najbardziej my- powiedziałam i wszyscy zaczęli zbierać się wokół nas.
-O czym ty mówisz?-zapytał się.
-To że go nie widzisz nie znaczy że go nie ma nie rozumiesz ?!- krzyknęłam.
-Mel, czy ty coś wiesz ?- zapytał się North.
-Juz od dłuższego czasu mam koszmary- powiedziałam łamiącym się głosem.
-Czemu nic nie powiedziałaś - Powiedział podniesionym głosem Jack.
-A czy kiedykolwiek zapytałeś? - wybuchłam płaczem.- Przez cały ten czas byłeś poza domem, nie zwracałeś uwagi na mnie ani na nic wokół ciebie. Czy wy Naprawdę nie widzicie jak się od siebie oddaliliśmy?!- prawie krzyczałam.
-Masz rację- Powiedział North
-Ale to nie znaczy że miałaś nam nic nie mówić- znów odezwał się Jack.
Z niedowierzaniem słuchałam tego co oni mówią. Spojrzałam na zająca.
-On ma rację mała, powinnaś była nam powiedzieć.

Zając tylko nie ty.

-Dobrze- powiedziałam uderzając rękoma o uda.
Szybkim krokiem udałam się do pokoju po czym spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka, założyłam na nogi buty i lekką kurtkę aby nie odczuwać zimna aż tak bardzo po czym zbiegłam po schodach w dół i wybiegłam z domu.

Mam tego dość..

Powrót zła (The daughter of moon 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz