I.

882 57 6
                                    

  Powiew chłodnego wiatru przeczesał jego włosy, tworząc złudzenie, że są jeszcze bardziej potargane niż zazwyczaj. Ich ciemny kolor idealnie komponował się na tle żółtych pól zbożowych, obok których to właśnie miał przyjemność przejeżdżać. Rośliny wyglądały zdrowo i dorodnie, co oznaczało, że ten rok będzie obfity w plony, jeśli dalej wszystko pójdzie równie dobrze. Sasuke zerknął w kierunku nieba, starając się odgadnąć po wyglądzie i układzie chmur, pogodę na resztę dnia. Niestety - bezskutecznie. Zmarszczył nos, poganiając konia do galopu. Nigdy nie był dobry w takich rzeczach. Nie wspominając już o etykiecie dworskiej. Wszystkie nakazy, zakazy, kultura, wymowa i zachowanie. Nie cierpiał tego. Gdyby nie matka, zapewne nigdy nie przyłożyłby się do nauki wyżej wymienionych czynności, ale nie za bardzo posiadał wybór. Jazda konno, polowania, turnieje rycerskie - To było coś dla czego warto się poświęcić! I ta adrenalina towarzysząca przygodom! Rozmarzył się, resztę drogi poświęcając na to co lubił najbardziej. Miał obecnie prawie osiemnaście lat, a jego wyobraźnia dawno rozwinęła skrzydła, dostarczając przemyśleń nie z tej ziemi. Skutkiem tego młody książę częściej niż uważał na zajęciach, poświęcał się swojej fantazji, uciekając myślami do nierealnego świata. Nie raz, nie dwa dostał za takie zachowanie po głowie, nie tylko od matki, ale też od nauczycieli, którzy z wielkim trudem starali się przygotować go do dorosłego życia.
-Masz być dumny i mądry, bo taki będziesz musiał być jako król. Bla, bla, bla.
Przedrzeźniał ich słowa pod nosem, robiąc głupie miny i wywracając oczami. Gdy był po za zamkiem często pozwalał sobie na takie zachowanie, aby potem móc na spokojnie się opanować i nałożyć na twarz maskę. Nienawidził tego udawania, ale nie mógł inaczej. Nawet przed własną matką musiał ukrywać swoje prawdziwe oblicze, bo wiedział, że by nie zrozumiała. Z czasem gdy dorastał, zaczynał dostrzegać zachowanie rodzicielki. I coraz częściej ogarniało go przeświadczenie, że kobiecie zależy jedynie na tym, by został w przyszłości władcą. Tyle, że on wcale tego nie chciał. Obowiązki królewskie nie były dla niego. Wolał czuć wiatr we włosach, bo usiedzieć długo w jednym miejscu nie potrafił. Ponadto sam fakt, że musiałby wypełniać sterty papierów napawał go niechęcią.
Westchnął, pokręciwszy głową. Nie powinien był się nad tym zastanawiać. W miarę jak zbliżał się do zamku, pośpieszał wierzchowca, aby zdążyć przed zamknięciem głównej bramy. 

Zsiadł z siodła, delikatnie klepiąc go po grzbiecie. Skinął głową stajennemu, pozostawiając zwierzę pod jego opieką, a następnie ruszył przed siebie, zobowiązany zdać relacje ze zwiadów przed ojcem. Dziedziniec zamkowy jak zawsze był zaludniony, głównie przez damy dworu, które tylko go widząc rumieniły się i kłaniały, unosząc kawałki swoich materiałowych sukni ku górze, aby wyglądało to bardziej wdzięcznie. Chwilę podążał za nimi wzrokiem, gdy odchodziły, jakby się nad czymś zastanawiał. Mimo iż każdy mu mówił, że powinien w końcu pomyśleć o kobiecie to nigdy nie brał tego na poważnie. Zawsze uważał je za niepotrzebny balast. A to kup prezent, a to spędzaj z nią czas lub też się całuj. Na samą myśl wykrzywił usta z niesmakiem. W tej kwestii wcale nie był podobny do chłopców w swoim wieku, gdzie każdy tylko potajemnie spotykał się z lubą, starając jej przypodobać. Przez zamyślenie nawet nie zdał sobie sprawy z tego, że jest obserwowany. Takie instynkty zachowawcze weszły mu już w krew po licznych wyprawach, toteż był zaskoczony, że wcześniej nie dostrzegł tego małego szczegółu. Wiedział, kiedy ktoś się na niego gapił. Podniósł wzrok w odpowiednim kierunku i zamarł. Itachi. Nie było mowy o pomyłce. Tylko on miał takie charakterystyczne rysy twarzy. I te długie włosy. Nim się spostrzegł skrzyżowali ze sobą spojrzenia, przez co natychmiastowo ruszył z miejsca, uciekając przed onyksowymi tęczówkami do wnętrza zamku. Nie widział się ze starszym bratem od dzieciństwa. Nie. Wróć. Widywał go, ale zawsze z dala i nigdy nie mieli okazji porozmawiać. Ponadto matka opowiadała często, że długowłosy jest wojownikiem i zależy mu jedynie na zabijaniu. Nie mógł mieć więc czasu dla "dzieciaka" takiego jak on. Nie żeby wierzył w tę wersję do końca... ale nawet gdyby było inaczej nie miał w jaki sposób się o tym przekonać. Nieśmiałość i najwyraźniej strach nie pozwalały się przemóc i zagadać. Na dodatek do części zamku Czerwonej Damy niewolno mu było wchodzić bez specjalnego pozwolenia. Ech. Szlag by to. Zatrzymał się ponownie, opierając o jedną z chłodnych, kamiennych ścian. Zawsze reagował w podobny sposób, gdy dostrzegał jego wzrok. Nie miał pojęcia dlaczego. Przecież nawet go nie znał, pomijając przeszłość, z której mało co pamiętał. Przymknął powieki, opanowując przyśpieszony oddech i odbił się palcami od szarego marmuru. Miał zamiar iść dalej, ale podniesione głosy zdecydowanie go przed tym powstrzymały. Ktoś się zbliżał. A on bardzo dobrze rozpoznawał ten głos. W panice schował się za pierwszą lepszą ścianę, akurat w tym momencie, w którym zza zakrętu wyłoniła się postać Damy w Czerwieni. Zacisnął wargi i zasłonił twarz, aby nie było słychać jego przyśpieszonego oddechu. Z doświadczenia wiedział, że nie powinien wchodzić jej w paradę. Niejednokrotnie zostawał obdarzany przez kobietę zimnym spojrzeniem. Niby nie było jednoznaczne, ale wiedział co się w nim kryje. Niechęć i nienawiść. Nie trudno zauważyć, że pierwsza żona króla niezbytnio lubiła się z jego matką i przenosiła to również na jego osobę.

-Orochimaru, co chcesz mi przez to powiedzieć?!
-Pani, zdajesz sobie sprawę, że nie jestem upoważniony aby przyrządzać tego rodzaju napary. W takim wypadku musiałabyś uzyskać zgodę władcy.
Zielarz nie wydawał się przejęty oburzeniem damy. Przyjmował jej słowa z pokorą, starając zachować spokój i opanowanie. Sasuke obserwował ukradkiem jak blada ze złości twarz stopniowo się rozluźnia. Nozdrza nierówno wypuszczały powietrze, świadcząc o jej niestabilnych emocjach. Co do Orochimaru nie był pewien, bo stał do niego plecami. Mógł jednak wyobrazić sobie jego wiecznie niewzruszone oblicze, na którym to czasami pojawiał się gadzi uśmieszek. W takiej chwili cieszył się, że to nie on jest na jego miejscu. Czerwona Dama potrafiła zabijać samym wzrokiem, a gdy panowała cisza, ta wydawała się jeszcze straszniejsza. 
-Dobrze. Bardzo dobrze. Wiedz jednak, że nie będę tolerowała takiej niesubordynacji następnym razem.
Pełen pogardy głos widocznie zakomunikował w ten sposób koniec krótkiej wymiany zdań, bo po chwili wraz z szelestem długiej, czerwonej sukni zaczęła się oddalać, pozostawiając za sobą milczącego znachora, który niedługo po tym również zniknął mu z oczu. Sasuke był już całkowicie pewien, że nie nigdy nie powinien stać się świadkiem tej rozmowy.
Potrząsnął głową i tak niepostrzeżenie jak tylko potrafił, skierował się w stronę swojej komnaty. Musiał ochłonąć przed wizytą u ojca.

Tron // ItaSasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz