X.

335 48 5
                                    

  Muzyka wygrywana na skrzypcach przez stojących na uboczu grajków może niekoniecznie wszystkich wyrywała na parkiet, ale nie była taka zła. Przynajmniej on tak twierdził. Przedzierając się przez tłumy arystokratów w długich frakach i kobiety odziane w naprawdę bufiaste suknie usiłował dostać się na schody, gdzie jak zwykle w fiolecie stała jego matka, obserwując całą imprezę. Tak, to właśnie były osiemnaste urodziny Sasuke. Huczne przyjęcie wyprawione przez Beathrice na cześć swojego już pełnoletniego syna miało przejść do historii i przez pewną chwilę, wydawało się, że naprawdę tak się stanie. Sala balowa posiadała ogromne rozmiary. Zapewne zaliczała się do jednych z największych, jakie były w zamczysku, co można stwierdzić z łatwością, nawet bez poważniejszej znajomości pomieszczeń. Złoty sufit odbijał światło, nadając klimatu dookoła, a błyszcząca podłoga roznosiła echo stąpnięć pantofli, gdy jakaś wyjątkowo roztańczona dama nieco za głośno postawiła krok. Goście pospraszani byli z odległych stron, co dawało spore pole do popisu, zważywszy na to, że rodzin królewskich sąsiednich państw było pod dostatkiem. Tym bardziej młodszy z Uchihów starał się nie popełnić jakiejś gafy. Gdyby coś poszło aż za bardzo nie tak, groziłoby to dużymi konsekwencjami. Nie wspominając już o możliwości wojny. Całe szczęście ojciec postanowił zaszczycić uroczystość swoją obecnością, co nie działo się często. Zabawne. Zamiast cieszyć się imprezą, odczuwa największy stres akurat tego dnia.
Sasuke słyszał, że urodziny Itachiego były równie wyprawne, ale niestety nie mógł doświadczyć tego na własnej skórze, bowiem na taką uroczystość nieletni nie byli wpuszczani. A przynajmniej tak głosiła tradycja ich rodziny. Co do przyjezdnych nie miał pojęcia. Był jednak prawie stuprocentowo pewny, że matka nie odmówiłaby niczego, aby zabłysnąć. I dostrzegał tę jej stronę charakteru coraz częściej, co nie było szczerze powiedziawszy doświadczeniem przyjemnym. W końcu obserwował własną matkę, jak coraz bardziej pochłania ją dziwne szaleństwo. Tylko... nie mógł odgadnąć o co chodzi.
-Sasuke, chodź tu. Ile mam na ciebie czekać?
Zapytała kobieta, witając chłopaka delikatnym uściskiem. Ceremonia już dawno się zaczęła, jednakże nie miał najgorszego za sobą. Zmuszony był wystawiać się na widok innych, czego nie lubił. Nawet jeśli spojrzenia były ciekawskie, ale ciepłe, to bycie w centrum uwagi zdecydowanie mu nie pasowało. Nagle muzyka ucichła, a pary przesunęły się pod ściany, delikatnie pochylając głowy. Już wiedział o co chodzi. Poczekał aż przez główne wrota wejdzie mężczyzna, odziany w niebieskie szaty z herbem ich rodziny na piersi, ciągnąc za sobą długą, czerwoną pelerynę, a zaraz za nim przejdą dwie kolejne, bardzo dobrze znane mu postacie. Dopiero gdy osobistości zbliżyły się wystarczająco blisko pochylił głowę, ukląkł na jedno kolano, a następnie pocałował pierścień na wyciągniętej dłoni króla.
-Ojcze...
Szepnął cicho.
-Wszystkiego najlepszego, mój synu.
Rozbrzmiał dosyć twardy, aczkolwiek męski głos. Wiedział, że pomimo tego co widnieje na zewnątrz, to właśnie Fugaku z dynastii Uchiha był dla niego rodzicem o wiele bardziej niż matka, która nigdy nie dawała żadnego ciepła. Szanował ją, aczkolwiek to króla wręcz uwielbiał. Uważał, że ojciec jest idealny i starał się podążać podobną ścieżką co on w młodości. Tyle że gdy był dzieckiem te starania bagatelizowano i stał się tym, kim był obecnie. Miał świadomość, że każda zgromadzona osoba się im przygląda, co jednocześnie napoiło go nową dawką niepewności, pomimo iż ćwiczył z matką wszelakie ewentualności masę razy. Nie podnosił głowy, ale wiedział co się właśnie dzieje. Król odebrał srebrny miecz z czerwonej poduszki, a następnie przyłożył go do ramienia chłopaka, każąc przysięgać. Wierność królestwu, rodzinie, ojcu. Sasuke wypowiadał formułki automatycznie, starając się wkładać w głos tyle pewności siebie na ile było go stać, co po krótkiej chwili nie wydawało się wcale takie trudne. Czuł na sobie badawczy wzrok Itachiego, co jedynie dodawało mu odwagi. Tak, zdecydowanie cieszył się, że miał go przy sobie. Od kiedy się poznali tym razem tak naprawdę, minęły prawie dwa miesiące, a wydawało się, jakby to była wieczność. Jakby zawsze miał dbającego brata, który nieważne co się działo, był gotów mu pomóc. Zadrżał, gdy zimny, aczkolwiek przyjemny metal książęcej korony spoczął na jego głowie. Wszystko skończyło się tak szybko jak i się zaczęło, nim zdołał to dostrzec. Po uroczystym zaakceptowaniu przez ojca pełnoletności młodszego syna większość wróciło do swojego normalnego obiegu. Fugaku zasiadł w tronie, na podeście, a po obu jego stronach żony.
-Dobrze sobie poradziłeś.
Usłyszał cichy szept tuż przy swoim uchu. Nie mógł się nie uśmiechnąć do Itachiego, który dołączył do niego zaraz po tym jak zszedł z oczu wlepiającym w niego wzrok ludziom, okupując zamkowe balkony. Jeszcze było zbyt wcześnie, aby jakimś romantycznym parom zachciało się wyjść, przestudiować wzrokiem niebo i gwiazdy dopiero zaczynające rozbłyskiwać na niebie.
-Bracie...
Westchnął cicho, mając dziwne, nieprzyjemne przeczucia. Zmarszczył brwi, kierując nieodgadniony wzrok gdzieś daleko. Dalej. Wolałby te urodziny spędzić w samotności. Ewentualnie wraz Itachim, podobnie jak wtedy. Nad rzeką.
-Nie martw się.
Szept uspokajającego głosu rozległ się w tej samej chwili, w której ciepłe ręce objęły go od tyłu. Łasica ułożył podbródek na jego ramieniu, nie zwracając uwagi na to, że ktoś mógłby ich zobaczyć. To nie miało znaczenia. Nie w tej chwili. Zapewniał wsparcie młodszemu i jednocześnie przygotowywał się na to, co miał zamiar zrobić. Zdawał sobie sprawę, że to szalone, ale podjął już ostateczną decyzję.
-Chodźmy do środka.
Zachęcił go, niechętnie odrywając się od przyjemnie ciepłego ciała. Jednakże gdy znaleźli się w środku polecił chłopakowi pozostać z boku, aby nie rzucał się w oczy i obserwował. Tak na wszelki wypadek.
-Nie pytaj. Zaraz się dowiesz.
Uspokoił go, uprzedzając wypowiedź, a następnie podszedł do ojca, skłonił się i machnięciem ręki nakazał aby muzyka ucichła. Na matkę nawet nie spojrzał. Wiedział, że wtedy odwaga by go opuściła.
-Przed wszystkimi tutaj zgromadzonymi chciałbym przede wszystkim pogratulować Sasuke ukończenia pełnoletności... muszę przyznać, że podobnie jak my wszyscy czekałem na to wydarzenie z wielką niecierpliwością.
Przełknął ślinę, robiąc dramatyczną pauzę. Ledwo co opanował sarkastyczny uśmiech. Zdecydowanie miał smykałkę do przemówień publicznych. Już oczami wyobraźni widział wściekłość rodzicielki i zszokowanie braciszka. Ale na tym to miało polegać.
-Z tej też okazji chciałbym oficjalnie ogłosić, że rezygnuję z moich dziedzicznych praw do ubiegania się o koronę.  

Tron // ItaSasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz