Uniósł dłoń ku górze, a następnie dla większej wygody podparł nią podbródek. Zimne krople deszczu obijały się o przezroczyste okiennice z charakterystycznym dźwiękiem, nadając chwili sennego nastoju. Czuł, że pomimo ciepłego powietrza przemieszczającego się bez większych spekulacji po pomieszczeniu nadal ma zimne dłonie. Jedna służyła za średnio wygodną podpórkę, a druga głaskała po włosach przysypiającego młodzieńca. No właśnie. Itachi na chwilę oderwał wzrok od czytanej lektury i ze spokojem przyjrzał się pogrążonej w błogości twarzy. Sasuke spał i to w dość dziwnej pozycji. Siedział na podłodze, a jego ręce szczelnie oplatały jego talię, jakby spodziewał się, że podczas małej drzemki postanowi mu uciec. Pogrążony w świecie snów chłopak wydawał się w tej chwili jeszcze bardziej niewinny niż kiedykolwiek. W sumie trudno było się dziwić, że nawet delikatne poruszenie w miękkim fotelu go nie zbudziło. Dzięki zacieśniającym się kontaktom z bratem był w stanie dostrzec to i owo. Na przykład szczegół, którego inni nie widzieli. Bezsenność. Brak snu nękał Sasuke każdej nocy i nasilał się z każdym dniem. Działo się tak od czasu pamiętnego przebudzenia po podaniu antidotum na truciznę. Niby jego zdrowiu już nic nie zagrażało, ale medyk sam twierdził, że skutki mogą pojawiać się jeszcze długo i działać na różne sposoby. A bezsenność z pewnością do nich należała. Westchnąwszy cicho, zaczesał młodzikowi kosmyk włosów za ucho, a następnie delikatnie się skrzywił. Sasuke nie spał w nocy, ale gdy tylko miał okazje przychodził do niego i zasypiał właśnie w takiej, niezbyt wygodnej i niezbyt zdrowej pozycji. Był pewien, że coś takiego przy dłuższym zastosowaniu zamieni się w bóle kręgów na starość, a z pewnością nie życzyłby mu tego w żaden sposób.
Z korytarza po przez ciche szmery spadającego deszczu dobiegł do jego uszu całkiem odmienny dźwięk. Kroki. Wpierw zagłuszone, dalekie, ale wraz ze zbliżaniem się osoby która je stawiała stawały się coraz bardziej słyszalne. W końcu niespodziewany gość, zapukał do drzwi, tym samym wydobywając z gardła Itachiego już przygotowane ,,wejść". Wypowiedział to jednak na tyle cicho, aby nie obudzić śpiącego na kolanach brata.
-Cześć Itachi.
Przywitał się standardowo jak na siebie Pain, a następnie pamiętając o domknięciu drzwi ruszył w ich kierunku. A raczej przykuśtykał. Pomimo iż nogę miał usztywnioną i zabandażowaną we wszelkie możliwe kierunki poruszał się całkiem sprawnie. Lekko roziskrzony i jak zwykle bezproblemowy wzrok Rudzielca jakby rzucał Itachiemu ukryte wyzwanie, dopóki nie przeniósł się na drugą, nadal niekontaktującą postać. Nawet z odległości dało się dostrzec, że jest nieco rozbawiony sytuacją w jakiej ich zastał.
-Zawsze wiedziałem, że byłoby z ciebie świetne łóżko.
Delikatna nutka kpiny, na którą Pain pozwalał sobie dość rzadko poprawiła mu nastrój. Jak gdyby przyjaciel przyszedł tylko w tym celu, choć oczywiście to nie mogła być prawda. On nigdy nie przychodził tylko po to, ale i tak swoją obecnością wnosił naprawdę wiele do jego codziennej monotonności.
-Lepiej usiądź, bo upadniesz. Jeszcze mi go obudzisz, a wtedy ja cię z podłogi zbierał nie będę.
Odpowiedział sarkazmem na sarkazm, ani myśląc zrobić to inaczej. Przy nim nie musiał się dłużej zastanawiać, aby odpowiednio dobrać zasób słownictwa, który był bardzo potrzebny w arystokratycznym życiu.
-Dopiero co wstałem. Daj mi się nacieszyć czuciem w nogach.
Parsknął pod nosem, udając oburzenie. Itachi z łatwością wywnioskował kilka istotnych rzeczy po tym w jaki sposób Pain to powiedział i o mało się nie roześmiał, komentując w myślach własne wnioski. Tylko to, że Sasuke słodko spał powstrzymywało go przed tym niecnym czynem.
-Niech zgadnę. Wstałeś z łóżka pod nieobecność medyków ale panie pielęgniarki dopadły cię i otoczyły nim zdołałeś opuścić skrzydło szpitalne. Następnie przez dobrych piętnaście minut wykłócałeś się o to, że możesz się już poruszać o własnych siłach, aż w końcu zwiałeś, obdarzając je swoim nienawistnym spojrzeniem śmierci. Czyż nie tak było?
-Ha ha ha. Bardzo zabawne. Pomijając ten wątek z pielęgniarkami to byłeś całkiem blisko.
Skomentował rudzielec, wywracając oczami. Fakt iż się przyznał póki co Itachiemu wystarczył, więc przysłowiowo dał sobie siana i uniósł kącik ust ku górze, tylko w taki sposób wyrażając swoje zdanie na ten temat.
-Powiedz mi lepiej co cię tu sprowadza, skoro zadałeś sobie tę fatygę i kuśtykałeś do mnie przez pół zamku, bo raczej nie uwierzę, że po prostu się stęskniłeś.
-Chyba wolałbyś, żebym jednak się stęsknił.
Odpowiedział niemal natychmiastowo Pain, przybierając nieco poważniejszy ton głosu. Widocznie nadeszła ta istotna część, w której trzeba było przestać żartować, aby dojść do jakiś konkretnych celów.
-Więc?
Ponaglił go, na chwilę, całkowicie nieświadomie zaprzestając głaskania hebanowych włosów Sasuke, co spotkało się z jego niezadowolonym pomrukiem i sprawiło, że szybko ponowił wykonywanie czynności. Schlebiało mu, że swoją obecnością wnosi tak wiele.
-Władcy sąsiednich państw dali nam ultimatum.
Rzucił na wydechu, spoglądając na jakże rozczulający obrazek, jakim byli obaj bracia. Tak szczerze nawet cieszył się, że Sasuke nie uczestniczy w ich rozmowie. Wolał aby to Itachi przekazywał mu ważne informacje, bo tylko on potrafił kontrolować narastający z młodszym chłopaku niepohamowany temperament, towarzyszący oczywiście niczemu innemu jak dojrzewaniu. Dorosłość na karku wcale nie oznaczała, że Uchiha jest już gotowy do objęcia rządów i z pewnością była tu potrzebna rada Itachiego. Przede wszystkim jego. Sam nie wiedział jakby to wyglądało gdyby długowłosego nie było wśród nich. Prawdopodobnie wielu chciałoby wykorzystać sytuację i brak doświadczenia Sasuke, aby samemu zająć się zarządzaniem. Choć przynajmniej o jedną rzecz nie trzeba było się martwić.
-Koronacja musi się odbyć do końca miesiąca. Inaczej będziemy mieć poważne kłopoty.
Dokończył wypowiedź, pozwalając sobie na głuche westchnięcie. Dobrze wiedział, że obaj odwlekali tą niezbędną rzecz, nie chcąc zasiąść na tronie. A najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że ludzie którzy nie potrzebowali do szczęścia władzy zostali właśnie nią obdarzeni. Los lubił się bawić w te swoje dziwne gierki, stawiając obu Uchihów pod ścianą. Ale nie mogli już czekać.
-Nie masz się o co martwić. Sasuke będzie gotowy, a ja osobiście zadbam aby wszystko poszło gładko i spokojnie.
Zapewnił Itachi, ku zdziwieniu Paina wcale nie zmartwiony przekazaną wieścią. Było tak dlatego, że już wcześniej analizował takie możliwości i wiedział, że prędzej czy później co się stać miało, to się stanie. To było nie do uniknięcia i wszyscy o tym doskonale wiedzieli.
-Wyznaczyłem już datę koronacji, ale wieść możesz przekazać oficjalnie. Sasuke zostanie królem dokładnie za dwa tygodnie.
Dodał nieco ciszej niż by chciał, ale nie odwrócił wzroku od mężczyzny, dopóki ten sam nie postanowił odejść.
-Mam nadzieję, że wiesz co robisz.
Westchnął Pain, nie mając nawet siły ani ochoty o nic się wykłócać. Po prostu chciał już wrócić do swoich zaniedbanych przez ranę obowiązków.
-Ja też mam taką nadzieję.
Mruknął już sam do siebie zamyślony, wpatrując się tępo w ścianę. Pokój ponownie wydał mu się cichy, zwłaszcza że ulewa za oknem niemal całkowicie ustała. Tkwiąc bez ruchu nie myślał o niczym tylko badał wzrokiem kolor ścian. Do czasu. Delikatne palce zacisnęły się na ramieniu jego szaty, zmuszając aby spojrzał w dół, wprost w głębię onyksu. Prawdziwego, czarnego onyksu.
-Nie przejmuj się.
Szepnął zachrypniętym głosem, wędrując palcami wyżej. Aż do jednej z krzywizn twarzy Itachiego, jakby chciał w ten sposób przelać w niego nieco otuchy i spokoju, który zyskał w czasie snu.
-Masz ciepłe dłonie.
Zauważył Łasic, układając na jednej z nich swoją. Zimną i większą. Odpowiedź nie nadeszła. Tylko nikły uśmiech. To na jakiś czas musiało mu wystarczyć.
CZYTASZ
Tron // ItaSasu
Short StoryPewien król miał dwie oblubienice. Pierwsza, zarówno jak i druga dała mu męskich potomków w prostej linii. Po narodzinach Sasuke stało się jasne, że jeden z nich obejmie tron królestwa Konoha. Obie matki robiły wszystko aby zabić przeciwnika i dopro...