3

102 6 0
                                    

-Coś się stało ? - zapytałam trzymając ręce w kieszeniach bluzy.

-Mel chcielibyśmy porozmawiać o tym co mówił Mrok.- powiedział Mikołaj. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem- Czy księżyc naprawdę odebrał ci moce?- walnął prosto z mostu.

-Co? nie- zdziwiłam się- nauczyłam się oddzielać moc światła od czarnego piasku- powiedziałam a mojej prawej ręce pojawiła się moc światła a w lewej czarny piasek- Mrok znalazł sprzymierzeńca, żeby go pokonać nie potrzebuje pomocy światła, ale chyba wszyscy wiemy że żeby pokonać Mroka potrzebuje obu mocy razem- powiedziałam, na co te się złączyły- razem są niesamowicie silne, ale gdy nie ma potrzeby będę używać tylko jednej z nich.

-A ten pomocnik Mroka?- zapytał się zając.

-To Kasper -powiedziałam a moje moce zniknęły - do niedawna był nie groźny, ale teraz jak widać jest już trochę gorzej.

-Skad ty go znasz ?- zapytała Tooth.

Spojrzałam na Jack'a który patrzył na mnie z zaciekawieniem. Westchnęłam głośno.

-Kasper do niedawna był człowiekiem, ale księżyc zamienił go w obrońce przyrody, spotkaliśmy się kilka razy w lesie kiedy trenowałam.

-Dlaczego nic nie mówiłaś?- zapytał Mikołaj.

- Stwierdziłam że macie teraz za dużo obowiązków, a pozatym nie wiedziałam że przejdzie na stronę Mroka.

W pokoju zapanowała cisza, nikt nie wiedział co powiedzieć, po wyrazach twarzy wszystkich widziałam że żałują.

-Czemu nie masz kul? - zapytała Tooth przerywając ciszę.

- Pomyślałam że skoro moje rany się zagoiły to nie będą mi potrzebne.- wzruszyłam ramionami.

- Już się zagoiły?-zdziwiła się i szybko do mnie podleciała oglądając mój prawy bok.- jak ty to zrobiłaś?- zapytała.

-Jakis czas temu odkryłam że moja moc światła ma dużo zastosowań a jednym z nich jest moc uleczania.- powiedziałam.

W pokoju znowu zapanowała cisza i to ta z tych bardziej nieprzyjemnych.

-To ja idę- powiedziałam patrząc przelotnie na zegar i udałam się w stronę drzwi.

-Co? Gdzie? Teraz ? Kiedy Mrok wrócił i to w dodatku nie sam?- wstał oburzony zając z krzesła.

-yy.. No tak- powiedziałam chwilę się zastanawiając.

-Sama nie pójdziesz napewno- powiedział surowo Mikołaj.

-To wezmę Jack'a, pa.- powiedziałam ciągnąc go za rękaw od bluzy, wyszliśmy szybko żeby nikt nas Juz nie zatrzymał.

-Co to miało byc?!- zapytał się głośnym tonem gdy lecieliśmy w stronę lasu.

- Sposób na ucieczkę od wszystkich pytań i takie tam.- powiedziałam leżąc plecami na Silverze i bawiąc się piaskiem w dłoni.

-Nawet nie zapytałaś się mnie czy z tobą pójdę- powiedział z wyraźnym wyrzutem.

Usiadłam na Silverze, nadal siedząc tyłem do jego głowy.

Co się z nim dzieje? A może to ze mną coś się stało? - zaczęłam rozmyślać czy wszystko co się dzieje jest spowodowane moim zachowaniem czy wina leży nie po mojej stronie.

-To wróć- powiedziałam, a z mojego oka mimowolnie wypłynęła łza którą od razu starłam.

-Co?- zapytał się stając przed moją twarzą.

- Słyszałeś- powiedziałam obojętnie, odwracając się przodem do kierunku jazdy. - Nie będę trzymać cię tu na siłę, jeśli tylko chcesz możesz odejść.

Co ja gadam?

Słyszałam jak Jack wypuszcza sfrustrowany powietrze i zawraca.

Wypuściłam głośno powietrze a z moich oczu niekontrolowanie płynęły łzy.

-Sil, mamy nowe motto- powiedziałam do konia i zaczęłam głaskać go po grzywie.- Nigdy nie pokazuj że można cię zranić- powiedziałam a koń głośno zaparskał i przyspieszył.

Gdy dolecieliśmy na miejsce zeszłam z konia i zaczęłam trening.

**Skip time**

W połowie treningu uslyszałam jakiś szelest, odwróciłam głowę w stronę dźwięku przyglądając się uważnie otoczeniu. Krzaki z których wydobywał się dźwięk niespokojnie się poruszyły. Przygotowując łuk powoli szłam w stronę szelestu. Serce obijało mi się o klatkę piersiową tworząc niesamowity ból. Napięłam cięciwę gotowa do strzału gdy krzaki znowu się poruszyły, gdy byłam 5 kroków od hałasu z krzaków wyskoczył królik.

-uff, przestraszyłeś mnie- powiedziałam na głos kucajac przed królikiem - już myślałam że to jakieś zagrożenie ale.. to tylko ty- powiedziałam po czym królik uciekł a ja wstałam nadal trzymając łuk.

-Tak, to tylko ja- usłyszałam głos Kaspera.

-Kasper- powiedziałam odwracając się w jego stronę z napiętym łukiem ale jego już tam nie bylo.

-Coś się stało Mel? Czyżbyś się bała?- mówił z kpiną w głosie.

-Nie jesteś dla mnie zagrożeniem - powiedziałam obracając się wokół własnej osi aby zlokalizować jego miejsce.

-Narazie- powiedział pojawiając się przede mną.

-Nigdy nie byłeś i nigdy nie będziesz.

-To się jeszcze okaże- powiedział

-Czego tu chcesz - warknęłam ostro.

- Bardzo schudłaś- powiedział- czyżbyś nie mogła nic przełknąć? Czyżbyś miała wyrzuty sumienia ?- powiedział szeroko się uśmiechając.

Opuściłam broń z zaniemuwienia, skąd on to wszystko wiedział?

-No powiedz Mel, nie masz wyrzutów sumienia że to przez ciebie jestem po stronie Mroka.- powiedział idąc za mną i biorąc moje włosy w rękę. Nie mogłam nic zrobić, poczucie że miał rację mnie ogarnęło.- I jeszcze ta przepowiednia, 'Wladaczka dwóch silnych mocy, zginie wraz z niegdyś ważną dla niej osoba na znak przyjaźni, miłości i bezpieczeństwa' - zacytował słowo w słowo.

W jednej chwili obecność Kaspera z mojego tyłu przeniosła się na mój przód aby uśmiechnąć się szyderczo i rozpłynąć razem z wiatrem.

-Mel!- słyszałam krzyk Jacka. - wszystko dobrze? Dlaczego nic z nim nie zrobiłaś?- zapytał.

-Nie wiem-wybełkotałam.

-Chodz, wracamy do domu- powiedział biorąc mnie na pannę młodą i lecąc w stronę bazy.

To było dziwne.

Powrót zła (The daughter of moon 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz